[b]Rz: Wirtualny sąd, istniejący tylko w sieci, bez realnej siedziby. Czy sądzi pan, że za dziesięć, 20 lat będzie to możliwe?[/b]
[b]Prof. Jacek Gołaczyński:[/b] Nie, raczej nie. Sądy muszą mieć swoje siedziby, a także sędziów, referendarzy przyporządkowanych do tych siedzib. Jedyne, co można byłoby zrobić, to na masową skalę oderwać je od obecnego podziału terytorialnego, czyli od tzw. właściwości miejscowej. W sądach pojawiłyby się wydziały właściwe dla całej Polski. Ale w tym wypadku nie trzeba sięgać daleko w przyszłość. Już teraz mamy pierwszy taki wydział. Od stycznia 2010 r. mieszkańcy różnych zakątków Polski mogą składać e-pozwy w postępowaniu upominawczym do Sądu Rejonowego w Lublinie. W ciągu ośmiu miesięcy jego funkcjonowania wpłynęło ich ponad 300 tys.
[b]E-pozwy okazały się sukcesem. Czy to oznacza, że Ministerstwo Sprawiedliwości pójdzie za ciosem i wprowadzi elektroniczne postępowania także w innych rodzajach spraw?[/b]
Sądzę, że elektroniczne postępowanie może być dobrym sposobem na zlikwidowanie zatorów w sądach i skrócenie czasu rozpatrywania spraw, przede wszystkim cywilnych. Mamy przecież już pozytywny przykład sądu lubelskiego. Nie można jednak rozbudowywać tego wydziału w nieskończoność. Przybywałoby spraw, pracowników i powstałby wydział,nad którym trudno byłoby sprawować właściwą kontrolę.
Wydaje się więc, że przyszłością tego rodzaju przedsięwzięć jest tworzenie nowych ośrodków. Trochę na wzór Niemiec, gdzie powołano je w każdym landzie – rozpatrują one wszystkie sprawy w postępowaniu upominawczym. Jednakże nie możemy wiernie kopiować Niemców. Każdy land ma własny budżet, z którego finansuje działalność swojego ośrodka.W Polsce nie jest to możliwe. Na razie więc mamy jeden wydział zajmujący się e-pozwami i obejmujący swym zakresem obszar całego kraju. Niewykluczone jednak, że w przyszłości będzie ich więcej.