Patrząc z dzisiejszej perspektywy na sprawę reprywatyzacji, można stwierdzić, że przez ostatnie 20 lat nic się nie zmieniło, a zarazem zmieniło się bardzo wiele.
Państwo zawiodło, a jego stosunek do prywatnej własności niewiele się różni od tego, jaki mieli komunistyczni dygnitarze. W czasach III RP powstało blisko 20 różnych projektów ustaw, zakładających różne modele reprywatyzacji. Kolejne partie polityczne niosły na sztandarach hasła zwrotu prywatnej własności. Finał był zawsze podobny. Projekty i ustawy upadały.
Przed kilkoma laty pozbawił złudzeń byłych właścicieli rząd Donalda Tuska, wycofując się z prac legislacyjnych nad reprywatyzacją. Od tej pory zapadło milczenie. Dla rządzących problem zwrotu majątków przestał być istotny, tak samo jak przy każdym poprzednim podejściu.
Równocześnie jednak przez ostatnie 20 lat bardzo wiele się zmieniło. Inne jest podejście byłych właścicieli, którzy stracili nadzieję, że ktoś im coś po dobroci zwróci. Ruszyła lawina procesów sądowych i sporów z urzędnikami. Byli właściciele dostrzegli, że jest to jedyna droga i szansa na odzyskanie swoich majątków.
Te długoletnie już batalie sądowe zaczęły przynosić skutek. Coraz częściej udawało się przełamywać upór urzędników niechętnych reprywatyzacji.