Problem tzw. legalności dowodów w ostatnim czasie nabrał szczególnego znaczenia, głównie za sprawą głośnego już wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 27 kwietnia 2017 r. (II AKa 213/16). Wyrokiem tym Sąd uwolnił oskarżonych D.D. i M.K. od zarzutu popełnienia m.in. przestępstwa z art. 230 § 1 kodeksu karnego polegającego na powoływaniu się na wpływy w Urzędzie Miasta w W. i jego poszczególnych jednostkach organizacyjnych. Uznał, że jakkolwiek oskarżeni dopuścili się korupcji, to nie ma żadnych podstaw do przyjęcia, iż dopuściliby się tego przestępstwa również bez współdziałania prowokatora. Wspomniany wyrok i sprawa, w której został wydany, ma tu jednak drugorzędne znaczenie. Z punktu widzenia dalszych rozważań najistotniejszy jest bowiem właśnie fakt, że D.D i M.K. oskarżeni zostali o popełnienie czynu, do którego dokonania zostali nakłonieni.
Owoc zatrutego drzewa
Na początek o samej legalności dowodów, którym to kryterium jeszcze do niedawna się nie posługiwano. Oczywiście, za nielegalne uznawane były dowody uzyskane wbrew obowiązującym zakazom, jak stosowanie tortur lub przesłuchiwanie adwokata na okoliczności, o których dowiedział się, broniąc oskarżonego. Dowody takie były jednak wyłączone, niejako a limine, z procesu dowodzenia, a podstawowym kryterium oceny była ich wiarygodność.
Sytuacja się zmieniła z chwilą, gdy ustawodawca sięgnął po metody dowodzenia, które powszechnie uznawano za wątpliwe – przynajmniej z moralnego punktu widzenia. Z chwilą wprowadzenia do formalnego procesu prowokacji czy zakupu kontrolowanego odżyła też dyskusja o legalności dowodów uzyskiwanych tego rodzaju metodami. Kropkę nad ,,i" w dyskusji o ,,owocach zatrutego drzewa" postawiono, gdy ustawodawca postanowił zalegalizować również możliwość posługiwania się dowodami wytworzonymi poza oficjalnym tokiem procesu przez pozostałe strony postępowania karnego, w tym oskarżonego. Naturalną tego konsekwencją było wprowadzenie przepisu stwarzającego konieczne ograniczenia dla tak rozumianej inicjatywy dowodowej stron.
Ustawodawca zdecydował więc, że niedopuszczalne jest przeprowadzenie i wykorzystanie dowodu uzyskanego do celów postępowania karnego za pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w art. 1 § 1 kodeksu karnego. Stąd tylko mały krok do obecnego brzmienia art. 168a kodeksu postępowania karnego, który wzbudza tak wiele kontrowersji.
Co jest tego powodem? Oczywiście przede wszystkim niezręczność ustawodawcy. Przepis zezwalający w pewien sposób na łamanie prawa, mało tego: pozwalający wywodzić z tego skutki prawne, nie mógł zostać zaaprobowany przede wszystkim przez doktrynę. Ta widzi w nim nie tylko naruszenie zasad gwarancyjnych, ale wręcz zachętę do gromadzenia dowodów za pomocą czynów zabronionych, co prawda innych niż wskazane w tym przepisie (zabójstwo, pozbawienie wolności czy spowodowanie umyślnego uszczerbku na zdrowiu), niemniej równie nielegalnych. Pogląd ten podziela większość autorów zajmujących się prawem procesowym.