Nie było wielu chętnych do ubiegania się o stwierdzenie, że zarażając się koronawirusem, zapadli na chorobę zawodową. Według raportu Instytutu Medycyny Pracy dotyczącego zeszłorocznych danych, w 1053 przypadkach chorych na Covid-19 orzeczono, iż była to choroba zawodowa. To w sumie niewiele, jeśli spojrzy się na liczby: mamy w Polsce ponad 150 tys. osób z uprawnieniami do wykonywania zawodu lekarza i ponad 300 tys. pielęgniarek – a właśnie ta grupa zawodowa miała najtrudniej. Największy szacunek należy się tym, którzy mimo bezpośredniego zagrożenia swojego życia i zdrowia nieśli pomoc wszystkim chorym.

Ale powraca pytanie, czy wszyscy pracownicy, którzy byli narażeni na zachorowanie w miejscu pracy, wiedzieli o tym, że z tego tytułu należą im się dodatkowe świadczenia od państwa. I to niebagatelne – ze stwierdzeniem choroby zawodowej wiąże się możliwość uzyskania jednorazowego odszkodowania lub nawet stałej renty – także po osobie zmarłej. Zważywszy na skalę pandemii, te tysiąc spraw – wobec ponad stu tysięcy polskich ofiar koronawirusa – to jednak niewiele.

Czytaj więcej

Renta za Covid-19: Ubezpieczeni tracą świadczenia przez brak wiedzy

I nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tym razem rządzący nie kwapili się z szeroką informacją dla opinii publicznej. Członkowie rządu, z minami pełnymi troski o los społeczeństwa, raz po razie zapewniali o nowych miejscach w żłobkach, o tym, jak udało się zabezpieczyć obywateli przed zarazą, zakazując im wstępu do lasu… Ale żeby ogłosić, że państwo odpowiada finansowo za pracownicze skutki pandemii, chętnych nie było. Kampanii informacyjnych nie prowadzono. Tutaj rządzący postanowili zaoszczędzić.

Nawet teraz teoretycznie można jeszcze wszcząć stosowne procedury. Tylko że z biegiem czasu coraz trudniej będzie udowodnić, iż do zakażenia doszło w miejscu pracy, że ktoś swym zaniedbaniem naraził innych na zachorowanie. Tym bardziej że epidemia została już odwołana i nie ma woli powracania do tych przykrych spraw. Jeszcze ktoś sobie przypomni o jakichś respiratorach, maseczkach… Po co to komu?