Formalnie dopiero teraz wracamy do normalności, choć już w lutym 2022 r., kiedy rozpoczęła się inwazja na Ukrainę, pandemia i jej skutki zostały szybko wyparte ze świadomości społecznej.
W czasach covidu państwo wydało setki nakazów, zakazów oraz nadzwyczajnych rozwiązań, które dotknęły większości sfer życia prywatnego i publicznego. Ograniczono mobilność, a w ślad za tym szło rozluźnienie rygorów (np. terminów) administracyjnych, podatkowych czy związanych z postępowaniami sądowymi. Zmieniły się choćby zasady uzyskiwania pozwoleń na budowę czy terminy związane z upadłością przedsiębiorstwa. Okazało się przy tym, że to, co trzeba było dotąd załatwiać w urzędzie, można teraz zrobić korespondencyjnie lub online.
Czytaj więcej
Odwołanie stanu zagrożenia epidemicznego to zarazem pożegnanie z wieloma ułatwieniami dla przedsiębiorców.
Czy wszystkie ograniczenia w covidzie były potrzebne
W lipcu część tych rozwiązań pójdzie w zapomnienie, ale część zostanie, gdyż słusznie uznano, że uproszczenia przynoszą korzyść wszystkim bez względu na pandemię. Powrót do tego, co było, niesie ze sobą jednak ryzyka. Przede wszystkim obywatele i przedsiębiorcy powinni teraz szczególnie uważać, aby nie wpaść w pułapkę przywróconych procedur i terminów – nieuwaga może być kosztowna (np. w sprawach podatkowych). Szkoda, że rząd, który tak ochoczo wprowadzał nadzwyczajne rozwiązania i informował o nich na konferencjach prasowych, teraz nie zrobił dużej kampanii informacyjnej, która wskazywałaby jasno, co wiąże się z formalnym końcem pandemii.
Czytaj więcej: