Reklama

Prof. Mikołaj Małecki o nowelizacji przestępstw z nienawiści: "przepisy nielogiczne i groźne"

Regulacje, które miały zapobiegać rasizmowi, ksenofobii i homofobii, w gruncie rzeczy same takie się stały - pisze prof. Mikołaj Małecki.

Publikacja: 08.03.2025 15:59

W 2023 roku przestępstw z nienawiści było 893, wynika z policyjnych danych, na których opiera się OB

W 2023 roku przestępstw z nienawiści było 893, wynika z policyjnych danych, na których opiera się OBWE

Foto: Adobe Stock

Legislacyjne losy przestępstw z nienawiści to mieszanka oczekiwań, słusznych postulatów i wielu kontrowersyjnych decyzji ustawodawczych, które wywracają do góry nogami sens nowelizacji.

Nowelizacja kodeksu karnego dotycząca przestępstw z nienawiści. Dobre intencje projektodawcy

Zgodnie z projektem (druk sejmowy nr 876) do art. 199, 256 i 257 kodeksu karnego miały zostać dodane powody nienawistnych działań sprawcy: niepełnosprawność, wiek, płeć i orientacja seksualna. Nie budzi to kontrowersji. Zmienić miał się także opis zachowania, tak by sprawca nie działał „z powodu”, lecz „w związku z” konkretną cechą popychającą go do ataku. W uzasadnieniu projektu wskazano: „Projekt rozszerza odpowiedzialność karną przez zastąpienie znamienia strony podmiotowej „z powodu jej przynależności” pojęciem „w związku z przynależnością”, co spowoduje, że odpowiedzialność karna za przestępstwa z art. 119 § 1 k.k. i art. 257 k.k. będzie możliwa także wówczas, gdy pokrzywdzony nie będzie obdarzony cechą, która wywołała zachowanie sprawcy (…)”.

Cel przedłożenia jest w pełni uzasadniony. Niewątpliwie korzystne dla ochrony dobra prawnego byłoby oderwanie oceny konkretnego zdarzenia od faktycznej przynależności osoby lub grupy na rzecz ustalania wyłącznie motywacji sprawcy, który atakuje je z powodów nienawistnych. Założenia nowelizacji wymagały prawidłowego odzwierciedlenia w treści uchwalonych przepisów. I tu pojawił się problem.

Czytaj więcej

Zmiany w kodeksie karnym. Sejm uchwalił przepisy o przestępstwach z nienawiści

Przestępstwa z nienawiści. Dlaczego sejmowa komisja popełniła błąd

W pierwszym czytaniu sejmowym do projektu powrócił zaimek „jej”: działanie sprawcy w związku z przynależnością/cechą „jej”, czyli osoby lub grupy. Jednak 5 marca 2025 r. Komisja Nadzwyczajna ds. zmian w kodyfikacjach zarekomendowała wykreślenie słowa „jej”. Zarazem projektowany „związek” zamieniono na obowiązujące dziś określenie „z powodu”.

Reklama
Reklama

Pozostawienie tego ostatniego sformułowania zasługuje na pozytywną ocenę. Określenie „w związku” zawarte w pierwotnym przedłożeniu rządowym odwoływało się do związku rozumianego szerzej, niekoniecznie subiektywnie, lecz obiektywnie. Znamię to wymagałoby wykazania obiektywnie istniejącego związku pomiędzy działaniem sprawcy a cechą wskazaną w przepisie. Celowe usunięcie znamienia „z powodu” podkreślałoby konieczność wykazywania związku popełnionego czynu z rzeczywistą przynależnością lub cechą, którą faktycznie obdarzona jest dana osoba lub grupa.

Z kolei powód to znamię strony podmiotowej czynu zabronionego, które opisuje nastawienie psychiczne sprawcy. Sprawca przystępuje do czynu powodowany określoną cechą osoby lub grupy osób, którą zamierza pokrzywdzić – chodzi o jego nastawienie i jego zamiar, a nie obiektywne cechy pokrzywdzonych.

Czytaj więcej

Mikołaj Małecki: Nie skreślać „jej”

Jednak pozostawienie w przepisie „powodu” samo w sobie nie jest w stanie zmienić tendencji orzeczniczych, w myśl których należy weryfikować rzeczywistą cechę osoby, z powodu której została ona zaatakowana. Wykreślenie zaimka „jej” nic tu nie pomoże, a zaszkodzi z innej, zasadniczej przyczyny, o której pisałem już w tej rubryce. Wykreślenie słowa „jej” powoduje, że zaostrzonej karze podlegać będzie np. sprawca stosujący przemoc z powodu rasy lub orientacji seksualnej – nieważne czyjej. Przepis nie będzie już określał, o czyją cechę chodzi. To sugeruje, że liczyć ma się też cecha sprawcy, na zasadzie: pobił mnie, bo jest uchodźcą, bo jest gejem itd. Brzmi groźnie i strasznie.

Regulacje, o których mowa, stracą swój antydyskryminacyjny charakter i zaczną oznaczać coś zupełnie odwrotnego: doszukiwanie się większej winy sprawcy z powodu jego naturalnych cech

Przepis będzie miał postać: „X działa z powodu Y”. Żadne słowo użyte w tym zdaniu nie wskazuje na to, by X działający z powodu swojego własnego wyznania lub pochodzenia nie podpadał pod tak skonstruowaną regulację. Przepisy w uchwalonej wersji będą więc umożliwiać badanie pochodzenia, wyznania czy orientacji seksualnej również sprawców, po to, by ustalić, czy przypadkiem nie były one powodem ich działania. Regulacje, o których mowa, stracą swój antydyskryminacyjny charakter i zaczną oznaczać coś zupełnie odwrotnego: doszukiwanie się większej winy sprawcy z powodu jego naturalnych cech.

Reklama
Reklama

Oczywiście nie o to chodziło w projektowanej nowelizacji. W praktyce nie liczy się jednak to, co chciano zrobić, lecz to, co faktycznie zrobiono. Przyjęte regulacje nie sprawią również, że nie trzeba będzie badać rzeczywistych cech danej osoby, ale wystarczy skupić się na motywacji sprawcy, nawet jeśli działał on w błędzie.

Czytaj więcej

Aktywiści LGBTQ protestują. Nie chcą udowadniać w sądzie, że są gejami

Trudno zrozumieć, w jaki sposób uchwalona regulacja miałaby zapobiec badaniu tych kwestii. Na gruncie przepisu mówiącego o działaniu z powodu przynależności lub cechy nadal trzeba będzie ustalić te parametry w sposób faktyczny – są to przecież tzw. znamiona przedmiotowe czynu zabronionego. Stwierdzenie, że ktoś robi coś z powodu czegoś, nie oznacza, że liczą się tylko jego wyobrażenia i motywacje. „Coś”, co jest powodem działania, może leżeć poza sprawcą i musi realnie istnieć.

Co to oznacza, że ktoś działa z powodu orientacji seksualnej?

Na tym problemy się nie kończą. Słowo „przynależność” wywołuje naturalne pytanie: chodzi o przynależność kogo/czego? Wykreślenie słowa „jej” nie wpływa na wykładnię słowa „przynależność”. Bez zaimka „jej” przepis okazuje się problematyczny w jeszcze innym sensie.

Co to bowiem oznacza, że ktoś działa z powodu orientacji seksualnej? Nie czyjejś orientacji (projekt zakłada oderwanie cechy od osoby), lecz „w ogóle” jakiejś orientacji seksualnej. Chodziłoby więc o swoisty wpływ na sprawcę abstrakcyjnej cechy nieprzypisywanej żadnej osobie ani grupie. Nie mam pojęcia, w jaki sposób abstrakcyjnie rozumiana niepełnosprawność, wiek czy narodowość mogłaby stanowić powód działania sprawcy, który atakuje konkretną osobę. To, co da się ustalić, to związek między przemocą a czyjąś niepełnosprawnością, a nie abstrakcyjnym, nieskonkretyzowanym pojęciem.

Czytaj więcej

Przestępstwa z nienawiści. Sejm zmienia ważny projekt na ostatniej prostej
Reklama
Reklama

Wszystko to sprawia, że przyjęte przepisy nie realizują celów pierwotnego przedłożenia, są nielogiczne i przede wszystkim groźne w kontekście stygmatyzowania sprawców. Mówiąc wprost: przepisy, które miały zapobiegać rasizmowi, ksenofobii i homofobii, w gruncie rzeczy same takie się stały.

Autor jest doktorem habilitowanym, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego, prowadzi portal DogmatyKarnisty.pl

Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Wczasowa łódka konna, czyli o zakazie reklamy alkoholu
Opinie Prawne
Piotr Podgórski: Projekt wysokiego ryzyka
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: TK, czyli organ pomocny politykom, dla obywateli bezużyteczny
Opinie Prawne
Mariusz Brunka, Arseniusz Finster: Starostowie z bezpośredniego wyboru?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie Prawne
Tomasz Zalewski: Włoska lekcja cyberbezpieczeństwa
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama