Spór wokół KRS szybko nie wygaśnie

Nie grozi nam rewanżyzm – w odpowiedzi Mariuszowi Królikowskiemu.

Aktualizacja: 19.05.2018 13:34 Publikacja: 19.05.2018 07:00

Spór wokół KRS szybko nie wygaśnie

Foto: Adobe Stock

W „Rzeczy o Prawie" z 10 kwietnia 2018 r. pojawił się artykuł pana sędziego Mariusza Królikowskiego poświęcony sytuacji w sądownictwie. Autor ogólnie zmierza do tego, aby po wojnie o wymiar sprawiedliwości stopniowo wygaszać spory i by nowa KRS unikała rewanżyzmu. Jestem daleki zarówno od przekonania, że do wygaszenia tych sporów dojdzie, jak i od obawy, że problemem będzie akurat groźba jakiegoś rewanżyzmu.

Przypomnę tylko, że Jarosław Kaczyński wielokrotnie wskazywał na konieczność wymiany elit sędziowskich z tych wyrosłych w PRL na inne, w domyśle – bardziej sprzyjające prawicy. Jest to element programu PiS, którego się nie ukrywa – czego dowodem są liczne publikacje prasowe i wypowiedzi polityków prawicy. Obecnie znalazł on w sądach grono (na szczęście nie bardzo liczne) usłużnych i sfrustrowanych brakiem wcześniejszych awansów sędziów, którzy czy to z powodów ideowych czy też własnych korzyści personalnych postanowili mu w tym pomóc. Nie grozi nam żaden „rewanżyzm", bo to zwykły „skok na stołki".

Pisząc w kontekście ostatnich zmian prawnych o tym, że KRS średnio rocznie dotąd opiniowała 500 etatów sędziowskich i asesorskich, sędzia Królikowski wyraźnie bagatelizuje kwestię, że w ciągu czteroletniej kadencji jest to aż 20 proc. kadry sędziowskiej – a to przecież bardzo dużo. Dodatkowo autor pomija powszechnie znaną okoliczność, że przez dwa lata Ministerstwo Sprawiedliwości blokowało wolne etaty sędziowskie, zwłaszcza w sądach wyższego rzędu: okręgowych i apelacyjnych. Do tego obniżono wiek emerytalny dla kobiet-sędziów i przynajmniej część z nich nie zdąży skorzystać z zapowiadanych zmian, dających możliwość dalszej pracy. Nowych nominacji będzie zatem statystycznie o wiele więcej, zwłaszcza w sądach wyższego rzędu, bo tam jest najwięcej tych kobiet w zaawansowanym wieku. Za moment czeka nas mianowanie większości składu Sądu Najwyższego, który nieprzypadkowo też został powiększony liczebnie. W rezultacie znaczenie tej obecnej KRS dla porządku ustrojowego Rzeczpospolitej Polskiej i przyszłego kształtu polskiego sądownictwa jest fundamentalne, nieporównywalne z rolą poprzednich – dlatego nie można się zgodzić na to, aby została ona powołana niekonstytucyjne czy wręcz nielegalnie, zwłaszcza gdy owa wymiana ma wszelkie cechy politycznego podziału łupów. Nie ma przypadku w tym, że politycy PiS nie zgodzili się na przeprowadzanie wyborów akurat do tej KRS na zasadzie wyborów powszechnych wśród sędziów (co postulowała Iustitia), ale ostatecznie wprowadzono wybór polityczny, dokonywany przez posłów. Całkiem możliwe, że jako „gest dobrej woli" wspaniałomyślnie zezwolą sędziom na takie wybory powszechne... ale od następnej kadencji KRS. To decyzje obecnej KRS mają w założeniu na lata „zabetonować" sądownictwo w ramach nowej struktury, opartej o sędziów bardziej sprzyjających „dobrej zmianie", w tym zwłaszcza w Sądzie Najwyższym, skłonnych dla swojego awansu nawet przymknąć oko na zapisy przysięgi sędziowskiej i Konstytucji RP. W przyszłości dalsza wymiana kadrowa po przeprowadzanym w rezultacie tej rewolucji radykalnym odmłodzeniu kadr zwłaszcza w sądach apelacyjnych i SN będzie marginalna. Towarzysząca temu rotacja prezesów to dodatkowa „marchewka" dla tych sędziów, którzy zdecydują się w tym uczestniczyć – i zarazem trampolina do awansów w tej czystce personalnej, jaką zafundował nam prawodawca. Pomijając kwestię dodatków finansowych, startujący przed nową KRS taki prezes będzie mógł przecież wpisać dodatkowo w swój życiorys jako atut pełnioną aktualnie funkcję. Przy okazji jest to też element oddziaływania na niepokornych sędziów. Pisząc, że nieznane są przypadki wpływania przez nowych prezesów na sędziowską niezawisłość, autor najwidoczniej nie słyszał np. o kontrowersjach wokół działalności nowego prezesa SO w Suwałkach, która doczekała się nawet interwencji rzecznika praw obywatelskich i Grupy Interwencyjnej Forum Współpracy Sędziów.

Twierdząc, że sędziemu M. Nawackiemu w sposób prawnie relewantny nie odwołano poparcia, autor powołuje się na analogię z ordynacją wyborczą.

Pomija, że tam wprost ustawodawca przewidział jednak zapis, który wyłącza skuteczność takiego cofnięcia. Gdyby do KRS ustawodawca chciał wprowadzić podobne rozwiązanie, toby je wprowadził. Co najmniej równie uprawniony jest tu zatem odmienny pogląd jurydyczny: że na gruncie ustawy o KRS możliwe jest wiążące cofnięcie poparcia dla kandydata. Odwołując się do analogii z kodeksem cywilnym (art. 61 § 1 k.c.), datą graniczną byłaby tu chwila dotarcia listy do adresata, jakim był marszałek Sejmu. Skoro to poparcie cofnięto wcześniej (a tak było w tym wypadku), M. Nawacki nie miał w rezultacie wymaganych 25 głosów sędziów i nie powinien zostać wpisany na listę, na którą zagłosował Sejm.Pozostawmy już na boku etyczną kwestię, czy sędzia z choćby minimalnym poczuciem honoru sam z siebie nie powinien się w takim układzie wycofać z kandydowania do Rady.

Ustawodawca nie chce rozróżnić pojęć

Krytykując mój pogląd prawny odnośnie do przepisu art. 11d ustawy o KRS, wyrażony w jednym z wcześniejszych artykułów, a sprowadzający się do tego, że PiS jako „klub parlamentarny" nie mógł zgłaszać kandydatów do KRS, autor twierdzi, że wykładnia językowa tego przepisu prowadzi do absurdalnych konsekwencji, więc należy sięgnąć tu po funkcjonalną i systemową. Założyć należy, że posłowie chyba orientują się jednak, czy są w klubie „poselskim" czy „parlamentarnym". Wykładnia systemowa też nie potwierdza tezy, że wybór był legalny. Poza definicją legalną „klubu poselskiego" i „klubu poselskiego" w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora, w wielu innych ustawach uchwalonych też przez Sejm VIII kadencji, w których określono kompetencje posłów do dokonywania wyborów personalnych do różnych gremiów (np. art. 158 ust. 2 ustawy–Prawo zamówień publicznych, art. 6 ust. 1 ustawy o Radzie Mediów Narodowych, art. 48 ust. 1 pkt 2 ustawy o referendum ogólnokrajowym, art. 4 ust. 2 pkt 1 i 2 ustawy o Narodowych Obchodach Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej) ten sam prawodawca jakoś potrafił jednak rozróżniać oba pojęcia. Przy ustawie o KRS postąpił inaczej. Owo przeoczenie wymagało korekty legislacyjnej (której zaniechano, bo większości parlamentarnej się spieszyło ze zmianami w sądownictwie) i nie zastąpi go sięganie post factum po akurat tę jedyną pasującą regułę wykładni, która od biedy pozwoli na wtórne usprawiedliwienie tego bezprawia. Prawem nie jest to, co ustawodawca chciał wyrazić, ale to, co ostatecznie wyraził.

Nieskutecznie wybrani

W rezultacie obecni kandydaci sędziowscy w KRS zasiedli tam nielegalnie i będzie to w przyszłości podnoszone przy podejmowanych przez tych sędziów decyzjach, w tym personalnych. Może też zrodzić ich odpowiedzialność prawną. Koncepcja jurydyczna przyjęta przez Sejm VIII kadencji przy odwołaniu wyboru sędziów TK celem powołania własnych zakładała, że taki wadliwy wybór pozbawiony jest mocy prawnej. Konsekwentnie nim podążając, ta część Rady po prostu nie została skutecznie wybrana. Jest więcej niż pewne, że po rządach PiS zostanie to wykorzystane przez ich następców (kimkolwiek by byli) do zakwestionowania poczynań personalnych tej Rady. Z powodów swych doniosłych skutków wybór sędziów do KRS (zwłaszcza przy wprowadzeniu wspólnej kadencji tej części Rady) nie może budzić żadnych wątpliwości prawnych, nie tylko konstytucyjnych – a nie ulega wątpliwości, że obecnie rodzi fundamentalne zastrzeżenia. Pamiętać tu należy, że procedura nominacyjna sędziego określona w Konstytucji RP przebiega dwuetapowo. Chociaż mianuje sędziów Prezydent RP, czyni to „na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa" (art. 179 Konstytucji RP). Konstytucyjnie poprawny akt nominacyjny (lub odpowiadający wcześniejszym przepisom – co dotyczy sędziów z PRL) gwarantuje sędziemu konstytucyjną nieusuwalność (art. 180 ust. 1 Konstytucji RP). Brak wniosku odpowiadającej treści art. 187 ust. 1 Krajowej Rady Sądownictwa, a także wybór danego kandydata głosami sędziów wybranych do KRS niekonstytucyjnie i nielegalnie będą miały w przyszłości znaczenie dla oceny, czy rzeczywiście sędziom, którzy uzyskali nominację z wniosku takiej wadliwej prawnie KRS, będzie gwarantowana nieusuwalność. Można sobie więc wyobrazić poglądy prawne, że wybór będzie w ogóle nieważny (tak prof. A. Strzembosz), czy choćby, że taki sędzia jest jednak usuwalny, skoro jego nominacja nie przeszła całej drogi wymaganej Konstytucją RP, a wybór weryfikowalny np. drogą uchwały przyszłej KRS, wybranej już konstytucyjnie i legalnie. Sędzia Królikowski, broniąc ważności przyszłych nominacji, odwołuje się tu do porównań z niezakwestionowanymi później nominacjami sędziowskimi z czasów PRL. Jest to porównanie o tyle nietrafne, że przecież tamte akty powołania (oczywiście krytycznie oceniając realia, w tym sądowe, w jakich je uzyskiwano) były jednak prawnie niewadliwe z punktu widzenia ówcześnie obowiązującego prawa. W tym wypadku tak nie będzie.

TK nie respektuje pluralizmu

Autor kończy swoje rozważania wskazaniem, że konstytucyjności nowych rozwiązań dotąd nie zakwestionowano, a zatem obowiązuje domniemanie ich zgodności z ustawą zasadniczą do czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Nie ma także możliwości dokonywania przez samych sędziów rozproszonej kontroli konstytucyjności. Analiza składów kolejnych spraw rozpoznawanych w 2017 r. i 2018 r. przez Trybunał Konstytucyjny jasno jednak pokazuje, że nie jest tam respektowana zasada wyrażona w treści art. 38 ust. 1 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, a więc obowiązek, aby prezes TK dla zagwarantowania obiektywizmu i pluralizmu poglądów wyznaczał składy „w kolejności alfabetycznej".

Nieprzypadkowo sędzia M. Zubik (co podnoszono ostatnio w mediach) „zgubił się" Trybunałowi, w efekcie przez ostatni rok nie orzekał, a teoretycznie powinien. W sprawach istotnych dla PiS, a rozpoznawanych przez Trybunał, zawsze „dziwnym trafem" przewodniczącym składu i sprawozdawcą jest sędzia TK wybrany przez Sejm VIII kadencji (a więc głosami posłów PiS), stale też w takim składzie jest co najmniej 80 proc. sędziów wybranych przez posłów PiS. W efekcie opisanej praktyki Trybunału Konstytucyjnego jako organu rzetelnej kontroli konstytucyjności ustaw w rozumieniu obowiązującej Konstytucji RP, przynajmniej w sprawach ustrojowych, obecnie już nie ma. Po rządach PiS także pojęcie „domniemania konstytucyjności ustawy" nabierze przy takiej pracy sądu konstytucyjnego zupełnie innego wymiaru niż obecnie. Trzeba sobie z tego już teraz zdać sprawę. W tym układzie to rozproszona kontrola konstytucyjna pozwoli na badanie konstytucyjności ustaw. Sędziowie mają do tego prawo i obowiązek wynikający z powinności respektowania przede wszystkim ustawy zasadniczej jako aktu hierarchicznie najwyższego.

Ucierpi autorytet

Biorąc pod uwagę opisane powody obecnej rewolucji w sądownictwie i jej charakter, rezultatem działań KRS w obecnym składzie okaże się permanentne kwestionowanie ważności nominacji sędziowskich – dokładnie tak samo jak „sędziów dublerów" w Trybunale Konstytucyjnym. Wprowadzane zmiany będą jątrzącą się latami raną na tkance wymiaru sprawiedliwości, podnoszoną wielokrotnie przez samych sędziów i wykorzystywaną przez różnych polityków, wpływającą też negatywnie na autorytet sądów. Jeśli autor sądzi, że reszta społeczeństwa w dłuższej perspektywie zaakceptuje, że KRS związana ewidentnie z obecną władzą obsadzi z przyczyn czysto politycznych jednym ruchem niemal cały SN, wpływając na jego linię orzeczniczą na jakieś 20 lat, to wykazuje się przesadnym optymizmem i całkowitą nieznajomością realiów. Politycy opcji odmiennych od PiS dostali właśnie prezent w postaci podstawy do przyszłej weryfikacji sporej części kadry sędziowskiej.

Byłoby zupełnie inaczej, gdyby przedstawicieli do tej KRS wybrali sami sędziowie w wyborach powszechnych. Tak się jednak nie stało. Można się więc spodziewać po zmianach na szczytach władzy, skądinąd całkiem uzasadnionych prawnie, prób usunięcia ze stanowisk niekonstytucyjnie wybranych sędziów, zwłaszcza z sądów apelacyjnych i przede wszystkim Sądu Najwyższego. Jestem przy tym pewien, że w samym środowisku sędziowskim, przy obecnie istniejących zastrzeżeniach prawnych, takie głosy zyskają wówczas wielu sojuszników, zwłaszcza że przeprowadzana teraz czystka nieuchronnie doprowadzi do istotnego ograniczenia na całe lata dalszych awansów w sądownictwie. Wywoła to konflikty wewnątrz środowiska sędziowskiego. Awans uzyskany niekonstytucyjnie nigdy bowiem nie zyska autorytetu takiego jak zdobyty zgodnie z porządkiem prawnym. Taka będzie cena wybrania przez obecną opcję rządzącą drogi przeprowadzanej na siłę niekonstytucyjnej rewolucji zamiast opartej na szerszej zgodzie konstytucyjnej ewolucji. Lepiej więc z tej drogi się jeszcze wycofać, dopóki nie jest za późno, niż podążać nią ślepo dalej...

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego