Nie łudźmy się, że na dwóch zmianach wydajność sądów wzrośnie dwukrotnie. No może trochę gdzieś, gdzie brakuje sal, gdyż liczba sędziów będzie taka sama, i nie wiadomo, czy po reorganizacji staną się bardziej wydajni.
W czasie epidemii administracje sądów i Temidy powinny dążyć do zminimalizowania strat i skupienia się na sprawach pilnych i najważniejszych oraz na zdrowiu sędziów, urzędników i podsądnych. Temu być może posłuży rozproszenie pracowników sądów i rozpraw, ale raczej nie usprawni rozpatrywania spraw, a już nie dwukrotnie, jak by dwie zmiany sugerowały.
Czytaj także: Ministerstwo Sprawiedliwości o pracy w sądach: dwie zmiany to nie przymus
Aby dwie zmiany były realne i zwiększyły wydajność sądów, musiałaby wzrosnąć radykalnie liczba orzekających sędziów, albo też musieliby oni pracować dłużej. A wiele wskazuje, że już pracują ponad miarę. O zwiększeniu liczby sędziów nikt nie marzy. W tej sytuacji zostaje tylko zmniejszenie liczby spraw w sądach. I ta opcja, od której odżegnywali się kolejni, raczej nieskuteczni reformatorzy Temidy III RP, jest tym bardziej aktualna w czasie epidemii. Chciałbym wierzyć, że tylko nadzieja na szybkie zakończenie epidemii, co się niestety nie sprawdza, tłumaczyła do pewnego momentu, że nie wprowadzono priorytetu dla spraw ważnych. Ponieważ jednak od lat pojawiają się przedziwni puryści, twierdząc, że nie sposób odróżnić spraw ważniejszych od mniej ważnych, odpowiadam: sprawa o 100 tys. zł jest ważniejsza niż o 10 tys. zł, a sprawa o kradzież 10 tys. zł jest ważniejsza od kradzieży 100 zł, i z tego powodu zresztą trafiają one do innych sądów.
To oczywiste marnotrawstwo – poświęcanie czasu i pieniędzy błahym sprawom, kiedy ważniejsze czekają. Niestety nie wiemy, czy epidemia ustąpi za miesiąc czy za rok, i trudno namawiać do poważnych reform w tym niepewnym czasie. Można je jednak częściowo wprowadzić, a jak się sprawdzą w epidemii, to i na normalne czasy się przydadzą.