Czy Trybunał nie gubi człowieka? - Tomasz Brydak o nowym regulaminie ETPCz

Dla ludzi, którzy zostali skrzywdzeni przez własne państwo, Europejski Trybunał Praw Człowieka jest ostatnią instancją. Ostatnią nadzieją na sprawiedliwość – każe pamiętać prawnik Tomasz Brydak.

Publikacja: 15.02.2015 14:00

Czy Trybunał nie gubi człowieka? - Tomasz Brydak o nowym regulaminie ETPCz

Foto: ROL

Uczestnicy zjazdu przedstawicieli stałej delegacji CCBE (The Council of Bars and Law Societies of Europe – Rady Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy) przy Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu w Brukseli dyskutowali nad niedawno wprowadzonymi zmianami  wynikającymi z reformy Trybunału, które mają przyśpieszyć rozpoznawanie skarg.

Nowy przepis art. 47 regulaminu Trybunału wprowadził zaostrzone wymagania formalne  wnoszenia skarg. Dla przypomnienia od stycznia 2014 r. obowiązuje nowy formularz skargi. Dla niewprawnego oka jest łudząco podobny do starego. To jednak tylko pozory.

Teraz Trybunał może odrzucić skargę sporządzoną przez profesjonalistę (adwokata, radcę prawnego), jeżeli np. uzna, że nie zostały dołączone wszystkie niezbędne załączniki. Kiedyś natomiast, zanim Trybunał podjął tak ważną dla skarżącego decyzję, prosił o dostarczenie brakującego załącznika, nie przekreślając na tym etapie szansy na pochylenie się nad jego sprawą.

Gdzie się podziałaś, ideo

Oczywiście, wprowadzone niedawno zmiany mogą się wydawać racjonalne. Skoro w obecnej sytuacji rynkowej, jak twierdzą niektórzy, jest więcej prawników niż spraw, to każdy skarżący na pewno znajdzie odpowiedniego pełnomocnika, który powinien wiedzieć, jakie załączniki ma zawierać skarga do Trybunału. Na pewno też zostaną przeprowadzone odpowiednie szkolenia dla prawników, które wyczulą ich na nowe restrykcyjne formalne wymagania.

Zapewne powodem zmian było usprawnienie procedur. Trybunał, szczególnie polska sekcja, co roku jest zalewany nie setkami, ale tysiącami spraw, w większości nienadających się do rozpatrzenia.

– Przy całym szacunku dla Trybunału, mam wrażenie, że gdzieś w tych wszystkich procedurach  zgubiła się idea. Idea, aby to każdy Europejczyk, niezależnie od tego, czy ma profesjonalnego pełnomocnika czy nie, w poczuciu naruszenia jego podstawowych praw mógł liczyć na bezstronną międzynarodową, czyli ponadpaństwową, instytucję. Opinie o tym, że Trybunał „gubi gdzieś człowieka" słychać coraz częściej, zwłaszcza wśród bardziej doświadczonych kolegów adwokatów.

Aby nie pozostać gołosłownym, przedstawiam niestety prawdziwą historię...

Podczas jazdy samochodem pan X zostaje zatrzymany przez nieoznakowany samochód policji. To może się zdarzyć każdemu z nas. Zatrzymanie nastąpiło w miejscu publicznym. Dodajmy, że w wyniku licznych nieporozumień doszło do... brutalnego pobicia pana X przez funkcjonariuszy.

Chciał zabić, a potem się pobił

Niestety, brutalność policji nie jest rzadkością. Co więcej, bardzo rzadko można ją wykazać ze względu na trudności dowodowe, jak również postępowanie organów ścigania.

Widząc obrażenia, jakie spowodowali, funkcjonariusze policji obrali kuriozalną strategię. Poczuli się zupełnie bezkarni. Zamiast posypać głowę popiołem, postanowili wejść w rolę ofiar pana X i oskarżyć go o to, że to on spowodował bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym i nawet usiłował ich zabić. Prokurator prowadzący postępowanie, chociaż widział obrażenia, jakich doznał pan X, odmówił wezwania lekarza. Zamiast tego wszczął postępowanie karne przeciwko niemu, stawiając mu zarzuty zgodne z zeznaniami policjantów.

Gdyby nie skuteczna obrona oraz rzetelni, bezstronni sędziowie, pan X zostałby skazany na kilkanaście lat pozbawienia wolności. Prokuratura zaskarżyła jednak wyrok uniewinniający, podejmując próby doprowadzenia do skazania. W rezultacie tego postępowania pan X przez prawie pięć lat od pobicia i przedstawienia zarzutów do prawomocnego wyroku uniewinniającego żył z widmem skazania go na kilkanaście lat pozbawienia wolności. Jednocześnie obrońca pana X zainicjował postępowanie przeciwko funkcjonariuszom policji, którzy w sposób oczywisty przekroczyli swoje uprawnienia, a dodatkowo złożyli fałszywe zeznania przed sądem.

Jakość okazała się mniej ważna

I tu dochodzimy do  smutnego zakończenia. O ile prokuratura w postępowaniu przeciwko panu X była dość rychliwa, o tyle w przypadku funkcjonariuszy policji nie była już w stanie prowadzić postępowania w  normalnym tempie. Pomimo licznych skarg i zażaleń ze strony pełnomocnika poszkodowanego pana X doszło do przedawnienia. W efekcie  funkcjonariusze policji – sprawcy brutalnego pobicia – fałszywie oskarżający przed sądem pana X o popełnienie bardzo groźnych przestępstw nie ponieśli żadnej odpowiedzialności. Nasuwa się więc refleksja, że od początku policjanci pozostawali pod ochroną organów państwa, otrzymując niezrozumiały kredyt zaufania wymiaru sprawiedliwości.

Wydawać by się mogło, że to wzorcowa sprawa, która powinna trafić do Strasburga. Trybunał Praw Człowieka powinien wnikliwie prześwietlić ją pod kątem tego, czy nie doszło tu do naruszenia problematycznego dla naszego kraju art. 3 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (dotyczy zakazu tortur i nieludzkiego lub poniżającego traktowania). Dodatkowo taka sprawa wydaje się ważna dla ogólnego poczucia sprawiedliwości, a ewentualny wyrok, który zapewne zaistniałby w przestrzeni publicznej, mógłby pozytywnie wpłynąć na praktyki w polskiej policji.

I tu kolejne zaskoczenie. Trybunał uznał, że sprawa nie nadaje się do rozpatrzenia w „normalnym" trybie, a dla skarżącego pana X wystarczająca będzie jednostronna deklaracja państwa polskiego o naruszeniu konwencji oraz zapłata 30 tys. zł rekompensaty.

Warto zaznaczyć, że do pobicia pana X doszło w 1996 r., skarga do Trybunału została złożona w 2009 r., natomiast decyzja Trybunału została wydana... 30 września 2014 r.

Ktoś może zauważyć, że w sumie nic złego się nie stało. Pan X dostał rekompensatę, państwo polskie przyznało się, że doszło do naruszenia art. 3 konwencji. Ja jednak uważam, że coś jest nie tak. I nie chodzi o to, że pan X musiał czekać wiele lat na przyznanie mu racji. Mam wrażenie, że w tym przypadku w pogoni za jak największa wydajnością Trybunał zbyt łatwo odpuścił i nie spełnił pokładanej w nim nadziei. A trzeba pamiętać, że dla ludzi, którzy zostali skrzywdzeni przez – jakkolwiek by to patetycznie nie brzmiało – ich kraj/państwo, wyrok Trybunału jest ostatnią instancją, ostatnią nadzieją na sprawiedliwość.

Autor jest adwokatem, przez blisko dwa lata pracował w Registry of the European Court of Human Rights w Strasburgu

Opinie Prawne
Zacharski, Rudol: O niezależności adwokatury przed zbliżającymi się wyborami
Opinie Prawne
Tomasz Tadeusz Koncewicz: najściślejsza unia pomiędzy narodami Europy
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Dane osobowe też mają barwy polityczne
Opinie Prawne
Piotr Młgosiek: Indywidualna weryfikacja neosędziów, czyli jaka?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy repolonizacja zamówień stanie się faktem?