Z tezami artykułu A. Michałowskiego i M. Ostrowskiego „Nie można już złożyć wniosku dekretowego w Warszawie" („Rzeczpospolita", 3 stycznia 2013 r.), będącego odpowiedzią na nasz poprzedni artykuł „Wniosek dekretowy można złożyć także dziś" („Rzeczpospolita", 4 grudnia 2012 r.), polemizujemy przede wszystkim z dwóch przyczyn.
Po pierwsze, zupełnie nie przekonuje – na wskroś pozaprawna – argumentacja stawiająca za punkt wyjścia potencjalne (zdaniem przywołanych autorów, negatywne) skutki przyjęcia poglądu o tym, że wniosek dekretowy można złożyć również obecnie. Idąc tropem rozumowania A. Michałowskiego i M. Ostrowskiego można wszakże postawić dalej idące pytanie o sens i dopuszczalność całej sądowej reprywatyzacji, która zasadniczo naruszyła nieruchomościowe status quo zastane w Warszawie w 1989 r. Skoro bowiem, jak piszą wskazani autorzy, „uznanie poglądu o bezskuteczności, nieważności czy nieistnieniu ogłoszenia o objęciu gruntów przez gminę m.st. Warszawy w posiadanie z 25 listopada 1948 r. podważyłoby względnie unormowaną sytuację prawną wielu nieruchomości w Warszawie", to można powiedzieć, że cała – trwająca od ponad 20 lat – warszawska reprywatyzacja tę sytuację prawną podważa.
Czy ma to być jednak argument przemawiający na rzecz przymykania oczu na ewidentne uchybienia organów władzy, do jakich dochodziło w latach 40. i 50. XX wieku w związku ze stosowaniem dekretu z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy [DzU nr 50, poz. 279, dalej: dekret; podkreślmy od razu, że sami A. Michałowski i M. Ostrowski w swoim artykule, skądinąd trafnie, wskazują, że podpisanie ogłoszenia dekretowego z 25 listopada 1948 r. (dalej: ogłoszenie) przez wiceprezydenta S. Srokę „nie było zgodne z przepisami ustawy z 16 sierpnia 1938 r. o samorządzie gminy m.st. Warszawy"]? W naszej ocenie zdecydowanie nie powinno tak być.
Normy dekretowe
Po drugie warto przypomnieć, że w orzecznictwie podkreśla się, iż brak jest podstaw do wyjaśniania przepisów nacjonalizacyjnych – a trudno z dzisiejszej perspektywy za takie nie uznawać norm dekretowych – jeszcze głębiej w kierunku ograniczenia praw dawnych właścicieli (zob. przykładowo wyrok SN z 8 maja 1992 r., III ARN 23/92 i wyrok NSA z 15 stycznia 2008 r., I OSK 1931/06). Czymże natomiast innym, jak nie właśnie swoistą, pronacjonalizacyjną interpretacją, jest podjęta w artykule A. Michałowskiego i M. Ostrowskiego próba wykładni przepisów dekretu oraz ustawy z 16 sierpnia 1938 r. o samorządzie gminy m.st. Warszawy (DzU nr 63, poz. 479 ze zm., dalej: ustawa z 1938 r.) mająca prowadzić do konkluzji, że wprawdzie – co dostrzegają sami autorzy – podpisanie ogłoszenia przez wiceprezydenta S. Srokę „nie było zgodne z przepisami ustawy z 16 sierpnia 1938 r.", jednak nie wpływa to na jego skuteczność prawną.
W powyższy sposób dochodzi do usankcjonowania nie tylko wadliwości samego ogłoszenia, ale biorąc dodatkowo pod uwagę jego treść (a przypomnijmy, że mocą ogłoszenia objęto rzekomo w posiadanie wszystkie grunty „nieobjęte dotychczas w posiadanie gminy m.st. Warszawy" w trybie rozporządzeń z 1946 r. i z 1948 r.), także do usankcjonowania wszelkich uchybień popełnianych w toku całego procesu obejmowania gruntów w posiadanie przez gminę m.st. Warszawy. Sądy, organy, a także strony i ich pełnomocnicy powinni w tej sytuacji odpowiedzieć na pytanie, czy mamy obecnie stawać na straży wątpliwej jakości działań ówczesnych władz, czy jednak chronić prawo własności obywateli odjęte im, w sposób nagły i bezprecedensowy, na mocy przepisów dekretu oraz powiązanych z nim aktów, które najczęściej i tak były naruszane?