Nie jest natomiast prawdą, jakoby ostatnimi czasy nikt nie pamiętał o analogicznych regulacjach art. 3, 5 ust. 5 oraz art. 171 ust. 1–3 prawa bankowego z 1997 r., obowiązujących ciągiem od 1998 r. Wszystkie trzy typy przestępstw określonych w tej trzeciej, łopatologicznie jasnej dzięki dwom pozostałym, pół roku temu wzięło na muszkę MS. Pochylmy się nad sławetnym projektem założeń z 1.03.2012 r. do projektu ustawy o ograniczeniu prawa karnego w obrocie gospodarczym, wiszącym do dziś na stronach RCL. W poz. 91–92 załącznika doń, będącego wykazem przepisów karnych skazanych na ścięcie lub liberalizację, tkwią propozycje złagodzenia sankcji zarówno za samo uprawianie działalności parabankowej, jak i za podszywanie się pod banki pod względem nazwy, oznaczenia działalności lub reklamy. Obecnie takie czyny są zagrożone karą grzywny do 5 000 000 zł i zarazem pozbawienia wolności do lat trzech. Owszem, kara surowa, lecz nieprzypadkowo. Chodzi przecież o tzw. uproszczoną kryminalizację z przedpola oszustw finansowych, a konkretnie: o walkę z oszukańczymi praktykami zarabiania, wzorem banku, na obrocie czystym pieniądzem, zanim zakończą się fiaskiem i kogokolwiek skrzywdzą. Do MS to nie przemówiło. Bliższa okazała się kieszeń finansjery z Bożej łaski. Zaproponowano obniżenie grzywny do granic zwykłych, czyli do 540 stawek dziennych odpowiadających najwyżej 1 080 000 zł (art. 33 § 1 i 3 k.k.). Na domiar złego w dopiętym do projektu teście regulacyjnym znów odhaczono, że źródłem pomysłu jest exposé premiera.
Wątpliwy bicz
Cofnijmy się o rok wstecz, do 13.07.2011 r. Oto wchodzi w życie nowy § 1a w art. 296 k.k., straszący trzyletnią celą każdego obowiązanego do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą innej osoby fizycznej, prawnej bądź niespersonifikowanej jednostki organizacyjnej, który przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążących na nim obowiązków sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody majątkowej, czyli – w myśl art. 115 § 7 k.k. – przekraczającej 200 000 złotych (DzU nr 133, poz. 767). Od tego czasu grzywnę – ową zwykłą, stawkową – można wymierzyć sprawcy dopiero wówczas, gdy mu się udowodni, że osiągnął jakąś korzyść majątkową albo działał w celu jej osiągnięcia (zmieniony § 2 w zw. z art. 33 § 2 k.k.). W drugim wariancie kara izolacyjna wzrasta do wideł od sześciu miesięcy do ośmiu lat. Bicz Boży na szkodników? Nic podobnego. Każdy z nich przysięga, że ryzykował na cudzy rachunek gratis, a w razie braku twardych dowodów łapczywości – czyn podlega ściganiu na wniosek pokrzywdzonego, chyba że jest to Skarb Państwa (nowy § 4 w art. 296 k.k.). Tak więc jeżeli sprawcą przestępstwa z art. 296 § 1a k.k. był np. prezes bądź każdy z osobna członek zarządu spółki kapitałowej (bodaj z udziałem Skarbu Państwa!), to co do zasady postępowanie karne wolno wszcząć jedynie na skutek samooskarżenia. Pikanterii dodaje fakt, iż tą samą nowelą uchylono m.in. art. 585 kodeksu spółek handlowych, po stępieniu mu zęba niespełna dwa tygodnie wcześniej (DzU nr 106, poz. 622). Był to przepis, który wraz ze swoimi antenatami w kodeksie handlowym z 1934 r. (art. 300 § 1 i art. 482 § 1) przez równe 77 lat kryminalizował wszelkie działanie na szkodę spółki ze strony założyciela, członka władz lub likwidatora, choćby widmo szkody nie zagrażało jej bezpośrednio. Przewidywał karę do pięciu lat więzienia z grzywną zgodną z trzema kolejnymi kodeksami karnymi, zobowiązując do ścigania sprawców z urzędu. Mógł wydawać się zbyt rygorystyczny, jakkolwiek i on opierał się na założeniu, że zło na rynku lepiej tłumić w zarodku. Wymagał wyłącznie harmonizacji z resztą przepisów chroniących rynek przed nadużyciami. Komu przeszkadzał? Osłabiła go pomysłowość poselska przy okazji rządowej akcji ograniczania barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców (druk nr 3656 Sejmu VI kadencji). Śmiertelny cios zadała komisja „Przyjazne państwo" do spraw związanych z ograniczaniem biurokracji (druk nr 4085 tegoż Sejmu).
Czy naprawdę trzeba pokazywać palcem wspólny mianownik powyższych trzech inicjatyw? Tak? Pytajmy zatem dalej. Jaki sygnał otrzymali od większości parlamentarnej budowniczy piramid, inni hochsztaplerzy gospodarczy oraz ich tropiciele? O czym świadczy deklaracja z trybuny sejmowej 31 sierpnia br., że nagle MS dostrzegło celowość częstszego orzekania grzywny za łagodniejsze przestępstwa gospodarcze, jak również sięgania po surowsze kary za te poważne? Dlaczego nikt nie odważy się przyznać wprost, że wszyscy uczestnicy zamieszania, nie tylko organy ścigania czy pokrzywdzeni, padli ofiarą omamów kojarzących się z efektami czarcich sztuczek na scenie variètès w „Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa (tam także publiczność różnych klas widziała pieniądze spadające z sufitu, po czym ze wstydem umykała w bieliźnie)? Skoro powstały w związku z tym straty w majątku lub na honorze, to z jakiej racji ktokolwiek ma ich nie pokryć według zasług? Kogo zadowoli i co komu da któryś z rzędu publiczny lincz prokuratury? Co zmienią w niej polityczne kuksańce zza węgła? Czy instytucja ta zawsze czyni zło i składa się z samych osób nieodpowiedzialnych? Kiedy prokuratorom pozwoli się normalnie pracować bez bata nad głową oraz lęku przed odpowiedzialnością zbiorową? Jakim wreszcie cudem spółka AG może wpływać na ocenę reformy prokuratury z 2010 r., skoro weszła na rynek rok wcześniej?
Ważny kierunek
A może jest sposób, by odpowiedzieć na te pytania wspólnymi siłami, rzetelnie, po ludzku. Jątrzenie i podjudzanie wszystkich przeciw wszystkim stwarza wszak jeszcze jedno niebezpieczeństwo.
W tle sporów o prokuraturę i zgoła korsarskich napadów na prawo karne materialne dryfuje dumnie pierwszy flagowiec MS. Jest teoretycznie piękny. Wiedzie proces karny na modłę amerykańską. Niestety, dla praktyki to pułapka. Ameryka trafiłaby wyłącznie do sądu. Stadium przygotowawcze w większości nadal grzęzłoby w socrealizmie. Kluczowa zmiana polega na tym, że sąd w roli arbitra patrzyłby milcząco z góry na popis dowodowy stron (projektowany art. 167 k.p.k.). Czego by te nie zdołały zainscenizować, nie liczyłoby się dla wyroku. Tego nie grają nawet w modelowo kontradyktoryjnym postępowaniu cywilnym. Tam dowody przeprowadza sąd. Atakowani zewsząd, tonący w papierowych śledztwach prokuratorzy nie unieśliby takiego ciężaru. Sypałyby się uniewinnienia w skali bezprecedensowej. Temida uschłaby ze zgryzoty. Reforma wydaje się nadto za droga. Z kiesy państwowej szłyby krocie nie tylko na rozrośniętą obronę z urzędu, lecz także na rozmnożone odszkodowania z tytułu niesłusznych skazań, warunkowych umorzeń, środków karnych, probacyjnych i zapobiegawczych czy zabezpieczeń majątkowych, mimo iż ani konstytucja, ani prawo traktatowe nie zmuszają państwa do ponoszenia takiego ryzyka (zmiany w art. 552 k.p.k. i dodane art. 552a–552b k.p.k.).
Krótko mówiąc, i ten obszar nie nadaje się do doraźnej korekty.