Koncepcja wąsko ujmowanej odpowiedzialności członka zarządu

Koncepcja wąsko ujmowanej odpowiedzialności członka zarządu godzi wprost w fundamenty prawa prywatnego – wskazuje profesor Michał Romanowski

Publikacja: 07.09.2012 10:19

Red

Czy członek zarządu spółki kapitałowej ma prawo wyrządzić jej szkodę, dopuszczając się zaniedbań w prowadzeniu jej spraw, jeżeli nie można przypisać mu naruszenia konkretnego przepisu prawa lub postanowienia statutu spółki? Odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się prosta, gdyby nie wyroki Sądu Najwyższego z 9.02. 2006 r. (V CSK 128/05) i Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 18.08. 2011 r. (I Aca 54/11). Sądy uznały, iż wyrządzenie szkody spółce wywołane brakiem należytej staranności nie prowadzi do powstania odpowiedzialności cywilnej członka zarządu, jeżeli nie naruszył on konkretnego przepisu prawa lub postanowienia umowy spółki. Stanowisko to aprobuje część polskiej doktryny, odwołując się do konieczności wąskiego pojmowania odpowiedzialności członka zarządu. Chodzi chyba o to, aby nie obciążać członków zarządu nadmiernym ryzykiem.

Wolnoć Tomku...

Wolno ci Tomku robić, co chcesz w swoim domku. Do takich skutków prowadzi lektura cytowanych orzeczeń. Jednak członek zarządu nie jest Tomkiem z bajki Fredry „Paweł i Gaweł", a spółka nie jest jego domkiem. Koncepcja wąskiej odpowiedzialności członków zarządu zakłada, że istnieje sfera wolności działania członka zarządu oderwana od odpowiedzialności. Czy oczekiwanie, aby członek zarządu ponosił odpowiedzialność za wyrządzenie szkody niestarannym działaniem jest nadmierne? Cytowane orzeczenia dopuszczają „bezkarne" powoływanie w skład zarządu osób niekompetentnych, przyzwalając na systemową nieudolność i rażące zaniedbania. Dopuszczają podejmowanie bardzo ryzykownych decyzji, promując hazard moralny. Przyzwalają na działania, które nie są sprzeczne z literą prawa, odzierając prawo z wartości.

Sądy proponują  rozumienie prawa jak recepty na leczenie anginy. Gdzieś zagubiły się normy zasady. Sądy proponują ograniczenie treści stosunku spółki do literalnej treści statutu spółki. Zaginęły reguły wykładni oświadczeń woli (art. 65 k.c.), które mają wpływ na odtworzenie treści praw i obowiązków stron stosunku spółki, jak zasady współżycia społecznego, zwyczaje, zgodny zamiar stron i cel stosunku. Gdzieś zaginął art. 56 k.c., który stanowi, że czynność prawna wywołuje skutki nie tylko w niej wyrażone, ale również te, które wynikają z zasad współżycia społecznego i ze zwyczajów. Czy propozycja drastycznego ograniczenia wymogu prowadzenia spraw spółki z należytą starannością nie jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego? Sentencja „Wolnoć Tomku w swoim domku" ma sens, bo jest oparta na koncepcji, że skutki działań Tomka nie naruszają praw osób trzecich. Tomek zachowując się rozsądnie lub nierozsądnie, starannie lub niedbale, nie zarządza sprawami innych osób. Spółka nie jest jednak domkiem z bajki Fredry.

Można się spierać co do oceny, czy standard należytej staranności został w konkretnych okolicznościach wypełniony, i zakresu odpowiedzialności, ale nie sądziłem, że można negować powiązanie odpowiedzialności profesjonalisty z  niedochowaniem należytej staranności. Należyta staranność w prawie spółek jest jak prawo przyrody. Można się spierać, czy w jakimś układzie odniesienia dana wielkość ma wartość większą czy mniejszą (np. miara staranności w obrocie profesjonalnym i nieprofesjonalnym, w danym typie stosunku prawnego, np. stosunek powierniczy, umowa zarządzania). Jednak istnienie obowiązku dokładania należytej staranności łączy świat obrotu profesjonalnego i nieprofesjonalnego. Jest to zjawisko niezmienne, choć o różnym stopniu nasilenia. Wzorzec należytej staranności jest względny, ale dlatego, że „szyjemy" go na miarę okoliczności.

Kiedy prawo jest sztuką

Monteskiusz wołał: „Nie pytam, jakie są prawa, ale jacy są sędziowie". Z najlepszej ustawy można uczynić „potworka" legislacyjnego, a z najgorszej ustawy dobre prawo. Uchwalenie ustawy to pierwszy etap procesu  legislacyjnego, jeżeli zgodzimy się, że celem wykładni jest poszukiwanie sensu normy prawnej. Prawo staje się sztuką, jeżeli nie zamkniemy tekstu prawnego w czterech rogach strony, na której jest on spisany. Bezprawność obejmuje zachowanie sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Czy niestaranne zachowanie można uznać za działanie zgodne z zasadami współżycia społecznego, a więc w granicach prawa? Artykuł 208 § 2 k.s.h. (art. 371 § 1 k.s.h.) stanowi, że każdy członek zarządu ma prawo i obowiązek prowadzić sprawy spółki. Artykuł 293 § 2 (art. 483 § 2 k.s.h.) określa, że  członek zarządu powinien przy wykonywaniu swoich obowiązków dołożyć staranności wynikającej z zawodowego charakteru swojej działalności. Czy z tych dwóch przepisów nie można wyprowadzić normy prawnej nakazującej, aby członek zarządu prowadził sprawy spółki z należytą starannością profesjonalną? Czy do członka zarządu nie ma zastosowania art. 354. § 1 k.c., stosownie do którego dłużnik powinien wykonać zobowiązanie zgodnie z jego treścią, celem, zasadami współżycia społecznego. Prawo prywatne chroni osoby staranne. Umknęło to zwolennikom zawężającego ujmowania odpowiedzialności członków zarządu.  Członek zarządu jest powiernikiem. Udziałowcy spółki są powierzającym mu majątek w zarządzanie w ramach skorupy organizacyjno-prawnej, jaką jest spółka. Trudno wyobrazić sobie, aby powiernik był  zobowiązany do dochowania należytej staranności wyłącznie w kazuistycznie określonych przypadkach. Czy brak staranności nie stanowi przejawu braku lojalności (uczciwości i rzetelności)? Naruszenie obowiązku lojalności jest nadużyciem kontraktowym także wtedy, gdy formalnie nie narusza umowy.

Prawo spółek nie czyni wyłomu od ogólnej zasady prawa cywilnego nakazującej działać starannie i zgodnie z celem zobowiązania. Zanegowanie, że prawo spółek nie jest zbudowane na wartości, jaką jest nakaz profesjonalnego zarządzania spółką kapitałową, powoduje doniosłe, negatywne skutki, przy których sprawa Amber Gold to nieznaczący epizod niewart wzmianki. Objęcie ochroną prawną przed nielojalnym i niestarannym zachowaniem członka zarządu spółki kapitałowej ogranicza pole do nieuczciwego i nierzetelnego wykorzystywania pozycji członka zarządu. Promowanie niestaranności członka zarządu godzi w pożądany model stosunków społecznych. Treść i wykładnia prawa powinna stanowić miernik wartości społeczeństwa nim związanego. Nie sądzę, aby dopuszczenie, by członek zarządu wyrządzał szkodę niestarannym działaniem, było zakorzenione w świecie wartości polskiego społeczeństwa oraz polskiego prawa spółek.

Prawo to nie instrukcja

Prawo spółek i statut spółki  nie wystarczają do ustalenia, co ma świadczyć członek zarządu, gdyż nie wszystkie obowiązki wynikają z prawa i statutu. Zależy to od okoliczności dotyczących spółki i jej otoczenia. Nawet strony umowy, które szyją kontrakt na swoją miarę, nie są w stanie przewidzieć w szczegółach sposobu wykonania umowy. Dlatego kodeks cywilny wprowadza normę (art. 384), że zobowiązania powinny być wykonywane nie tylko zgodnie z ich treścią, ale także celem, zasadami współżycia społecznego i zwyczajami. Komentując tę zasadę Roman Longschamps de Berie stwierdzał, że zabezpiecza ona „każdą stronę [...] przed wymaganiem lub spełnieniem świadczenia w sposób zgodny formalnie z treścią zobowiązania, ale tchnący szykaną, bezwzględnością, zbytnim formalizmem itp.". Prawo spółek nie jest doskonałe samo w sobie. Warto powrócić do postulatów Iheringa, który żyjąc w okresie szczytowego rozwoju pozytywizmu prawniczego, zdobył się na odwagę głoszenia poglądów, że na prawo należy patrzeć w sposób funkcjonalny i pragmatyczny. Praktyczny cel jest dźwignią wszelkich konstrukcji prawnych i determinuje rozwój prawa. Podstawowym dorobkiem myśli Arystotelesa było podkreślenie, że sprawiedliwość stanowiona nie ma zdolności do stworzenia zamkniętego katalogu sytuacji życiowych. Wszak nie da się w sposób ścisły ustalić treści obowiązków składających się na zarządzanie spółką.

Wolność jest trudna

Koncepcja wąsko ujmowanej odpowiedzialności członka zarządu godzi wprost w fundamenty prawa prywatnego i naturę funkcji członka zarządu. Nie chodzi o zbyt wąskie lub szerokie ujęcie podstaw odpowiedzialności członka zarządu, ale o określenie granic jego suwerenności i związanej z tym odpowiedzialności. Wolność musi być powiązana z odpowiedzialnością. Friedrich August von Hayek podkreślał, że odpowiedzialność „Wywołuje [...] często otwartą wrogość ludzi, których nauczono, że [...] ich czyny określają [...] wyłącznie okoliczności, nad którymi nie mają żadnej kontroli. To odrzucenie odpowiedzialności [...] staje się [...] lękiem przed wolnością. Wielu ludzi obawia się wolności niewątpliwie dlatego, że możliwość budowania własnego życia jest [...] nieustającym zadaniem, wymaga dyscypliny, którą człowiek musi sobie narzucić, jeśli ma osiągnąć swoje cele".  Od członków zarządu spółki kapitałowej jako profesjonalistów należy oczekiwać narzucania sobie dyscypliny w zakresie zarządzania spółką. Nie ma obowiązku bycia członkiem zarządu. Jeżeli ktoś chce „sprawdzić się" w funkcji członka zarządu, nie mając odpowiednich kwalifikacji, to musi się liczyć z tym, że będzie oceniany oraz że jego tarczą będzie zachowanie staranne. Pierwszą miarą staranności jest odpowiedzialna decyzja o wyrażeniu zgody na zarządzanie spółką. Prowadzona dyskusja nie tyle dowodzi słabości prawa, ile słabości w procesie wykładni prawa i oderwania go od celu i wartości. Przecięciem sporu może być wdrożenie do polskiego prawa koncepcji business judgement rule, ale to już temat na odrębne rozważania. Członek zarządu ma prawo być omylny, ale musi być staranny.

Michał Romanowski – wspólnik w kancelarii Romanowski i Wspólnicy, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego

Czy członek zarządu spółki kapitałowej ma prawo wyrządzić jej szkodę, dopuszczając się zaniedbań w prowadzeniu jej spraw, jeżeli nie można przypisać mu naruszenia konkretnego przepisu prawa lub postanowienia statutu spółki? Odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się prosta, gdyby nie wyroki Sądu Najwyższego z 9.02. 2006 r. (V CSK 128/05) i Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 18.08. 2011 r. (I Aca 54/11). Sądy uznały, iż wyrządzenie szkody spółce wywołane brakiem należytej staranności nie prowadzi do powstania odpowiedzialności cywilnej członka zarządu, jeżeli nie naruszył on konkretnego przepisu prawa lub postanowienia umowy spółki. Stanowisko to aprobuje część polskiej doktryny, odwołując się do konieczności wąskiego pojmowania odpowiedzialności członka zarządu. Chodzi chyba o to, aby nie obciążać członków zarządu nadmiernym ryzykiem.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Zabudowa terenów wokół lotnisk – jak zmienić linię orzeczniczą
Opinie Prawne
Fila, Łabuda: O sensie i bezsensie zmian prawnych wokół medycznej marihuany
Opinie Prawne
Joanna Ćwiek: Fiskus nie tylko dobija szpitale, zabiera też czas potrzebny na leczenie
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Morał ze skandalu na wyspie Kos
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łyk piwa za asystentów osób niepełnosprawnych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką