Spór o budowę meczetu w stolicy nie wygasa, przeciwnie, towarzyszą mu nowe manifestacje uliczne za i przeciw oraz oświadczenia. Przypomina się też odpowiedni przepis konstytucyjny, wyraźny i bez cienia wątpliwości: „Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyni i innych miejsc kultu”. Od tej reguły nie ma żadnego wyjątku. Każdemu wyznaniu niezbędny jest przecież najskromniejszy nawet dach nad głową. Dlatego pomysł, by zakazać budowy islamskiej świątyni, nie ma żadnych szans na urzeczywistnienie.

Przy wymianie zdań na ten temat nie pada jeszcze jeden argument, i to nie byle jaki. Jest nim art. 9 europejskiej konwencji praw człowieka, na której straży stoi Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Poręcza on każdemu wolność religijną. Jego interpretacja należy do Trybunału. I tak np. w wyroku z 1996 r. tak widzi prawo do majątku społeczności wyznaniowych: możliwość korzystania z ochrony prawnej mienia ruchomego i nieruchomego przeznaczonego do realizacji swobody wyznawania religii jest jedną z gwarancji tego prawa.

W wielu państwach od lat współżyją ze sobą zgodnie społeczności islamskie i chrześcijańskie. We Włoszech jest 250 meczetów. W Niemczech blisko milion tureckich dzieci zamieszkałych w tym kraju pobiera lekcje swej religii za pieniądze niemieckiego podatnika. W Polsce jest pięć meczetów i kaplic i kilkadziesiąt tysięcy wyznawców islamu, w większości potomków Tatarów osiadłych tu przed stuleciami i wiernie służących od tej pory Rzeczypospolitej. Czy to oni mają stanowić niebezpieczeństwo dla naszego kraju? W Gdańsku od lat chrześcijanie, mahometanie i żydzi zbierają się na wspólne modlitwy w miejscowym meczecie.

Państwo ma prawo wkraczać z interwencją (i Trybunał w Strasburgu tego nie zabrania), gdy jego kroki dopuszczalne są przez prawo, a dyktują je: bezpieczeństwo publiczne, ochrona porządku publicznego, zdrowia, moralności, ochrona praw i wolności innych osób.

Bezpieczeństwo kraju wyprzedza tu wszelkie inne wartości. Póki nie ma realnego zagrożenia, wara państwu od wolności wyznania.