Dobiegają końca prace nad ustawą o kredycie konsumenckim (ustawa), którą Sejm przyjął 1 kwietnia br. W ten sposób z odrobiną słowiańskiej nonszalancji kończy się proces transferowania do porządku krajowego rozwiązań dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2008/48/WE z 23 kwietnia 2008 r. w sprawie umów o kredyt konsumencki (dyrektywa). Zasadniczo implementacja powinna była nastąpić do 12 maja 2010 r. (art. 26 dyrektywy), ale nie czas rozmyślać o przeszłych opóźnieniach, gdy "nowe" samo przez się jawi się jako wyzwanie.
Dążąc do ochrony konsumenta, w związku z umowami o funkcjach kredytowych, przez wyposażenie go w informacje użyteczne w procesie krytycznego oceniania ofert i informacji profesjonalistów prawodawca wspólnotowy zastosował zasadę maksymalnej harmonizacji kierunkowej. Taka technika tworzenia prawa powinna realnie sprzyjać budowie wspólnotowego rynku kredytów konsumenckich i uwolnić go od "twórczości własnej" krajowych prawodawców w ujęciu socjologicznym.
Myślę, że temperatura dyskusji o nowej ustawie dopiero wzrośnie po jej podpisaniu przez pana prezydenta, ale już dziś warto stawiać pytania o sens nowych rozwiązań.
Kredyt walutowy, czyli co
Zaczynając od samego początku, zastanówmy się, czy kredyt walutowy jest kredytem konsumenckim.
Zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy "przez umowę o kredyt konsumencki rozumie się umowę o kredyt w wysokości nie większej niż 255 550 zł albo równowartość tej kwoty w walucie innej niż waluta polska, który kredytodawca w zakresie swojej działalności udziela lub daje przyrzeczenie udzielenia konsumentowi".