Ogłaszając przed wakacjami pomysł drastycznego podniesienia do 9 proc. składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, rząd wprowadził kozę. Teraz, po wielu tygodniach krytykowania tego pomysłu, nie tylko zresztą przez przedsiębiorców, zamierza się jej pozbyć. Informując, że wsłuchał się w krytyczne głosy, przemyślał i ustąpił pod wpływem protestów, zamierza teraz podnieść składkę nie o gigantyczne 9 proc., ale jedynie o niecałe 5 proc.
I wszyscy mają się cieszyć. Przedsiębiorcy, bo zapłacą przecież mniej nowego podatku, i to o połowę, rząd, który w chwale, bez komplikacji przeforsuje fiskalne rozwiązanie. Można zapytać, czy nie tak była planowana od początku cała podatkowa operacja. Wiele na to wskazuje, gdyż piarowskie sztuczki nie tylko tej władzy są znane.
Wracając do naszej składki zdrowotnej. Otóż, drogi rządzie, nowy, prawie 5-proc. podatek, zwany składką zdrowotną, to wciąż astronomicznie dużo. To obciążanie małego biznesu, który jest kołem zamachowym polskiej gospodarki. Wokół niego formuje się tzw. klasa średnia. Rząd od miesięcy mówi o prorozwojowym celu Polskiego Ładu, ale chyba wie, że tego rodzaju fiskalne operacje są antyrozwojowe. Karze najbardziej innowacyjnych, kreatywnych. Mówi: szukajcie innej drogi, z dala od biznesu. Bo jeśli to oni mają być dawcami kapitału dla programów socjalnych lub zaniedbanej i skostniałej służby zdrowia, jest to droga na manowce, za którą zapłacą kiedyś również beneficjenci nowych podatków.
Jeżeli podniesienie składki jest takie ważne, może lepiej dać wybór. Może ci, którzy nie chcą płacić jej wyższego wymiaru, powinni być odłączeni od państwowej opieki zdrowotnej i leczyć się na własny koszt. To przynajmniej uczciwe rozwiązanie, nie to, co wymaganie od ludzi, by płacili dużo więcej na coś, z czego i tak nigdy nie skorzystają.
Czytaj więcej
Rząd wciąż szuka pieniędzy na ratowanie budżetu po pandemii. W poszukiwaniach tych wpada na rewolucyjne pomysły, które mogą przynieść zamrożenie inwestycji.