Nieprawdziwa lista zarzutów wobec OFE

Jan Krzysztof Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy premierze, myli się w swoich ocenach dotyczących działania funduszy emerytalnych – pisze szefowa Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych

Publikacja: 27.12.2010 01:10

Ewa Lewicka-Banaszak

Ewa Lewicka-Banaszak

Foto: Forum, Raf Rafał Guz

Red

Od wielu miesięcy otwarte fundusze emerytalne (OFE) są celem wciąż ponawianych ataków. Lista zarzutów stawianych OFE, także przez wysokich urzędników państwowych, jest długa. I równie nieprawdziwa, co można wykazać na faktach. Zastanawiające, że fakty te, wielokrotnie przedstawiane i rzetelnie dokumentowane, nie mają żadnego wpływu na poglądy przeciwników funduszy emerytalnych. Można przypuszczać, że nie chodzi o merytoryczne zarzuty, a o poszukiwanie odpowiednio ważnego pretekstu, który pozwoli zmienić lub wręcz zlikwidować zreformowany system emerytalny.

W szerszej wypowiedzi Jana Krzysztofa Bieleckiego („OFE potrzebują zmian”, „Rzeczpospolita”, 20 grudnia 2010 r.) znalazły się fragmenty, które budzą właśnie taki niepokój i wymagają polemiki.

Jan Krzysztof Bielecki napisał: „Nawet ich zwolennicy przyznają, że zwrot z kapitału, jaki inwestują w imieniu swoich klientów, jest rozczarowujący ze względu na narzucone im reguły i wysokość pobieranych przez nie opłat. Efekt z punktu widzenia finansów publicznych jest oczywisty – transfery przekazane OFE wraz z odsetkami od obligacji, które mają w portfelu, wyniosły przez tych dziesięć lat ok. 220 mld zł, natomiast ich aktywa osiągnęły 215 mld. W tym samym czasie OFE pobrały w sumie 13 mld zł w prowizjach i opłatach”.

[srodtytul]Lepsze wyniki niż TFI[/srodtytul]

Powyższe stwierdzenie zawiera szereg informacji nieprawdziwych. Po pierwsze stopy zwrotu z kapitałów powierzanych OFE nie są „rozczarowujące”. Według danych Analiz Online w okresie od 1 września 1999 r. do 6 grudnia 2010 r. otwarte fundusze emerytalne zarobiły nominalnie (średnia arytmetyczna dla rynku) 181,86 proc., podczas gdy fundusze inwestycyjne stabilnego wzrostu (o podobnej polityce inwestycyjnej, co OFE) – 142,48 proc. Zakumulowana inflacja w tym okresie wyniosła 46,84 proc. W kategoriach realnych rocznych stóp zwrotu średnia dochodowość z inwestycji w OFE wyniosła 5,97 proc., podczas gdy dla omawianych funduszy inwestycyjnych – 4,56 proc.

Uwzględniając wszystkie koszty zarządzania oraz ostatni kryzys finansowy, zakumulowany kapitał dla osoby oszczędzającej w OFE od września 1999 r., która zarabiała przeciętne wynagrodzenie przez cały ten okres, wyniósł w funduszu znajdującym się w środku rankingu przeciętnie 34 909 zł. Nie jest to kwota mała. Gdyby odkładać tę samą składkę na rachunku bankowym oprocentowanym miesięczną inflacją, stan rachunku byłby niższy o prawie 7 tysięcy złotych (wyniósłby 28 055 zł), czyli o jedną piątą. W stosunku do wartości składek wpłacanych co miesiąc przez ostatnie 11 lat, których wartość dla omawianej osoby wyniosła 24 143 zł, OFE wypracowały ponad 10 tys. zł zysku. Wydaje się to niewiele (10 tys. do 24 tys. to raptem 41 proc., czyli podobnie do zakumulowanej inflacji), ale przecież składka nie została wpłacona jednorazowo 11 lat temu. Uwzględniając ten fakt, stopa zwrotu z inwestowania w OFE, które znajdowało się pośrodku rankingu, wyniosła 7,18 proc. rocznie.

Po drugie koszty oszczędzania w OFE są najniższe spośród dostępnych sposobów inwestowania przy podobnym poziomie ryzyka.

W porównaniu z funduszami inwestycyjnymi stabilnego wzrostu (o podobnej polityce inwestycyjnej co OFE) stosunek wszystkich kosztów do średniorocznych aktywów był zdecydowanie na korzyść funduszy emerytalnych. Przykładowo w 2009 r. przeciętny wskaźnik kosztów w OFE wynosił 1,26 proc., podczas gdy w funduszach inwestycyjnych stabilnego wzrostu – 2,95 proc. Różnica 170 punktów bazowych przy 30 – 40 latach oszczędzania oznacza różnicę w końcowym poziomie oszczędności rzędu 30 – 50 proc.! W 2010 r. przeciętny koszt w OFE spadnie poniżej 1 proc. Obowiązkowe oszczędzanie na emeryturę za pośrednictwem OFE ma zatem przewagę nad dobrowolnym z uwagi na znaczące korzyści skali oraz wysoką przejrzystość opłat; w przypadku dobrowolnego oszczędzania zjawiska te nie występują.

[srodtytul]Błędne szacunki[/srodtytul]

Po trzecie porównanie dotyczące wartości przesyłanych przez dziesięć ostatnich lat składek wraz z odsetkami od obligacji znajdującymi się w portfelach OFE (220 mld) z aktywami OFE (215 mld) jest nie tylko demagogiczne, ale i z gruntu nieprawdziwe.

Wiadomość, że wartość transferów i obsługi deficytów w latach 1999 – 2010 wyniosła 223 mld zł, jest informacją wprowadzającą w błąd. Rzeczywista wartość transferów do OFE wyglądała następująco:

? wartość dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z tytułu refundacji składek do OFE w latach 1999 – 2010 – 152 mld zł,

? wartość obligacji wyemitowanych za składki, które nie zostały przekazane z ZUS do OFE – 4 mld zł.

Łącznie przekazano do OFE, według danych ZUS, 156 mld zł. Nie jest to kwota 223 mld zł. Skąd się wzięła ta druga kwota ? Należy przypuszczać, że 67 mld zł to zapewne koszt obsługi dotacji do FUS.

Niby w sumie się zgadza, tyle że manipulacja polega na używaniu kwoty 223 mld zł do mierzenia efektywności OFE. To tak, jakby ustanowić nowy benchmark. Dotychczas pytano, o ile fundusze pomnożyły uzyskane składki (wtedy zestawiano kwotę 215 mld zł z kwotą 156 mld zł ) lub liczono stopy zwrotu, czyli sprawdzano, o ile wzrosła wartość jednostki pomiędzy punktami w czasie. Ale takiej konkurencji jeszcze nie było.

Teraz OFE według Jana Krzysztofa Bieleckiego mają nie tylko pomnażać składki swoich klientów, ale jeszcze dodatkowo spłacać zadłużenie!

W zestawieniu tych liczb bierze się pod uwagę tylko widoczny koszt zadłużenia państwa z tytułu zobowiązań emerytalnych. Innymi słowy,

Bielecki widzi koszt obsługi obligacji skarbowych, które trzeba wyemitować z uwagi na lukę w ZUS powstałą na skutek skierowania części składki emerytalnej do otwartych funduszy emerytalnych. Aktualne oprocentowanie obligacji skarbowych wynosi w zależności od typu papieru od 3,85 do 5,25 proc.

Bielecki nie widzi natomiast, jaki jest koszt zobowiązań „chowanych” do ZUS. Gdyby dziesięć lat temu nie stworzono OFE, to oczywiście budżet państwa nie poniósłby kosztów obsługi obligacji skarbowych. Jednak wziąłby na siebie większe zobowiązania emerytalne w przyszłości wobec aktualnie pracujących – odkładając składki do ZUS, uzyskują oni bowiem prawo do przyszłych świadczeń emerytalnych.

Stan ich wirtualnych kont wzrasta w tempie inflacji plus realnego wzrostu wynagrodzeń funduszu płac.

[wyimek]Gdyby nie reforma emerytalna, budżet wziąłby na siebie większe zobowiązania emerytalne w przyszłości[/wyimek]

W ciągu ostatnich 11 lat najniższa stopa indeksacji wyniosła 1,9 proc.

(w 2002 r.), podczas gdy najwyższa aż 16,26 proc. (w 2008 r.). Średnia stopa indeksacji w tym okresie wyniosła 7,57 proc. W 2009 r. roku indeksacja w ZUS wyniosła 7,22 proc., czyli powyżej kosztów obsługi obligacji skarbowych!

[srodtytul]Łatwo epatować kosztami[/srodtytul]

Po czwarte Jan Krzysztof Bielecki nie wspomina, że w przytoczonych przez niego 13 mld złotych prowizji i opłat pobranych przez PTE na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat mieszczą się koszty systemowe.

To koszty gwarancji i obowiązków informacyjnych, transakcyjne, opłaty depozytariusza, opłaty za nadzór Komisji Nadzoru Finansowego, rzecznika ubezpieczonych i Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, wreszcie opłata dla ZUS za transfer składek w wysokości 0,8 proc. wartości wszystkich przekazanych środków (czyli obecnie prawie 23 proc., a kiedyś 12 proc. przychodów PTE z opłaty od składek).

Nie wspomina także, że akcjonariusze powszechnych towarzystw emerytalnych, wchodząc na rynek emerytalny, musieli dokonać znaczących inwestycji w infrastrukturę organizacyjną i kapitałową tworzonych przez siebie firm. Na podobnej zasadzie można by oskarżać piekarza, że drogo piecze chleb, a przecież z tego co sprzeda, musi opłacić koszt mąki, urządzeń, energii, pracowników i wreszcie swoje własne wynagrodzenie.

[wyimek]

Stopy zwrotu z kapitałów powierzanych funduszom emerytalnym nie są „rozczarowujące”[/wyimek]

Ponieważ system otwartych funduszy emerytalnych jest systemem masowym stworzonym dla 15 milionów klientów, łatwo jest epatować czytelnika wielkością zagregowanych kosztów. Jednak 13 mld złotych na przestrzeni dziesięciu lat w przeliczeniu na jednego uczestnika oznacza miesięczną kwotę rzędu 7,22 zł, z czego około złotówki dotyczy opłat dla instytucji państwowych (Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Komisja Nadzoru Finansowego itd.).

Od wielu miesięcy otwarte fundusze emerytalne (OFE) są celem wciąż ponawianych ataków. Lista zarzutów stawianych OFE, także przez wysokich urzędników państwowych, jest długa. I równie nieprawdziwa, co można wykazać na faktach. Zastanawiające, że fakty te, wielokrotnie przedstawiane i rzetelnie dokumentowane, nie mają żadnego wpływu na poglądy przeciwników funduszy emerytalnych. Można przypuszczać, że nie chodzi o merytoryczne zarzuty, a o poszukiwanie odpowiednio ważnego pretekstu, który pozwoli zmienić lub wręcz zlikwidować zreformowany system emerytalny.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niezbędne są nowe zasady dobrego rządzenia
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kiedy polityk wchodzi do kancelarii
Opinie Prawne
Rafał Rozwadowski: Tajemnica adwokacka i radcowska nadal zagrożona
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy, czyli zakładnicy koalicji rządzącej
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Te insynuacje mogą Ziobrę słono kosztować
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”