Od kilku miesięcy obowiązuje ustawa chroniąca kupujących mieszkania od deweloperów. Jak pan ocenia jej przepisy?
Jarosław Król: Za wcześnie jeszcze na takie oceny. Trzeba poczekać, aż zadziała w praktyce. Na razie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie napływają negatywne sygnały od kupujących mieszkania. Bez wątpienia już samo uchwalenie ustawy deweloperskiej jest ogromnym sukcesem. Przez długie lata nie udawało się to kolejnym rządom. Każdy projekt wcześniej czy później lądował w koszu. Polska była jednym z ostatnich państw unijnych, które nie chroniło swoich obywateli w takich transakcjach. W końcu udało się to zmienić.
Ustawa zawiera rozwiązania niezwykle korzystne dla konsumentów. Osoba zainteresowana ofertą danego dewelopera ma otrzymać od niego prospekt informacyjny zawierający najważniejsze, zgodne z prawdą informacje o danej inwestycji. Ponadto umowa przedwstępna oraz umowa deweloperska muszą mieć teraz formę notarialną.
A jak wcześniej dawali sobie radę klienci deweloperów?
Można było zawierać tego rodzaju umowy u notariusza, ale nie był to obowiązek. Decydowała o tym wola stron. Dlatego kupujący wybierali najczęściej umowę zwykłą pisemną, kierując się względami finansowymi. Taka forma umowy nie wiąże się bowiem z kosztami notarialnymi. Forma notarialna umowy deweloperskiej daje przede wszystkim gwarancję, że gdyby deweloper chciał się z niej wycofać, klient ma prawo żądać w sądzie cywilnym przeniesienia własności mieszkania. Orzeczenie sądu zastępuje wówczas oświadczenie woli. Ponadto ustawa przewiduje, że wynagrodzenie notariusza za wszystkie czynności wykonywane w związku z zawieraniem umowy deweloperskiej obciąża w równych częściach dewelopera i nabywcę.