Reklama

Andrzej Bałaban: Nielegalne studia prawnicze

Najwyższy czas, by w ustawach o zawodach prawniczych i sądownictwie wprowadzić wymóg ukończenia jednolitych prawniczych studiów magisterskich – pisze profesor prawa Andrzej Bałaban.

Aktualizacja: 13.09.2013 15:02 Publikacja: 13.09.2013 09:12

Andrzej Bałaban: Nielegalne studia prawnicze

Foto: www.sxc.hu

Red

Kilkakrotnie wypowiadałem się już na łamach „Rzeczpospolitej" na temat skróconych, zaocznych studiów prawniczych prowadzonych na Wydziale Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Nie wypada mi milczeć i teraz, gdy ogłaszany jest ich „sukces".

Prodziekani wydziału piszą

, że „rynek zareagował pozytywnie". Nie ma tu niespodzianki, bo z dawien dawna wiemy, że na „rynku" gorszy pieniądz wypiera lepszy, a chińska tandeta wyroby renomowane.

Autorzy tekstu nie piszą o jednoznacznym sprzeciwie środowisk prawniczych wobec ich pomysłu. Sformułowały go Krajowa Rada Sądownicza, Komitet Nauk Prawnych PAN oraz kolejne zjazdy dziekanów wydziałów prawa, których przedstawiciele Gdańska unikali. Czego trzeba, by ukrócić kolejny pomysł o charakterze samobójczym, wypływającym ze środowiska akademickiego, a nie głodnych taniego i pozornego sukcesu populistów w rządzie i w Sejmie.

Właśnie deregulacja zawodów prawniczych umożliwiająca obchodzenie dotychczasowych wymogów rekrutacyjnych i aplikacyjnych każe sprzeciwiać się niszczeniu także studiów prawniczych.

Reklama
Reklama

Skrócone studia sprzeczne są z regulacją ustawową, przewidującą istnienie jednolitych studiów magisterskich w newralgicznych specjalnościach i z przepisami precyzującego je rozporządzenia. Inne rozporządzenie podane jako podstawa gdańskiej „reformy" nie uchyla tych przepisów, które powinny wreszcie być egzekwowane przez Ministerstwo Nauki i  Szkolnictwa Wyższego oraz Państwową Komisję Akredytacyjną. To do PKA, zdaje się, należy  dbanie o jakość nauczania w szkołach wyższych.

Najwyższy też czas, by w ustawach o zawodach prawniczych i sądownictwie wprowadzić wymóg ukończenia jednolitych prawniczych studiów magisterskich. Inaczej po trzech – na razie – latach studiów i czterech latach pracy oraz uproszczonym egzaminie, o którego poziomie decydują politycy z Ministerstwa Sprawiedliwości, sędzią czy notariuszem zostanie gdański prawniczy politolog, ekonomista lub historyk. Gdańscy prodziekani z wielką swobodą unoszą się ponad wymogami własnej kultury prawnej. Powołują się na prezydenta USA, który sprzyja skracaniu amerykańskich studiów prawniczych. A także na system boloński, który proponuje nowe standardy nauczania (choć nie są one nakazem ani nie są stosowane powszechnie w państwach unijnych).

Bezkrytyczne czczenie obcych bożków jest i żenujące, i niebezpieczne. Lada chwila w Gdańsku może się pojawić w ramach rynkowej bonanzy filia jakiejś (zagranicznej?) komputerowej uczelni, na którą „rynek zareaguje pozytywnie", bo zaoferuje tańsze, „bolońskie" studia dwuletnie i jeszcze doktorat gratis. Wtedy prodziekanom z Gdańska pozostanie jedynie adoracja idei, o której piszą na wstępie, uzyskiwania statusu „wybitnego prawnika" bez kończenia fakultetu prawniczego. Dziś eksperyment gdański bardzo zbliża nas do tego ideału.

CV

Autor jest profesorem prawa, kierownikiem Katedry Prawa Konstytucyjnego i Integracji Europejskiej na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego

Opinie Prawne
Marek Kobylański: KSeF, czyli świat nie kończy się na Ministerstwie Finansów
Opinie Prawne
Katarzyna Szymielewicz: Kto obroni wolność słowa w sieci?
Opinie Prawne
Katarzyna Wójcik: Plasterek na ranę czy prawdziwy lek?
Opinie Prawne
Piotr Haiduk, Aleksandra Cyniak: Teoria salda czy „teoria półtorej kondykcji”?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dwa lata rządu, czyli zawiedzione nadzieje
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama