Problemy z przygotowaniem dokumentacji mają charakter w zasadzie „inżynierski" i względnie łatwo można je rozwiązywać. Tak samo należy mówić o zmianie niektórych materiałów, technologii czy organizacji pracy. Dotyczy to także terminarza, który często jest modyfikowany. W zasadzie wszystko można „aneksować" w rozsądnym tego słowa znaczeniu. Jednak zawsze pod warunkiem gotowości obydwu stron do współdziałania. Słuchania tego, co mają sobie do powiedzenia.
Nader często różne problemy wiążą się z odbieraniem obiektu. I zwykle są źródłem konfliktów. Odbiór robót to rytuał, który ma dwa równorzędne aspekty: faktyczny i prawny. W języku prawniczym odbiór oznacza tyle co „pokwitowanie". A więc uznanie, iż umowa została należycie wykonana. Czyli „zgodnie z projektem i zasadami wiedzy technicznej". Zwrócić należy uwagę na spójnik „i". Nie wystarczy, aby roboty były zgodne z projektem. Muszą mieć także odpowiednią jakość. Spełniać uniwersalne standardy.
Łatwo w tym miejscu zauważyć, iż ocenianie jakości robót jest niezwykle skomplikowane i nadzwyczaj ocenne. Z jednym wszak kategorycznym zastrzeżeniem – efekt pracy wykonawcy robót budowlanych bez względu na swoją postać czy złożoność daje się ocenić według obiektywnych standardów. Jest jednak jeden warunek: strony muszą być zgodne co do wcześniej przyjętej w tym zakresie procedury. Umowa musi określać bardzo dokładnie, kto będzie faktycznie odbierał roboty, jak będzie dokumentowany odbiór, w jakich terminach od zawiadomienia o gotowości do częściowego oddania robót, które się fachowo określa „zanikające". Jeśli dodać do tego, że zawsze występują roboty określane jako „dodatkowe" – których obiektywnie nie daje się przewidzieć, to wiadomo, że potrzebny jest profesjonalizm. Zbędne natomiast są emocje i oskarżenia.
Zapłata zawsze warunkowa
Ani przez chwilę nie można zapomnieć, że obowiązek zapłaty ma charakter warunkowy. Artykuł 647 kodeksu cywilnego in fine, wyliczając obowiązki zamawiającego, nieprzypadkowo najpierw wymienia odbiór, później zaś zapłatę wynagrodzenia. Jednak i w tych trzech słowach jest dodatkowe źródło niesłychanie skomplikowanych problemów i nieustających sporów.
Oddaniu robót towarzyszy bowiem nie jakakolwiek zapłata, lecz „umówiona". Problem w tym, że chodzi o odmienne zwykle rozumienie, jakie wynagrodzenie jest „odpowiednie" – gdy jest świadczone w częściach. Trzeba koniecznie dodać, iż w sporze ze stroną chińską trudnym zagadnieniem prawnym jest zagadnienie tak zwanego wynagrodzenia zryczałtowanego. Tej formuły nie można jednak demonizować, gdy z góry umówione „wynagrodzenie" traci walor należnego ekwiwalentu – w rozumieniu orzecznictwa Sądu Najwyższego. Jak to wygląda w sporze ze spółką Covec – tego na razie nie wiemy.
Sposobów na „trzymanie" wykonawcy jest dużo, poniważ przewaga zamawiającego jest ewidentna. Pamiętać bowiem należy, że jeśli nawet wykonawca ma sto procent racji, a zamawiający nie chce zapłacić, to przyjmujący zamówienie tylko wyjątkowo może „zejść z budowy". Zwykle chodzi tu o sporną część wynagrodzenia, którą ma szansę odzyskać dopiero w sądzie.