Obecny rząd w sferze gospodarczej sytuuje się pomiędzy etatyzmem a działaniami wolnorynkowymi. Werbalnie więcej jest chyba tego pierwszego. Przykłada bowiem wielką wagę do wdrożenia programów, w którym państwo ma odgrywać aktywną rolę, jak Mieszkanie+ czy plany reindustrializacji, nabierające już konkretniejszych kształtów na przykład w odniesieniu do przemysłu stoczniowego. Pojawiają się również miłe ekonomicznym liberałom zapowiedzi obniżki podatku dochodowego dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw czy też opracowanie, na razie tylko w ogólnych założeniach, tzw. pakietu proprzedsiębiorczego w Ministerstwie Rozwoju. Szczególnie na tym ostatnim polu istnieje rzeczywista możliwość poszerzenia swobody gospodarczej.
Jak zmienić przepisy
Obiecującą z punktu widzenia deregulacji dziedzinę prawa administracyjnego stanowią przepisy o szeroko rozumianych inwestycjach budowlanych, a więc prawo budowlane i ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Zmiany prowadzące do ich odbiurokratyzowania można by podzielić na trzy zasadnicze grupy.
Do pierwszej należy zaliczyć działania o charakterze doraźnym, możliwe do osiągnięcia szybką nowelizacją. Warto byłoby rozważyć zwolnienie większości robót budowlanych z reglamentacji prawnej. Nieliczne wyjątki, czyli pozostanie przy wymogu uzyskania pozwolenia na budowę i/lub zgłoszenia, powinny objąć jedynie budowę (nadbudowę, rozbudowę) oraz te prace, które rzutują bezpośrednio na bezpieczeństwo, jak choćby operowanie przy instalacjach gazowych i elektrycznych.
W odniesieniu do innych, mniej wrażliwych robót można by wprowadzić obowiązek wykonania stosownego projektu przez osobę z uprawnieniami w połączeniu z obligatoryjnym fachowym nadzorem. Jako wyjątek mogłyby się utrzymać decyzje „lokalizacyjne" (odpowiednik obecnych warunków zabudowy) przy robotach budowlanych, które wymagają natychmiastowego działania dla ochrony życia i mienia. Ilustrację takiej sytuacji stanowią działania mające na celu zabezpieczenie przeciwpowodziowe.
Drugą grupę postulowanych zmian określa zamiar zachowania obecnie obowiązującego systemu nadzoru budowlanego z położeniem akcentu na likwidację zbędnych wymagań techniczno-administracyjnych, które nie tyle poprawiają bezpieczeństwo, co podnoszą koszty inwestycji. W tym celu, po dokonaniu przeglądu obowiązującego prawa, trzeba by podjąć trud wyeliminowania z niego nienormatywnych regulacji dotyczących warunków technicznych. Te, które by pozostały, a zapewne byłoby ich już o wiele mniej, powinny zostać wzmocnione w ramach zapewnienia funkcji ochronnej. Innymi słowy, „odchudzone" przepisy winny się skupiać na podniesieniu bezpieczeństwa wykonania inwestycji i przyszłej eksploatacji powstałego obiektu budowlanego czy sieciowego. Dla dalszego ułatwienia ich stosowania mogłyby, w miarę możliwości legislacyjnych, zostać sformułowane w postaci zakazów i nakazów. Tak przekonstruowana imperatywna część prawa budowlanego w zakresie technicznym tworzyłaby zamknięty system wymagań bez odstępstw, wyjątków i pozostawiających pole do urzędniczych interpretacji nieścisłości.