Bałaban: Ryzykowny eksperyment na studiach prawniczych

Rynkowy sukces egzotycznych „studiów” prawniczych można porównać do rynkowego sukcesu chińskiej tandety – pisze profesor.

Aktualizacja: 13.12.2013 20:09 Publikacja: 11.12.2013 14:30

Andrzej Bałaban

Andrzej Bałaban

Foto: archiwum prywatne, AB Andrzej Bałaban

Red

W dniu 29 grudnia 1989 r. głęboka rewizja Konstytucji PRL wprowadziła na czoło jej postanowień i systemu wartości „demokratyczne państwo prawne urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej". Nowa polska konstytucja z 2 kwietnia 1997 r. przeniosła tę zasadę z art. 1 do 3, utrzymując jej dominująca pozycję. Doświadczając w Polsce coraz częściej korupcji, demagogii i niekompetencji w najwyższych kręgach władzy, coraz częściej szukamy oparcia w tej zasadzie, bo w istocie służyć ma ona ochronie najsłabszych grup adresatów prawa. Ochrona nie jest prosta, gdy jej szukamy przed ustawą, będącą nośnikiem niesprawiedliwości, taką np. jak ustawa „deregulacyjna", będąca w istocie administracyjną ingerencją w odradzające się po latach komunizmu wspólnoty obywatelskie czy ustawami niszczącymi strukturę i niezależność władzy sądowniczej. Pytamy w takiej sytuacji, co się stało z polską kulturą prawną albo gdzie byli prawnicy, gdy ustawa ta przechodziła kolejne szczeble procedur ustawodawczych.

Solidna podstawa

Polska jako państwo w pełni demokratyczne od 1989 roku przyjęła model jednolitych 5-letnich studiów prawniczych, które obecnie prowadzone są w oparciu o ustawę o szkolnictwie wyższym z 27 lipca 2005 roku. Uprawnienia do prowadzenia takich studiów ma w Polsce około 30 wydziałów prawa, z których połowa działa w ramach państwowych uniwersytetów, połowa zaś w wyższych szkołach o charakterze prywatnym. Nadzór nad poziomem kształcenia w szkołach wyższych w Polsce sprawuje Komisja Akredytacyjna przy Ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego, regularnie wizytująca te szkoły. Dotychczasowy model studiów prawniczych nie realizował wzorca bolońskiego w zakresie możliwości wykorzystania studiów dwustopniowych. Wcielane są natomiast w życie inne aspekty modelu bolońskiego, takie np. jak system punktowy, zaliczanie studiów zagranicznych, luźna organizacja studiów etc. Istniejący model studiów prawniczych został zaakceptowany jako podstawa do odbycia aplikacji prawniczych prowadzonych przez samorządy zawodowe adwokatów, radców prawnych, notariuszy i komorników oraz aplikacji państwowej, przygotowującej do zawodu sędziowskiego w ustawach dotyczących tych zawodów. Warto podkreślić, że jednolite prawnicze studia magisterskie są od zawsze zakorzenione w polskiej kulturze prawnej, a taki ich charakter wiązany jest z wymogami bezpieczeństwa obrotu prawnego, konstytucyjnym statusem zawodów zaufania publicznego i wymogami wymiaru sprawiedliwości.

W ostatnich miesiącach roku 2012 przy milczącej akceptacji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na kilku uczelniach pojawiły się uproszczone studia prawnicze dostępne dla osób posiadających licencjaty z dowolnego kierunku. Pierwszy zorganizował je Wydział Prawa Uniwersytetu Gdańskiego w formie studiów zaocznych. Wywołało to żywą dyskusję, w której ja także wziąłem udział, wypowiadając się kilkakrotnie na łamach „Rzeczpospolitej", w tonie protestu przeciw idei i formie wprowadzenia tych studiów . „Rynkowy" sukces tych studiów porównałem też do rynkowego sukcesu chińskiej tandety. Moim zdaniem skrócone studia prawnicze są przede wszystkim nielegalne, bowiem nie zmieniono w sposób jednoznaczny przepisów ustawy i rozporządzeń wykonawczych przewidujących model studiów jednolitych. Wprowadzający te studia powołują się na przepisy ustawy, które pozwalają wydziałom mającym uprawnienia do habilitowania autonomicznie kształtować program studiów, ale może to się odbywać jedynie w ramach jednolitych studiów magisterskich. Szczególnie szkodliwe jest wprowadzanie studiów dwustopniowych w formie zaocznej, cechującej się zaniżoną liczbą godzin dydaktycznych. Jest rzeczą oczywistą, że wprowadza się je w tej formie wyłącznie w wysoce nieetycznych celach zarobkowych, korzystając z wyjątkowego dopuszczenia odpłatności tych studiów na  uczelniach państwowych.

Złamanie zasad ustawowych wzbudza zainteresowanie innych szkół wyższych chętnych do podjęcia tego rodzaju działalności zarobkowej w warunkach malejących naborów, spowodowanych niżem demograficznym. Wobec milczenia właściwych organów państwowych przewidywać można szybki rozwój tego zjawiska. Jak dotychczas protest przeciw nowym pomysłom wniosła Krajowa Rada Sądownictwa – konstytucyjny organ stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Także w ramach corocznych spotkań Dziekanów Wydziałów Prawa podjęto kilkakrotnie ten problem, zajmując jednoznaczne stanowisko negatywne. Przeciw wprowadzeniu eksperymentalnej formy studiowania wypowiedział się też Komitet Nauk Prawnych PAN.

Rozregulowany rynek

W moich publikacjach prasowych akcentowałem związek inflacji poziomu uproszczonych studiów z upadkiem dalszych stadiów przygotowania do zawodów prawniczych.  Wprowadzanie w życie pierwszej ustawy deregulacyjnej spowodować może jedynie upadek istniejących firm i kancelarii prawniczych (co już można zaobserwować), a na początek zwalniać one będą młodszy personel.

Rozregulowany rynek wolnych zawodów zamiast ułatwić, utrudni zakładanie nowych firm i kancelarii, które nie uzyskają niezbędnych, minimalnych dochodów na rozregulowanym rynku. Projekt deregulacji jako typowe przedsięwzięcie populistyczne, odwracające uwagę od rzeczywistych powodów bezrobocia, pokazujący zarazem wspólnego, korporacyjnego „wroga", cieszy się poparciem wszystkich orientacji politycznych, tłoczących się wręcz, by być blisko deregulacyjnego sukcesu. Nie ma zatem szans powstrzymania dalszych prac deregulacyjnych. Pewna nadzieja wiąże się natomiast z możliwością zaskarżenia przygotowywanych gniotów ustawowych do Trybunału Konstytucyjnego, naruszają one bowiem liczne wartości konstytucyjne, takie jak: prawo do tworzenia i autonomii wspólnot zawodowych i samorządowych, prawo do swobodnej działalności gospodarczej, prawo do własności firm, w których istnienie ustawy deregulacyjne ingerują, zasadę ochrony praw nabytych, nadużycie prawa przeciw wolności gospodarczej i zawodowej i inne.

Wrócić wypada do działalności populistów wewnątrz uniwersyteckich środowisk prawniczych. Fakty dokonane wywołują oczywiście dyskusję w tych gremiach i jak to w dyskusji, pojawia się grupa zwolenników bezprawnych działań, jak sądzę zamierzająca przyłączyć się do finansowego sukcesu uproszczonych, komercyjnych studiów. Dyskusja taka była potrzebna, ale przed ewentualną reformą. Warto się w jej ramach przyjrzeć doświadczeniom tych państw europejskich, które wprowadziły do studiów prawniczych elementy procesu bolońskiego, prowadzące do pogorszenia jakości tych studiów. Państwa te odchodzą od tego systemu. Nie ma tu miejsca na szczegółową analizę tych zjawisk, ale można w tej mierze odesłać do opracowania B. Sitka i P. Polaczuka: „Reforma szkolnictwa wyższego. Kształcenie prawników w Polsce na tle doświadczeń innych państw europejskich. Forum Prawnicze 10/2012" czy do wydanej w Hadze kilka miesięcy temu książki: „Towards Inovation in Legal Education" pod redakcją profesora P. Policastro zawierającą i moje studium.

Oczywiście, czym innym jest dzielenie studiów prawniczych na dwa etapy, czym innym zaś przyjmowanie na studia II stopnia licencjatów, np. po studiach technicznych. Szukając jakichś porównań, łatwo zauważyć, że np. na studiach I stopnia można wykształcić felczera i potem zrobić go lekarzem, ale czy poddamy się leczeniu inżyniera, który został lekarzem po 2 latach studiów (a wiedzę „ogólną" zdobył wcześniej na dowolnych studiach licencjackich)? Prawnik jest też lekarzem, ale od nie mniej ważnej „sprawiedliwości" albo od ochrony majątku! Pamiętając o wiekach historii studiów prawniczych i ich dzisiejszej roli, nie tak znowu odmiennej, zwolennikom pochopnych reform przypomnijmy paremię „quieta non movere" (spokojne nie ruszać), jakby specjalnie stworzoną na potrzeby oceny omawianych zdarzeń.

Uniwersalne wykształcenie

Pamiętajmy, że w ramach zróżnicowanej oferty dydaktycznej na wydziałach prawa prowadzone są trzyletnie licencjackie studia administracyjne i dwuletnie uzupełniające administracyjne studia magisterskie. Pozwalają one dostarczyć kadr o bardziej uniwersalnym w stosunku do klasycznych studiów prawniczych wykształceniu, bazującym wszakże na wiedzy prawniczej. Co do istniejącego systemu wnoszą skrócone magisterskie prawnicze studia zaoczne oraz pojawiające się w ostatnich miesiącach prawnicze studia licencjackie w formule łączonej z innym zakresem wiedzy (jako np. prawno-ekonomiczne, prawno-finansowe, prawno-medyczne etc). Licencjackie studia łączone wydają się nie przynosić szkody rynkowi ani absolwentom, choć gwarantują jedynie elementy wiedzy objętej ich zakresem. Z pewnością nie mogą jednak rodzić roszczenia w zakresie ich kontynuacji jako magisterskich studiów prawniczych. Wchodzą jednak w formułę zastrzeżoną dla pięcioletnich jednolitych studiów prawniczych. Można je ewentualnie kontynuować jako magisterskie w pierwotnej formule, uzyskując wykształcenie złożone z dwóch połówek (magister prawa i ekonomii), które okazać się może atrakcyjne na rynku pracy czy też z punktu widzenia konkretnego pracodawcy. Takie studia składane powodują wszakże wątpliwość, czy element prawniczy ma być dominujący. Równie uprawnione stają się bowiem np. studia ekonomiczno-prawne czy socjologiczno-prawne, a te z kolei nie muszą być prowadzone na wydziałach prawa. Przy ich prowadzeniu np. na wydziale ekonomii i na poziomie licencjackim wymagany byłby tylko jeden wykładowca-prawnik ze stopniem doktora habilitowanego, a to stawia pod znakiem zapytania jakość wiedzy prawniczej uzyskiwanej w takich warunkach. Czy zatem dla takich studiów łączonych należy przyjąć inne wymagania ustawowe? Wydaje się to konieczne.

Prowadzone już na Wydziałach Prawa Uniwersytetu Gdańskiego i Wrocławskiego (oraz w jednej z prywatnych szkół warszawskich) zaoczne uproszczone studia prawnicze jako „kontynuacja licencjatów" z dowolnego kierunku nie mają w zasadzie żadnego związku z modelem klasycznym i są jedynie postacią obejścia ustawowego wymogu pięcioletnich studiów magisterskich z powołaniem się na niewiążący „wzorzec boloński", zarzucany już po kilku latach eksperymentów w większości państw europejskich. Wydział Prawa UG i UWr. robi na nich chwilowo tzw. kasę, ale kosztem innych Uczelni i wyprowadzania studentów na manowce. Studia te, po ich coraz liczniejszych negatywnych ocenach, nie powinny bowiem dawać uprawnień do wykonywania zawodów prawniczych. Mogą być natomiast źródłem kadr np. dla ministerialnych czy prowincjonalnych „gabinetów politycznych", których znaczna część oferuje etaty państwowe, poszukując osób mających ogólne wyobrażenia o zasadach funkcjonowania państwa i prawa.  Oferowanie studiów uproszczonych odbić się musi na kondycji jednolitych studiów magisterskich. Nie jest to zdaje się zmartwienie autorów owej dziwnej i nieetycznej rewolucji, ale staje się problemem innych wydziałów prawa, niezamierzających rezygnować z klasycznej formuły studiów. W ostatnim czasie można się było dowiedzieć z artykułów prasowych, że Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przygotowuje rozporządzenie „przywracające" studia pięcioletnie na prawie i innych kierunkach (co jest o tyle dziwne, że nie było wyraźnego uchylenia wcześniejszego rozporządzenia wymieniającego obligatoryjne rodzaje studiów pięcioletnich). Dzieje się tak, ponieważ kolejne Wydziały Prawa postanowiły przyłączyć się do „gdańskiego sukcesu", nie tyle z własnej woli, co z konieczności. Protestować zaczęli także studenci studiów jednolitych obserwujący boczne ścieżki skróconego dojścia do tytułu magistra.

Minister Kudrycka wraz z ministrem Biernackim skierowali 7 listopada 2013 r. pismo do rektorów szkół wyższych w sprawie przygotowania nowych koncepcji studiów na potrzeby deregulacji kolejnej transzy 195 zawodów. Jak wiadomo, podstawowym zamysłem deregulacyjnym jest rezygnacja z jakichkolwiek wymogów w sferze wykształcenia. Tym razem idzie jednak o takie studia „o profilu praktycznym, których ukończenie stanowić będzie podstawę do zwolnienia z części lub całości postępowania kwalifikacyjnego do wykonywania danego zawodu". Widzę tu wiele niejasności i zagrożeń w razie wprowadzenia w życie tych pomysłów. Albo chcemy solidnych studiów pięcioletnich, albo studiów praktycznych. Czy te „praktyczne" to rzeczywiście studia, czy powrót do idei „techników", bo przecież słowo „studia" zakłada wiedzę teoretyczną i twórczą pracę samodzielnie wykonywaną? Czy deregulacja będzie teraz zawierała wymóg posiadania studiów, których jeszcze nie ma? Czy dotychczasowy magister będzie mógł wykonywać „elitarny" zawód wymagający studiów „o profilu praktycznym"? Może uzyska taką możliwość, ale bez „zwolnienia z postępowania kwalifikacyjnego"? Jak widać, nowoczesność rodzi się w bólach.

Pod dyskusję

Na koniec tych uwag poddaję pod dyskusję propozycję kreatywnego zaadaptowania bolońskiej koncepcji studiów trójstopniowych. Zwykle system ten rozumie się jako liberalizację wymogów i „mieszanie" kierunków kształcenia. Wyobraźmy sobie jego zastosowanie do studiów prawniczych na innej zasadzie. Etap pierwszy, licencjacki, jako solidne studia prawnicze w zakresie prawa pozytywnego, oparte na uzgodnionym przez wydziały prawa kanonie przedmiotów obligatoryjnych i bez przedmiotów pobocznych. Etap ten miałby na celu przygotować urzędnika administracji. Etap drugi, dwuletni, poszerzenie i specjalizacja wiedzy: zwrot ku historii, studiom porównawczym, przedmiotom aplikacyjnym (sala sądowa, klinika prawa, mediacje, arbitraż etc). Etap ten zawierałby też wymóg specjalizacji i wypuszczał magistra cywilistyki, karnistę, administratywistę, finansistę, konstytucjonalistę, prawnika unijnego, który w dodatku część studiów (nawet przedłużonych) odbył w języku obcym, także za granicą. Ta specjalizacja oparta na solidnych i uniwersalnych prawniczych studiach licencjackich nie stanowiłaby przeszkody w kandydowaniu do zawodów spoza specjalizacji. Byłaby tylko szkołą umiejętności pogłębionego studiowania prawa, ucząca m e t o d y, którą i tak stosuje prawnik, gdy wymaga się od niego odpowiedzi na nowe pytania bądź podejmowania nowych wyzwań (typu skierowania sędziego cywilisty do orzekania w sprawach karnych) bądź powierzenia radcy prawnemu prowadzenia sprawy za granicą. Tak pomyślany etap drugi w sposób naturalny prowadzi do etapu trzeciego zakończonego doktoratem, co nie wyklucza podjęcia pracy, zwłaszcza w obszarze objętym badaniami. Ten obraz wydaje mi się znacznie bardziej sensowny niż mieszanie rodzajów wykształcenia i dawanie inżynierowi tytułu magistra prawa po dwóch latach zaocznych studiów uzupełniających.

Autor jest profesorem prawa, kierownikiem Katedry Prawa Konstytucyjnego i Integracji Europejskiej na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego

W dniu 29 grudnia 1989 r. głęboka rewizja Konstytucji PRL wprowadziła na czoło jej postanowień i systemu wartości „demokratyczne państwo prawne urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej". Nowa polska konstytucja z 2 kwietnia 1997 r. przeniosła tę zasadę z art. 1 do 3, utrzymując jej dominująca pozycję. Doświadczając w Polsce coraz częściej korupcji, demagogii i niekompetencji w najwyższych kręgach władzy, coraz częściej szukamy oparcia w tej zasadzie, bo w istocie służyć ma ona ochronie najsłabszych grup adresatów prawa. Ochrona nie jest prosta, gdy jej szukamy przed ustawą, będącą nośnikiem niesprawiedliwości, taką np. jak ustawa „deregulacyjna", będąca w istocie administracyjną ingerencją w odradzające się po latach komunizmu wspólnoty obywatelskie czy ustawami niszczącymi strukturę i niezależność władzy sądowniczej. Pytamy w takiej sytuacji, co się stało z polską kulturą prawną albo gdzie byli prawnicy, gdy ustawa ta przechodziła kolejne szczeble procedur ustawodawczych.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego