Szantaż, groźby karalne, propozycje korupcyjne, nieformalne naciski bądź wezwania do działania na polityczne zamówienie podobnie jak prowokacje, to wszystko czeka na samorządowców. Debiutanci nawet nie widzą, że to, co z gruntu jest romantyczne poprzez służbę na rzecz swojej lokalnej społeczności, ma swój drugi koniec. Po najbliższej niedzieli wielu zacznie uczestniczyć w bardzo subtelnej grze, często nieświadomie.
Swój pierwszy tekst o samorządzie terytorialnym napisałem w 1998 roku. Raptem osiem lat po wejściu w życie ustawy restytuującej samorząd terytorialny w naszym kraju, Polsce zmieniającej swój ład konstytucyjny. Nomen omen ustawa ta datowana jest na dzień 8 marca, co sprawia, że trawestuje słowa słynnej arii o kobiecie, która zmienną jest. Czy wszystkie zmiany z perspektywy lat wyszły samorządowi na dobre?
U swego zarania samorząd terytorialny miał być filarem decentralizacji władzy. Niestety, szybko stał się łupem politycznych partii, a dodanie samorządu powiatowego jako mostu między gminnym a wojewódzkim jedynie rozmnożyło te polityczne byty. Stało się to głównie za sprawą ordynacji, która preferuje duże komitety. A za tymi stoją zazwyczaj partie ze swoimi rozbudowanymi strukturami i zapleczem logistyczno-programowo-spindoktorskim. Ale nic dziwnego, samorząd to naturalne zaplecze dla partii w chwili przegranych wyborów, kiedy z rządzących stają się opozycją.
Mając swoje samorządy, mają gdzie ulokować zastępy tracących pracę w administracji centralnej bądź jej delegaturach. A jest gdzie, bo w samym województwie mazowieckim jest więcej spółek komunalnych niż spółek Skarbu Państwa między Odrą a Bugiem. Co gmina, to przedsiębiorstwo komunalne, a tam rady nadzorcze, zarządy, niezliczona i niemal niekontrolowana liczba stanowisk pracy. Nic dziwnego, że samorząd jest często również trampoliną do kariery parlamentarnej bądź w administracji rządowej, ponieważ dyspozycyjni działacze terenowi, otarci w boju na forum samorządu, to naturalne zaplecze kadrowe w razie sukcesu w wyborach. Ot, sprawdzeni pod względem dyspozycyjności i lojalności. Dzisiejsze wylewanie łez nad kwestią upolitycznienia samorządu jest tyle samo bezcelowe, ile spóźnione. Mleko się rozlało.
Życie pełne pokus
Może to zabrzmi szokująco, ale korupcja w samorządzie jest wszechobecna. Bo korupcja to nie tylko przepływ pieniądza lub innych dóbr za „oddanie" tej czy innej przysługi. Już dzień po wyborach zacznie się budowanie koalicji, zwłaszcza tam, gdzie trzeba będzie wybierać władzę wykonawczą (zarządy samorządu powiatowego i wojewódzkiego), w grę wejdzie giełda stanowisk, coś co niektórzy nazywają korupcją miękką, rozdawnictwo prezesur spółek, stanowisk dyrektorskich w jednostkach organizacyjnych danych samorządów, stanowisk pracy. Oczywiście wszystko pod szyldem usprawnienia samorządu, jego efektywności i racjonalizacji kosztów. I co z tego, że za kilka tygodni sądy pracy zasypią pozwy zwalnianych, wszak odszkodowania są wypłacane ze środków publicznych! Nie z kieszeni wójta, starosty powiatowego czy burmistrza.