Marcin Smoczyński to dojrzały adwokat, nieszukający rozgłosu, nie zna nawet tych kandydatów, nie ma do nich żadnych innych zastrzeżeń. Chodzi mu tylko o to, że włączając się w procedurę wyboru nowych sędziów Sądu Najwyższego, naruszyli fragment ślubowania adwokackiego, że adwokat „ze wszystkich sił przyczyniać się będzie do ochrony praw i wolności obywatelskich i umacniania porządku prawnego RP".
Czytaj także: Adwokatom kandydującym do Sądu Najwyższego grożą dyscyplinarki
Prawo (tu: przepisy ustawy dokonujące zmian w Sądzie Najwyższym) oraz etyka (tu: ślubowanie adwokackie) przenikają się, a etyka wymaga czasem więcej niż prawo. Trudno jednak uznać, że korzystanie z formalnie przynajmniej obowiązujących przepisów ustawy reformującej SN naruszało owe zasady etyczne. Może naruszać ewentualnie zasady dobrego smaku, ale na to nie ma sankcji. Poza tym ośmiu adwokatów nie korzysta z przepisów, których dotyczą pytania do Luksemburga, bo w nich chodzi o procedury przedłużania wieku emerytalnego kilkunastu obecnych sędziów. Adwokaci startują na nowe miejsca. Poza tym wśród prawników są różne opinie o tej reformie i stosowanym prawie, co jest rzeczą naturalną.
Kwestia relacji między prawem a etyką była badana zarówno przez Trybunał Konstytucyjny (w sprawie lekarzy, sygn. W 16/92), jak i Sąd Najwyższy w sprawie radczyni, której wytoczono dyscyplinarkę za nadużycie wolności słowa w korespondencji z urzędem. Oba sądy orzekły, że nie można pociągnąć do odpowiedzialności zawodowej (dyscyplinarnej) za zachowanie „zgodne z nakazem lub zakazem albo upoważnieniem obowiązującej ustawy", choćby formalnie stanowiło naruszenie norm etyki zawodowej ujętych w kodeksie etyki zawodowej danej korporacji (SDI 24/12).
Czytaj także: Czy adwokaci złamali przyrzeczenie kandydując do SN?