Po ośmiu godzinach przesłuchania 6 maja przed Komisją śledczą ds. Pegasusa zostały przedstawione olśniewające dla społeczeństwa wnioski. Otóż okazało się, że decyzję w sprawie zakupu systemu podjął ówczesny minister sprawiedliwości, zrealizował ją ówczesny wiceminister, a urzędnicy resortu odgrywali rolę pomocniczą i realizowali polecenia służbowe, niekiedy nie mając pełnej wiedzy na temat celu podejmowanych działań. Zaskakujący finał tego odcinka prac sejmowego gremium.
Komisja ds. Pegasusa ustaliła to, co wiedzieliśmy od początku
Na marginesie można zadać pytania: Czy nie jest to jednak wiedza powszechna w tej sprawie? Czy mechanizm działania urzędników odbiega od niestety typowego? Czy wreszcie z punktu widzenia oceny legalności i celowości zakupu i stosowania tego sytemu operacyjnego ma znaczenie, kto kiedy przyszedł, wyszedł, w co był ubrany i czy biuro CBA ma bardziej komfortowe warunki do podpisania umowy niż ministerstwo? Czy awans zawodowy oraz dodatki specjalne dla urzędnika ministerialnego to już zwrot akcji w przesłuchaniu, czy dopiero jego zapowiedź? Kto ma pomóc społeczeństwu zrozumieć tę telenowelę sejmową? Który z wątków jest głównym, a który wpadkowym lub w ogóle niedoniosłym?
Czytaj więcej
Na Wiejskiej ruszyły trzy komisje śledcze. I powróciły stare wątpliwości co do sposobu ich działania i skuteczności.
Czy Sąd Najwyższy wypowiedział się o stosowaniu Pegasusa?
Tradycyjnie już przewodnicząca komisji podkreśliła swoją rolę uznając, że jako prowadząca posiedzenie może dowolnie przerywać zarówno wypowiedzi osoby wezwanej, jak i członków komisji. W końcu ustalona procedura zadawania pytań i udzielania głosu przez przewodniczącą innym członkom i członkiniom komisji nie wiąże samej przewodniczącej. Sprawa, w której przerwano pytania i odpowiedź osoby wezwanej była na tyle doniosła, że nie cierpiała zwłoki. Dotyczyła bowiem uchwały SN z 26 kwietnia 2024 r. wydanej przez sędziego SN, który oceniał zasadność zastosowania systemu operacyjnego posiadającego wszystkie cechy Pegasusa. Konieczne było zatem dopytanie czy w uchwale padła nazwa konkretnego systemu, bo bez tej nazwy, jak należy rozumieć cel pytania przewodniczącej, uchwała nie ma znaczenia i nie wywołuje skutków prawnych…
Trudno podjąć polemikę z takim stanowiskiem, bo przecież jeśli obiekt A posiada cechy obiektów należących do określonego zbioru, to wcale nie jest oczywiste, że wypowiedź dotycząca całego zbioru obejmuje również ów obiekt A. W ten sposób przewodnicząca komisji mocą swojej funkcji i autorytetu prawnego wyraziła opinię o braku znaczenia uchwały SN dla prac komisji.