Wczorajsza konferencja krakowskich prokuratorów i agentów ABW w głośnej sprawie Brunona K. jak żywo fragmentami przypominała te - sprzed lat, gdzie śledczy piętnując zło, chwaląc się dokonaniami, pouczając, trochę wchodzili w buty polityków, trochę nieustraszonych szeryfów, przymykających oko na obowiązujące ich procedury. Było to w wymownych czasach, kiedy Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny stanowili jedność...
Na wczorajszej konferencji zorganizowanej w budynku ABW, krakowskiego prokuratora, który w otoczeniu agentów relacjonował sprawę przygotowań do zamachu - ewidentnie poniosło, kiedy zaprezentował wnioski legislacyjne w sprawie uprawnień ABW. Nie wiem czy było to wynikiem tylko nadmiernych emocji... bo światła kamer i blask fleszy, czy chodziło o coś więcej o misję. To pierwsze można zrozumieć wybaczyć, drugie już nie.
Rolą prokuratora w takiej sytuacji jak wczoraj było jedne zrelacjonowanie opinii publicznej ustaleń prowadzonego śledztwa. Tyle i aż tyle, nasz bohater poszedł jednak dalej rekomendując jednocześnie zmiany legislacyjne, które dałyby większe uprawnienia ABW. W jednej chwili wróciły dawne czasy i prysła niezależność i apolityczność. Bo oto prokurator wszedł w buty niby lobbysty, niby legislatora, niby polityka.
Trochę niechcący, poddał pod wątpliwość czystość intencji, gospodarzy konferencji ABW.
Warto bowiem pamiętać, że wokół zakresu uprawnień służb specjalnych od dawna toczy się dyskusja, która ma silny wymiar polityczny. W pracach legislacyjnych znajdują się przepisy ograniczające ich możliwości podejmowanych działań operacyjnych. A nad głowami służb wisi też wyrok Trybunału Konstytucyjnego, w sprawie zbyt szerokich uprawnień jakie daje im prawo telekomunikacyjne. Jest niemal pewne, że TK ograniczy uprawnienia służb - jako zbyt daleko ingerujące w wolności obywatelskie.