Rząd, mimo początkowych kontrowersji jednogłośnie przyjął Konwencję zapobiegania przemocy wobec kobiet. Jej lektura nasuwa jednak poważne podejrzenia, czy ktoś z członków rządu w ogóle czytał ten dokument i był świadomy tego co podpisuje.
Podpisana w Istambule konwencja zawiera ramowe regulacje, których wdrożenie ma zapobiegać przemocy wobec kobiet, głównie, choć nie tylko przemocy domowej. Regulacje przewidują cały arsenał środków służących zapobieganiu, ściganiu i karaniu sprawców tych niepokojących zjawisk.
Pomysłodawcy wychodzą z założenia, że przemoc jest gównie problemem kobiet ( potwierdzają to różnorakie badania). A generalną przyczyną takiego stanu rzeczy jest tradycyjny podział ról w społeczeństwie. Te „nie- równe" stosunki np. w małżeństwie ( rodem ze schematu: kura domowa z gromadą dzieci i pan domu) prowadzą do dominacji jednej strony i w konsekwencji do agresji. Antidotum na taką sytuacje jest zrównanie ról, aby partner A i partner B byli rzeczywiście partnerami.
Konwencja wskazuje zatem: „Strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn".
Takie sformułowania pokazują, że pod płaszczykiem ochrony kobiet przed przemocą, przemycane jest coś więcej. Ideologia gender. Wysoko niesiona na sztandarach „ europejskich" środowiskach feministycznych. Mówiąca o tzw. płci kulturowej i społecznej. Gdyż jak twierdzą jej wyznawcy wiele cech „kobiecych" i „męskich" nie wynika różnic biologicznych, ale jest wynikiem ról płciowych i stereotypów przypisanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę.