Okoliczności kolizji z prawem nie były bynajmniej dramatyczne. Prawnik przyjechał do Sztokholmu i spotkał się ze znajomą. Poszedł z nią do restauracji, a później do hotelu, w którym pili whisky. Mężczyzna odwiedził też klub nocny, a po wyjściu poszedł na spacer. Wówczas napotkał prostytutkę. Nie podejrzewał jednak jej profesji. Myślał, że to bywalczyni knajp. Pojechał z nią do swojego hotelu, gdzie kobieta, ku irytacji prawnika, zaczęła domagać się pieniędzy z góry. Cała sytuacja wydała się mężczyźnie absurdalna. Gdy kazał jej opuścić pokój hotelowy, zapukała policja, która śledziła mężczyznę od momentu,w którym podszedł do prostytutki na ulicy. Na tym się kończy narracja prawnika. Według kobiety wyszła ona z pokoju z własnej woli, gdy próby wydobycia zapłaty z góry okazały się bezskuteczne. Prawnik miał już w taksówce przystać na sumę 2 tys. koron za godzinę seksu. Gdy policja chciała wyprowadzić delikwenta i zająć się nim zgodnie z przepisami prawa o osobach nietrzeźwych (którego stosowanie krytykuje się zresztą za to, że pijanych aż w 90 procentach przypadków osadza się w policyjnym areszcie, a nie w szpitalu), ten stawiał silny opór. Policja zmuszona była przycisnąć go ściany, a potem przewrócić na podłogę, by móc nałożyć mu kajdanki.
Na tym opowiadanie się urywa. Podobnych narracji prawdopodobnie jest tyle, ilu złapanych delikwentów za kupno lub usiłowanie transakcji na usługi seksualne.
Sąd uznał, że prawnik nie jest w stanie wytłumaczyć, w jakich okolicznościach znalazł się akurat na ulicy Mäster Samuelsgatan w centrum Sztokholmu, znanej jako miejsca oferowania usług seksualnych, gdzie mężczyzna nawiązał kontakt z kobietą natychmiast chętną do pojechania z nim do hotelu. Wersja, że nie zrozumiał, iż była lekkich obyczajów, wydała się sądowi niewiarygodna, choć jego obrońca skonstatował, że samo obcowanie z prostytutką zabronione nie jest.
Nie w tym jednak sęk. Chodzi o konsekwencje. Za kupowanie seksu zarówno kobiet, jak i mężczyzn grozi grzywna lub więzienie do roku. W 1999 r. Szwecja jako pierwszy kraj na świecie zdelegalizowała kupno usług seksualnych, ale nie ich sprzedaż. Penalizacją objęta jest także próba płacenia za seks. Za łamanie prawa grozi też czasem utrata pracy. Tylko jednak czasami. Są bowiem równi i równiejsi. W ubiegłym roku np. naczelny prokurator, którego złapano w pokoju hotelowym na gorącym uczynku, nie musiał rozwiązywać umowy o pracę. To jeszcze nie wszystko. Z tego względu, że prokurator miał pensję wysokości 72 tys. SEK (ok. 31 tys. zł) i groziła mu utrata pracy, sąd ustalił na jego prośbę grzywnę na minimalnym poziomie. Komisja ds. dyscypliny szwedzkiej policji zdecydowała jednak, że prokurator może zachować zatrudnienie w Izbie Prokuratorskiej, ponieważ zaistniały okoliczności łagodzące. Prokurator bowiem w momencie, gdy „płacił za seks, znajdował się w swoim gorszym okresie", charakteryzującym się nadużywaniem alkoholu. Teraz jednak jest na dobrej drodze do zwalczenia swoich słabości. Orzeczenie komisji dyscyplinarnej nie wpłynie też prawdopodobnie na wysokość minimalnej grzywny. Winny jest jednak świadom, że stracił zaufanie i nie może powrócić do tych samych obowiązków pracy w Izbie Prokuratorskiej.
Ostatnio oburzenie wywołał 24-letni polityk z rady gminy Göteborg, który pracował również jako sekretarz socjalny. Polityk zapłacił za usługi seksualne, za co został skazany na grzywnę 12 tys. koron. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt , że media solidarnie przemilczały przynależność polityczną radnego. Okazało się bowiem, że jest przedstawicielem ugrupowania Zielonych, partii, z którą sympatyzuje 41 proc. dziennikarzy kraju (najwięcej reprezentuje radio i telewizję). Polityk feminista bije się w piersi, podobnie jak inni złapani na gorącym uczynku klienci, i mówi, że to najgorsza pomyłka w jego życiu. Był „strasznie" pijany, a czyn koliduje z jego wszystkimi zasadami moralnymi. Zapowiedział, że złoży dymisję.