Niemilknąca w mediach wrzawa w sprawie rzekomego nadużywania przez lekarzy tzw. klauzuli sumienia skłania do poważnej wymiany opinii o feralnej regulacji prawnej, która jest jej przyczyną. Chodzi tu naturalnie o pierwsze zdanie w przepisie art. 39 ustawy z 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty, które dla jasności wywodu zostanie tu przypomniane in extenso: „Lekarz może się powstrzymać od wykonywania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem, z zastrzeżeniem art. 30 (nieistotnym w tym przypadku – przyp. aut.), z tym że ma obowiązek wskazać realne możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym oraz uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej".
Definicja przeczy słowom
Nadużycie tak sformułowanej „klauzuli sumienia" polegać ma na tym, że lekarze, którzy odmawiają dokonania zabiegu, uchylają się też często od określonych w tym zapisie obowiązków informacyjnych. Nie tylko zatem coraz częściej odmawiają kierowania pacjentek do innego lekarza bądź podmiotu medycznego, ale również uchylają się od uzasadniania odmowy w dokumentacji medycznej pacjentki, ograniczając się do powtórzenia w niej wyrażeń ustawowych, czyli wskazania niezgodności tego świadczenia zdrowotnego z ich sumieniem.
Mniej zorientowany w tym problemie czytelnik może niewinnie zapytać, dlaczego ww. przepis ma w ogóle zastosowanie do aborcji, która nie jest działalnością polegającą na leczeniu. Może podnosić, że przecież ciąża nie jest chorobą, przeciwnie – świadczy dobrze o stanie zdrowia kobiety. Jak zatem uznać przerwanie ciąży za świadczenie zdrowotne?
Takie pytania są często stawiane także publicznie, głównie z tej przyczyny, że stan prawny w omawianym przedmiocie jest po prostu ukrywany przed opinią publiczną. Ustawa z 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej traktuje aborcję jak każde inne świadczenie zdrowotne. Przesądza o tym ustawowa definicja świadczenia zdrowotnego zawarta w art. 2 ust. 1 pkt 10, w myśl której są to „działania służące zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne wynikające z procesu leczenia lub przepisów odrębnych regulujących zasady ich wykonywania". Teraz wszystko staje się już jasne: wprawdzie aborcja nie jest działaniem służącym zdrowiu ani też w ogóle związanym z leczeniem, pozostaje jednak bez wątpienia „innym działaniem medycznym wynikającym... z przepisów odrębnych". Te „przepisy odrębne" to oczywiście kompleksowa regulacja zawarta w art. 4a ustawy z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.
Wiadomo od dawna, że definicja ustawowa może otwarcie przeczyć znaczeniu użytych w niej słów. Znane z polskiego prawa tego przykłady, jak „kara śmierci" czy „w rozumieniu ustawy rak jest rybą", uzyskały godnego współtowarzysza w postaci podanej wyżej definicji „świadczenia zdrowotnego", które polegać ma także na odbieraniu życia dziecku nienarodzonemu.