Pietryga: Nonszalancja i niechlujność legislacyjna urzędników

Do niechlujstwa legislacyjnego urzędników przez całe dekady zdążyliśmy się przyzwyczaić.

Publikacja: 13.05.2013 20:17

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Teraz – mam wrażenie – przyjdzie nam przywyknąć do nowych cech ich twórczości. Bo obok owego niechlujstwa widać coraz mniej skrywaną arogancję i lekceważenie podstawowych praw obywatelskich.

W „Rzeczpospolitej” opisujemy, z jaką nonszalancją urzędnicy ministerstw sportu i transportu podchodzą do braku przepisów, które mieli obowiązek wydać, i jak to komplikuje życie tysiącom Polaków, a wśród nich także wielu przedsiębiorcom.

Mijają miesiące i wciąż nie ma regulacji dotyczących egzaminów na te uprawnienia (wcześniejsze przepisy z niejasnych powodów ministerstwo zakwestionowało). Tymczasem tysiące ludzi chcą przed wakacjami zdobyć patenty żeglarskie. Dla setek firm, które zajmują się szkoleniem żeglarzy, zwłoka ministerstwa to katastrofa, bo pieniądze zarobione w sezonie pozwalają im przetrwać cały rok.

Kiedy ministerstwo uczyni tę łaskę obywatelom Polski i wyda rozporządzenie? Nie wiadomo, trwają konsultacje. Stare prawo wygasło w październiku ubiegłego roku. I nic. Do odpowiedzialności nikt się nie poczuwa.

Podobny przypadek opisywaliśmy w „Rz” w poniedziałek

. Z dziwnych powodów po zmianie przepisów posiadacze prawa jazdy kat. B1 stracili nabyte wcześniej uprawnienia do kierowania pojazdami. Kiedy zapytaliśmy w resorcie transportu, kiedy zostanie usunięta ta oczywista niedoróbka ustawy, urzędnik odpowiedział beztrosko, że żadne zmiany nie są przewidywane, bo w obecnym kształcie prawo jest zgodne z wymogami Unii Europejskiej.

Hasło: „siła wyższa, tak chce Unia, my możemy tylko rozłożyć ręce”, to już dość ograne tłumaczenie legislacyjnej nieudolności. Tyle że w tym przypadku bynajmniej nie przekonuje.

Trudno bowiem przypuszczać, aby konstytucyjnie chronione prawa nabyte mogły być kwestionowane nawet przez wszechmocną Brukselę. Najwyraźniej więc urzędnikowi po prostu nie chciało się znaleźć bardziej sensownego wytłumaczenia.

Takich przykładów legislacyjnej samowoli jest coraz więcej. Ostatnio popularne jest wrzucanie ministerialnych projektów do Sejmu jako poselskich, aby w ten sposób ominąć kłopotliwą procedurę konsultacji społecznych. Bo po co komuś jakieś konsultacje.

A gdy dojdzie do pomyłki, ktoś straci lub zostanie pokrzywdzony przez złe prawo, i tak nikt za to nie odpowie. „Legislatorzy” są tego świadomi, co widać po coraz bardziej bezczelnych i zdawkowych wyjaśnieniach.

Teraz – mam wrażenie – przyjdzie nam przywyknąć do nowych cech ich twórczości. Bo obok owego niechlujstwa widać coraz mniej skrywaną arogancję i lekceważenie podstawowych praw obywatelskich.

W „Rzeczpospolitej” opisujemy, z jaką nonszalancją urzędnicy ministerstw sportu i transportu podchodzą do braku przepisów, które mieli obowiązek wydać, i jak to komplikuje życie tysiącom Polaków, a wśród nich także wielu przedsiębiorcom.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Deregulacyjna czkawka
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rząd Tuska zabiera się za zaczernianie białych plam
Opinie Prawne
Piotr Bogdanowicz: Nie wszystko złoto, co się świeci
Opinie Prawne
Jan Bazyli Klakla: Czy obywatelstwo to nagroda?
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Prawne
Bartczak, Trzos-Rastawiecki: WIBOR? Polskie sądy nie czekają na Trybunał