Były w niej rzeczowe uwagi, po co np. angażować duchownych do wyborów ławników, ale dominowała znana od lat melodia, wygrywana przez, nazwijmy tak, dyżurnych interpretatorów konstytucji w czasie sporu o Trybunał, w czasie kolejnych reform Ziobry. Teraz padło na Gersdorf.
Prezes Gersdorf do reformatorów Sądu Najwyższego nie należy. Uważa, że jest on w dobrej kondycji, a jej projekt w niczym nie ujmuje statusowi obecnych sędziów i jego kierownictwa. Jak sama zresztą powiedziała otwarcie, trudno wymagać, aby postulowała np. skrócenie własnej kadencji. Trudno się z tym się nie zgodzić, można wręcz to odczytać, że proszę, macie nasz projekt, z dość sensowną reformą dyscyplinarek sędziowskich i nadzwyczajną korektą orzeczeń, bez burzenia struktury SN.