Zapowiadany projekt nowelizacji kodeksu postępowania karnego („Choroba sędziego nie wydłuży najtrudniejszych procesów", „Rz" z 17 listopada) dowodzi zidentyfikowania istotnego problemu procedury karnej. W razie śmierci, długiej i ciężkiej choroby albo wyłączenia sędziego z orzekania w konkretnej sprawie proces powinien być kontynuowany, a nie rozpoczynany od początku. Jednak automatyczne przeniesienie zasad postępowania z procedury cywilnej do postępowania karnego musi budzić wątpliwości, problem istnieje także na gruncie postępowania w sprawach cywilnych.
Niemal każdy pełnomocnik doświadczył pecha, dotkliwego zwłaszcza w dużym procesie gospodarczym, zmiany sędziego referenta tuż przed końcem procesu. Sąd nie orzekał wówczas, opierając się na przebiegu postępowania dowodowego i ocen wyrobionych wówczas, gdy się ono toczyło, lecz na podstawie akt. Strony przyjmują to jako okoliczność wybitnie niekomfortową. Mówią o braku pewności, że sprawa byłaby identycznie rozpoznana, gdyby orzekał sędzia uczestniczący w procesie od początku.
Mają rację. Gruntowna ocena wielu dowodów wymaga czegoś więcej niż lektury protokołów z rozpraw. Tak jest w przypadku dowodów ze źródeł osobowych czy przesłuchania biegłych. Choć za chwilę doczekamy się protokołu elektronicznego, w którym wszystko zostanie utrwalone, to jednak zawarty w nim przekaz także zostanie samorzutnie przefiltrowany. Tylko podczas rozprawy dochodzi do bezpośredniego zderzenia sądu ze świadkiem. W efekcie ocena wiarygodności jego zeznań może zależeć od okoliczności towarzyszących przekazowi słownemu, m.in. sposobu zachowania, reagowania, modulacji głosu. Także tzw. mowa ciała powinna być traktowana jako istotny nośnik informacji. To samo odnosi się do wyjaśnień biegłych.
Jeżeli wspomniany projekt przyjmie, że po zmianie sądu zasadą jest niepowtarzanie czynności procesowych, to wykreujemy problem wynikający z rozstrzygania spraw przez sąd, który zna sprawę powierzchownie, w płaskim wymiarze wynikającym z zapisu w aktach (i nie zmienia tego dostęp do protokołów elektronicznych). Ten sam problem istnieje już dzisiaj w postępowaniu cywilnym.
Zaproponowane rozwiązania (a także istniejące regulacje w k. p. c.) są potrzebne głównie z jednego powodu. Wynikają ze ślimaczenia się procesów i rozciągania ich w latach. W takiej sytuacji ryzyko zmiany sądu wydatnie wzrasta.