Niedługo TSUE wyda orzeczenie w sprawie kredytów frankowych (Dziubak, C-260/18) i coraz częściej słyszy się, że złożenie pozwu przeciwko bankowi ma w zasadzie same zalety, ryzyko przegrania sprawy jest niewielkie, a sam pozew najlepiej złożyć jak najszybciej, aby zarezerwować sobie miejsce w długiej kolejce spraw czekających na rozstrzygnięcie w sądach.
Mają nadzieję
Wnikliwa analiza ostatnich orzeczeń wydanych w tego rodzaju sprawach prowadzi jednak do wniosku, że kredytobiorca decydujący się na spór z bankiem musi przeznaczyć na proces czasem nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych i przygotować się na trwające kilka lat postępowanie sądowe. Powinien też mieć na uwadze, że ostateczny finansowy wynik sprawy, nawet po korzystnym orzeczeniu, może się rozmijać z oczekiwaniami.
Aktualnie wynik procesu frankowego w Polsce zależy zarówno od czynników obiektywnych, takich jak treść umowy kredytowej czy trafność podniesionych względem niej zarzutów, jak i od linii orzeczniczej danego sądu czy poglądu sędziego na problem kredytów frankowych, często niezależnego od zapisów umowy kredytu. Niemniej szeroko komentowane w ostatnim czasie liczne korzystne dla kredytobiorców wyroki powodują, że kredytobiorca decydujący się na pozwanie banku spodziewa się orzeczenia stwierdzającego nieważność umowy kredytu.
Czytaj też: