Do wahnięć w orzecznictwie dochodzi zwłaszcza w trakcie kształtowania się pewnej linii orzeczniczej. Zazwyczaj jest krótki okres, kiedy mamy jedną, dwie, trzy konkurencyjne linie. To normalne, ale nie może za długo trwać. Głównym zadaniem NSA jest właśnie dostrzeganie takich zjawisk i ich likwidowanie zwłaszcza poprzez uchwały składów siedmiu sędziów. Jest to także cena za tzw. stanowiony system prawa. Nie ma takiego ustawodawcy na świecie, który stanowiłby normy niewymagające interpretacji, bo wynika to z niedokładności i otwartości języka etnicznego, w którym jest ono tworzone. Z tego powodu sądy nie ograniczają się do wykładni czysto językowej i często poszukują znaczenia przepisu, odwołując się do jego pozycji w systemie prawa czy funkcji.
Tylko w prawie podatkowym mamy wskazówkę w ordynacji podatkowej, aby niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów rozstrzygać na korzyść podatnika. Jest jednak wiele innych dziedzin prawa. Pojawia się tu stary problem, kiedy można podjąć wykładnię prawa. W praktyce sędziowskiej bardzo trudno dzisiaj rozpocząć stosowanie prawa od stwierdzenia: tekst jest jasny. Sędziowie nie ograniczają się do przeczytania tekstu ustawy, to jest z reguły uważane za błąd, chyba że sprawa ma charakter typowy i jest zgoda co do jego rozumienia. Sędziowie z reguły są zwolennikami czegoś, co nazwałbym wykładnią kompleksową, w której się przeprowadza wykładnię językową, systemową i funkcjonalną i dopiero wyważa wynik. Kwestia niedającej się usunąć wątpliwości pojawia się dopiero wtedy, kiedy z tych złożonych czynności nie powstaje zdecydowana argumentacja za nadaniem takiej a nie innej treści przepisowi i nie udaje się to nawet składowi powiększonemu.
Klauzula rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika wzbudziła wiele emocji. Czy jej stosowanie będzie dużym problemem dla sądów?
Sądzę, że nie, jeżeli przyjmiemy jej rozumienie, które przed chwilą opisałem, czyli że przeprowadzamy kompleksową wykładnię i jeśli nie mamy po niej wyniku jednoznacznego, stosujemy klauzulę. Sądzę jednak, że to będą rzadkie wypadki.
Wielu podatników jest przekonanych, że ze względu na jakość polskiego prawa podatkowego wygraną w większości spraw mają w kieszeni.
Do utrwalenia takiego przekonania nie można dopuścić. Z jednej strony nie można tego przepisu lekceważyć, bo on jest, ale z drugiej strony to nie oznacza, że jeżeli tylko coś ma być na moją niekorzyść, to mam prawo unieważnić wszystkie poglądy. Byłoby z punktu widzenia etycznego niedobre, żeby ucinać w zasadzie dyskusję, dając przewagę interesowi nad argumentacją. Najpierw wszystko musi być wyargumentowane, musi być przeprowadzona bardzo rzetelna interpretacja. Moim zdaniem kategoria interesu musi pojawić się dopiero na końcu. Przypadków zupełnie „nieinterpretowalnych" przepisów jest bardzo mało.