Polski Ład bardzo zmienił krajobraz podatkowy. Księgowi i doradcy czują się jak postaci z dobrego thrillera według recepty Hitchcocka. Najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie. Bo jak tu doradzić klientowi, co ma zrobić, gdy jest tyle zmiennych. Do tego one same ciągle się zmieniają. A na wybór formy opodatkowania zostało już tylko kilka dni. Termin mija 21 lutego.
Na łamach „Rzeczpospolitej” wiele razy postulowaliśmy odroczenie Polskiego Ładu. Rząd, pewien sukcesu swojej reformy, był głuchy na uwagi. Przepisy weszły w życie. Nie trzeba było wiele czasu, by ujawniły się pierwsze usterki. I ciągle pojawiają się nowe. I wątpliwości, które resort finansów stara się objaśniać.
Czytaj więcej:
Nic dziwnego, że rząd przygotowuje kolejne nowelizacje, by naprawić kolejne błędy. Sejm właśnie uchwalił poprawki: dochód, od którego przedsiębiorcy zapłacą składkę zdrowotną, będzie liczony na korzystniejszych dla nich zasadach. Dzięki temu składka nie będzie tak bolesna. Tyle że te zasady jeszcze nie obowiązują i nie ma pewności, że przed 21 lutego zaczną. A decyzje do tego czasu trzeba podjąć. Jeśli się pomylimy, to my, a nie rząd, stracimy.
Co zatem mają robić przedsiębiorcy? Słuchać księgowych i doradców podatkowych, którzy sami działają z duszą na ramieniu? A okoliczności naglą i nie ma czasu na rozpoznanie terenu. Każdy stawia krok, nie wiedząc, co ma pod butem. Uff, tym razem nie wybuchło... Kolejny krok. I kolejny. Zimny pot na czole, a w głowie wątpliwości: czy wzięliśmy pod uwagę wszystkie okoliczności? Czy dobrze robimy?