Tomasz Pietryga: Orwell z Monty Pythonem tańczą covidowego walca

Jeżeli PiS uchwali nową ustawę covidową, postawi na głowie obecne podejście do walki z pandemią. Najnowszy projekt jest tak absurdalny, że to musi być blef.

Publikacja: 30.01.2022 14:08

Prezes PiS Jarosław Kaczyński na sali sejmowej

Prezes PiS Jarosław Kaczyński na sali sejmowej

Foto: PAP/Tomasz Gzell

W dotychczasowym podejściu do pandemii system premiował osoby zaszczepione, które ze względu na certyfikat covidowy mogły swobodniej podróżować lub wchodzić do placówek publicznych. Rozwiązania przygotowane przez posła Hoca nakładające na pracodawców obowiązek weryfikacji szczepień budziły protesty wśród niezaszczepionych i w samym PiS.

Ugrupowanie znalazło się w rozkroku. Z jednej strony chciało realizować strategię „miękkiej perswazji” w stosunku do antyszczepionkowców, z drugiej zaś obawiało się, że ograniczenie praw obywatelskich dla tej grupy, odbije się niekorzystnie na poparciu wyborczym, a nawet spójności całego ugrupowania.

Projekt Hoca przepadł, a w jego miejsce pod koniec tygodnia pojawił się nowy. Jego filozofia, jest zupełnie inna. Nie ma już znaczenia, czy ktoś jest zaszczepiony, czy nie ważne, czy się przetestował, przychodząc do pracy. Konsekwencją braku takiego badania może być sankcja odszkodowawcza, niespotykana dotąd w polskim prawie. Przy czym rola państwa sprowadzona do roli egzekutora. O reszcie będą decydowały indywidualne wybory obywateli i relacje pracodawca- pracownik.

Projekt chce zbudować iście orwellowski mechanizmy walki z Covid i kontroli tych, którzy nie chcą się poddać rygorom sanitarnym. Według wizji autorów podejrzanym, oskarżonym, uznanym za winnego rozprzestrzeniania covida w miejscu pracy może być każdy. Pracownik może oskarżyć drugiego pracownika o zarażenie i domagać się od niego nawet 15 tys. odszkodowania. To samo może zrobić pracodawca wobec zatrudnionego, a nawet zatrudniony wobec pracodawcy. Wszystkie konfiguracje są możliwa. Najlepiej nie ufać nikomu i zachować czujność.

A mechanizm w skrócie wygląda tak. Projekt przyznaje pracownikom uprawnienie do testowania się raz w tygodniu na koszt państwa. Daje jednocześnie pracodawcy, bez względu na formę prawną relacji z pracownikiem możliwość żądania okazania wyniku test antycovidowego. Jeżeli pracownik zrobi badania, a następnie okaże test, nic mu nie grozi. Sytuacja zmienia się, gdy odmówi jego przeprowadzenia lub okazania. I w tym momencie zaczynają się schody, zmierzające równymi stopniami do absurdu. Jeżeli bowiem okaże się, że ktoś zaraził się w firmie, pracodawca może przeprowadzić śledztwo wśród potencjalnie podejrzanych, (którzy nie okazali testu), wskazanych przez zakażonego ( bo np. przebywali w jednym pomieszczeniu).

Zakażony i teoretycznie poszkodowany pracownik może też złożyć do pracodawcy wniosek o specjalne odszkodowanie od takich osób, które teoretycznie mogły go zakazić, w wysokości maksymalnie nawet 15 tys. zł. Jeżeli taki wniosek wpłynie do pracodawcy, ten uruchamia administracyjną machinę przeciwko nietestowanym sprawcom, lub nawet całej grupie, która odmówiła testowania, wysyłając ich listę do wojewody.

Wojewoda nakłada decyzję o odszkodowaniu i wystawia tytuł egzekucyjny, tak aby w razie oporu oskarżonego, pieniądze sprawnie mógł wyegzekwować komornik. Oczywiście oskarżony ma prawo do odwołania, a nawet pójścia do sądu administracyjnego, zajmie mu to jednak kilka lat.

Najbardziej przerażające w tym projekcie jest to, że aby zostać oskarżonym i ukaranym specjalnym odszkodowaniem, wcale nie trzeba być chorym na covid, można być nawet po trzech dawkach szczepień - najistotniejsze jest, czy pracownik wykonał test i okazał go pracodawcy. Rzeczywista wina nie ma tu żadnego znaczenia. Zresztą, jak jej dowieść, ponad wszelką wątpliwość, że do zakażenia doszło na pewno w firmie, a nie tramwaju, metrze, czy sklepie - a jego źródłem, w określonym czasie, była konkretna osoba. O miarodajności testów covidowych, w danej chwili szkoda nawet pisać itd. itd.

Ustawa przewiduje różne konfiguracje takich zdarzeń. Podobne procedury odszkodowawcze mogą być otwarte na wniosek samego pracodawcy wobec pracownika, a także pracownika wobec pracodawcy, jeżeli ten uzna, że pracodawca zaniedbał i nie zapewnił bezpieczeństwa w firmie, gdyż nie- testował pracowników. W takiej sytuacji również należy się nawet 15 tys. zł odszkodowania.

Trudno powiedzieć, jakie intencje przyświecały autorom tego pomysłu, ale jedno jest pewne - są na najlepszej drodze nie tylko do ośmieszenia restrykcji covidowych, ale doprowadzenia do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec przyjętych rygorów sanitarnych. Państwo wprowadzając ograniczenia w zakresie swobód obywatelskich- musi kierować się sprawiedliwością i rozsądkiem, a to, co serwuje - nie jest ani sprawiedliwe, ani racjonalne. Czy można ukarać tylko na podstawie domniemania, prawdopodobieństwa, że mógł teoretycznie zarazić, bo nie zrobił testu. To już wyższe wyżyny absurdu.

Wprowadzone orwellowskie mechanizmy, są też zachętą do niszczenia relacji międzyludzkich w miejscu pracy, tworzenia atmosfery nieufności, a nawet mogą prowokować wewnętrzne porachunki, między pracownikami. Jakże łatwym celem stanie się pracodawca, wystarczy, że wpuści do firmy jednego nieprzetestowanego, aby móc zostać oskarżonym o zaniedbania, które teoretycznie mogły doprowadzić do rozprzestrzeniania się pandemii w miejscu pracy.

Generalnie nieufność i oskarżenie ma stać się stałym elementem życia w firmie.

To tak absurdalne, że nie wierzę w to, aby ktoś na serio chciał uchwalić ten projekt. Raczej intencją autorów jest, żeby został odrzucony, po jego „celebracji” w Sejmie. PiS nie chce żadnych rozwiązań legislacyjnych w tej sprawie. Trudno inaczej tłumaczyć sytuację, że partia, która potrafiła przyjąć w dobę ustawę o sądach, nie może zrobić tego przez wiele tygodni, i to w sprawie zdrowia publicznego. To legislacyjna gra na czas, na przeczekanie piątej fali Covid, tak aby nie zrazić do siebie ani sanitarystów, ani antyszczepionkowców. Innego logicznego uzasadniania dla tak absurdalnego projektu nie ma.

Czytaj więcej

Obowiązkowe testy to dla rządu sposób na pandemię

Czytaj więcej

Kolega z pracy ma płacić za nasz COVID. Sejm ujawnił projekt PiS

W dotychczasowym podejściu do pandemii system premiował osoby zaszczepione, które ze względu na certyfikat covidowy mogły swobodniej podróżować lub wchodzić do placówek publicznych. Rozwiązania przygotowane przez posła Hoca nakładające na pracodawców obowiązek weryfikacji szczepień budziły protesty wśród niezaszczepionych i w samym PiS.

Ugrupowanie znalazło się w rozkroku. Z jednej strony chciało realizować strategię „miękkiej perswazji” w stosunku do antyszczepionkowców, z drugiej zaś obawiało się, że ograniczenie praw obywatelskich dla tej grupy, odbije się niekorzystnie na poparciu wyborczym, a nawet spójności całego ugrupowania.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: W co gra Tomasz Szmydt? Małpa z brzytwą na ramieniu Łukaszenki
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Jak chroni się dane w sądach? Cóż…
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o zabezpieczeniu TK i reakcji komisji ds. Pegasusa: "Pogłębianie chaosu"
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Czy obowiązuje nas nowelizacja języka polskiego?
Opinie Prawne
Kazus Szmydta. Wypadek przy pracy sądownictwa administracyjnego czy pytanie o jego sens?
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?