Prof. Krzysztof Rączka: Prawo wybrałem z lenistwa

Rozmowa: Prof. Krzysztof Rączka dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego

Publikacja: 04.11.2014 14:09

Prof. Krzysztof Rączka: Prawo wybrałem z lenistwa

Foto: ROL

Rz: Czy kiedy zjawił się pan po raz pierwszy jako student na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, przyszło panu do głowy, że zostanie pan dziekanem?

Prof. Krzysztof Rączka:

Wtedy absolutnie nie myślałem, że moje życie może się tak potoczyć. Do dziś pamiętam jednak, jak przekraczałem bramę UW – ten moment mocno wrył mi się w pamięć.

Czemu wybrał pan właśnie Wydział Prawa?

Z lenistwa. Najpierw złożyłem dokumenty na Wydział Historii. Potem się jednak zorientowałem, że egzamin z historii na prawo nie obejmuje starożytności. Policzyłem swoje siły i doszedłem do wniosku, że nie zdążę nauczyć się całości. Przeniosłem więc dokumenty. I dzisiaj wiem, że to była najlepsza decyzja w moim życiu!

Czyli lenistwo popłaciło?

W tym przypadku jak najbardziej.

A same studia? Czy były dla pana trudne?

Wspominam je jako przyjemne i lekkie.

Lekkie?

Tak. Jeśli ma się odpowiednie predyspozycje, studiowanie prawa nie powinno sprawiać większych trudności.

Jakie to predyspozycje?

Umiejętność logicznego myślenia i systematyczność. Przypominanie sobie o nauce na tydzień przed rozpoczęciem sesji może się okazać spóźnione. Każdy mój  pierwszy wykład w roku akademickim rozpoczynam właśnie od przekazania tej rady studentom. Niestety, nie zawsze się do niej stosują...

Pamięta pan egzamin, który sprawił panu największą trudność?

Po egzaminie z prawa pracy nie byłem pewien, czy w ogóle otrzymałem ocenę pozytywną. Zdawałem go u profesora Zbigniewa Salwy. Po uniwersytecie krążyły o nim legendy. Na egzamin ustny wchodziły zazwyczaj trzy osoby, dlatego mówiło się: „jeden Salwa, trzy trupy". Nie było to jednak do końca sprawiedliwe, profesor był bowiem bardzo życzliwym, przyzwoitym człowiekiem. Kiedy ja u niego zdawałem, właśnie wszedł w życie nowy kodeks pracy, którego zresztą profesor był autorem. Po moich odpowiedziach profesor dopytywał wnikliwie, czy to, co mówię, to naprawdę świeży towar, czy to aktualne przepisy. Dlatego kiedy wyszedłem i zajrzałem do indeksu, byłem szczerze zaskoczony, kiedy zobaczyłem ocenę bardzo dobrą...

Dlaczego specjalizował się pan właśnie w prawie pracy?

To zasługa właśnie profesora Salwy – mojego mistrza i nauczyciela. Być może pozytywnie zapamiętał mnie właśnie podczas tego egzaminu, ponieważ gdy skończyłem studia, zaprosił mnie na rozmowę i oznajmił: „Będzie pan ze mną pracować". Praca naukowa była moim marzeniem, więc odpowiedziałem tylko: „Tak jest, panie profesorze".

O tym, jakim był człowiekiem, świadczy chociażby to, jak zachował się podczas obrony mojej pracy doktorskiej. Pamiętam, to był maj, rozpętała się burza. Gdzieś w okolicy strzelił piorun. Ja, niewiele myśląc, palnąłem: „To salwa na moją cześć". Cała sala oniemiała. A profesor tylko się roześmiał, żadnych konsekwencji tego mojego wybryku nie było...

Od lat to pan jest nauczycielem i autorytetem dla studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Lubi  pan uczyć?

Tak. To bardzo rozwija. Na początku pracy na uczelni zastanawiałem się, co będę robił ze studentami przez 60 godzin ćwiczeń. Wszystko wydawało mi się takie proste i oczywiste, że wyłożenie tego mogłoby zająć o wiele mniej czasu. Z biegiem lat tej materii przybywa, widzę coraz więcej problemów, mam coraz więcej wątpliwości i raczej trudnością jest dla mnie zmieszczenie się w regulaminowym, przeznaczonym na wykłady czasie.

Jak doszło do tego, że został pan dziekanem?

To wina studentów. Namówili mnie do kandydowania. Wcześniej byłem prodziekanem do spraw studenckich, w związku z tym często mieli ze mną do czynienia. Widocznie chcieli tę współpracę kontynuować.

Musi więc pan chyba dobrze rozumieć ich problemy...

Staram się. Ale zawsze trzeba tu wyważyć dwa punkty widzenia. Jest student ze swoją sprawą, ale jest także wydział, który jest ogromną organizacją. Nie da się każdego przypadku rozstrzygnąć indywidualnie. Muszą istnieć pewne reguły, które nie doprowadzą do bałaganu i które wszyscy muszą respektować.

Co jest dla pana najtrudniejsze ?w pełnieniu funkcji dziekana?

Zarządzając wydziałem, trzeba zawsze pamiętać, że pracownicy naukowi to indywidualności. Do każdego trzeba podchodzić inaczej. Nie jest to łatwe, ale konieczne.

—rozmawiała ?Katarzyna Borowska

Rz: Czy kiedy zjawił się pan po raz pierwszy jako student na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, przyszło panu do głowy, że zostanie pan dziekanem?

Prof. Krzysztof Rączka:

Pozostało 96% artykułu
Opinie Prawne
Sławomir Paruch, Michał Włodarczyk: Wartości firmy vs. przekonania pracowników
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ulotny urok kasowego PIT
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił