Odpowiedź autora projektu prawa grup spółek prof. Andrzeja Szumańskiego („Rzeczpospolita" z 7 września 2020 r.) na przedstawioną przeze mnie krytyczną ocenę projektu („Rzeczpospolita" z 18 sierpnia) wymaga odpowiedzi. Autor nie odniósł się merytorycznie do licznych argumentów wskazujących na negatywne skutki dla spółek i polskiej gospodarki, jakie wywołałoby uchwalenie proponowanej regulacji.
Projekt trudno oceniać inaczej niż jako wyraz niszczycielskiej filozofii prawa spółek, skoro zmusza on menedżerów jednoosobowych spółek zależnych do wykonywania wszelkich poleceń spółki matki, w tym prowadzących do upadłości spółki córki. W spółkach z udziałowcami mniejszościowymi umożliwiono natomiast dowolny transfer wartości na rzecz matki, z pogwałceniem elementarnych interesów mniejszości, byleby tylko nie doszło do niewypłacalności córki lub zagrożenia niewypłacalnością. Grabież korporacyjna awansowała do rangi preferowanego standardu prawnego. Z filozofią projektu koresponduje używane przez autora porównanie procesu tworzenia przepisów do meczu jastrzębi i gołębi. Na legislacyjnym placu boju pozostały tylko jastrzębie.
Czytaj także: Ministerstwo Finansów chce zrobić ze spółki komandytowej podatnika CIT
Autorzy projektu nie dostrzegają, jak bardzo sprzeczne z polską i europejską tradycją prawną są rozwiązania projektu. Zezwolenie na dowolne działania szkodzące spółkom, jej udziałowcom mniejszościowym i wierzycielom, połączone z możliwością następczego podnoszenia roszczeń odszkodowawczych z tytułu dokonanych w majestacie prawa naruszeń, to realizacja radykalnego modelu ochrony ex post. Zmusza on do prowadzenia sporów sądowych i zmierza nawet dalej niż promujące litygację rozwiązania amerykańskie.
Prawidłowe funkcjonowanie takiego modelu wymaga istnienia wyspecjalizowanych sądów i rozwiniętej obsługi prawnej, a ponadto ugruntowanej instytucji powództw zbiorowych (class action) i actio pro socio (derivative suit). Konieczne jest też istnienie reguł zapewniających przebicie korporacyjnej zasłony w sytuacjach nadużyć. Niewydolny system polskiego sądownictwa nie jest w stanie spełnić funkcji przypisanej mu przez autorów projektu. Już istnienie samych standardów najczęściej skłania uczestników obrotu do ich przestrzegania, co czyni zbędnym korzystanie z kosztownej i czasochłonnej ochrony sądowej o niepewnym wyniku. Skuteczność modelu litygacyjnego wobec generowanych kosztów jest podawana w wątpliwość nawet w uwarunkowaniach amerykańskich.