Zagadnienie sukcesji jest znane nie od dziś. Obecnie kojarzy się przede wszystkim z tymi, którzy zastanawiają się, co zrobić z biznesem, gdy ich już zabraknie. Nieobca jest im ambicja, żeby zostało po nich coś konkretnego, a nie tylko ciepłe wspomnienia dzieci, wnuków, a może przy full opcji nawet prawnuków.

Ciekawe nastawienie do sprawy przekazania owoców swojego sukcesu w biznesie pokazują najnowsze badania wśród przedsiębiorców, przeprowadzone przez bank BGŻ BNP Paribas.

Wynika z nich, że młodzi biznesmeni są bardziej skłonni zostawić swoją firmę rodzinie – jest 62 proc. A takie zamiary ma tylko 37 proc. starszych. Zamiast tego wykazują większą chęć sprzedania firmy. Powodów takich wyników trzeba chyba szukać w ludzkich charakterach oraz w rozbieżnych pomysłach na biznes podlegający sukcesji.

Może dzieci zdaniem rodziców mają dwie lewe ręce do robienia pieniędzy? Może ciężko sobie uświadomić przy wspólnym prowadzeniu biznesu, że syn czy córka nie jest już dzieckiem, które powinno częściej niż rzadziej słuchać ojca czy matki, ale bardziej wspólnikiem, który wie, co robi i umie samodzielnie myśleć, a czasem jego pomysły mogą być lepsze dla firmy niż pomysły rodzica.

Wyniki badań mogą wskazywać, że dla młodych biznesmenów bardziej niż dla tych starszych atrakcyjniejsza jest wizja rodzinnej fortuny przechodzącej na kolejne pokolenia. A może z wiekiem zmienia się punkt widzenia i doświadczony właściciel firmy chce jak najdłużej trzymać rękę na pulsie biznesu, bo po prostu nie wyobraża sobie życia na emeryturze i obserwowania z boku, w jakim kierunku zmierza dzieło jego życia. Powodem tego, że starsi biznesmeni dalej chcą pozostać u steru firmy, jest również to, że zdarza się, iż młode pokolenie ma po prostu inny pomysł na życie. I nic to, że kwitnący biznes jest owocem ciężkiej pracy rodzica, że dał możliwość jego wykształcenia i uwolnił od dochodzenia do wszystkiego samodzielnie. Argumenty takie nie podziałają na dzieci, które nie chcą brać udziału w zakładaniu biznesowej dynastii lub jej kontynuowaniu, a czasem mogą być uznane przez nie za zwyczajne nudziarstwo. Wcale nie muszą być niewdzięcznikami, którzy planują odcinać kupony od sukcesu swoich rodziców. Przecież mogą mieć pomysł na zupełnie inny biznes, co nietrudno sobie wyobrazić w czasach nowoczesnych technologii albo – co może być trudniejsze dla rodziców do zaakceptowania – nie chcą mieć nic wspólnego z zarabianiem przyzwoitych pieniędzy, a ich marzeniem może być życie np. poety albo ornitologa. I w końcu może się okazać, że kapitałem, który podlegać będzie sukcesji, stanie się tylko, albo aż, ciepłe wspomnienie o rodzicach. O tych, którzy zbudowali firmę, prowadzili ją tak długo, jak mogli i chcieli, a obowiązek jej przejęcia nie był dla dziecka przeszkodą w byciu sobą.