Duża część środków i energii, które państwo przeznacza na walkę z bezrobociem, marnuje się niczym para, która idzie w gwizdek. Co drugi bezrobotny zarejestrowany w urzędzie pracy bowiem wcale tej pracy nie szuka. Nie zamierza skorzystać z ofert jej podjęcia, nawet jeśli się pojawiają.

Wszystko wskazuje na to, że większości zarejestrowanych bezrobotnych chodzi tylko o uzyskanie ubezpieczenia zdrowotnego. Troszczące się o nich urzędy pracy zajmują się więc biurokratyczną krzątaniną: wysyłaniem pism, wezwań, przyjmowaniem zwolnień lekarskich, wydawaniem zupełnie niepotrzebnych skierowań i marnowaniem na to ogromnych środków. W pewnym stopniu zastępują więc NFZ, który bez problemu mógłby zafundować tym bezrobotnym ubezpieczenie, a budżet i tak kosztowałoby to mniej.

W obliczu wzrastającego bezrobocia rząd próbuje zmienić taktykę i przedstawia nowe recepty na leczenie tej społecznej choroby. Niektóre z nich wydają się jednak dość kontrowersyjne. Bo jaki sens ma nakłanianie tych, którzy pracować nie mają ochoty, aby uczyli się szukać zatrudnienia? I po co uczyć ich szukania czegoś, czego po prostu w Polsce dziś nie ma? Walka z bezrobociem powinna się koncentrować raczej na wspieraniu tworzenia miejsc pracy. Tymczasem rząd przedstawia pomysły, które mogą zniechęcić do zatrudniania nowych pracowników. Dotacje na tworzenie nowych miejsc pracy mają być zastąpione kredytami – a więc pieniędzmi, które trzeba zwracać. Celem jest zapewne zmniejszenie nadużyć, ale skutkiem będzie to, że liczba chętnych radykalnie się zmniejszy.

Ta taktyka przypomina nieco lekcję, którą przerobiliśmy już za czasów PRL. Uchwalona wówczas ustawa o pasożytnictwie społecznym, która miała zmobilizować cały naród do pracy, okazała się kompletną klapą. Natychmiast znalazło się więcej niż sto sposobów, aby jej postanowienia lekceważyć. Różnica, pomijając kontekst historyczny, polega na tym, że wtedy miejsc pracy – choć fikcyjnych – było pod dostatkiem. Teraz trzeba zaś dopiero je tworzyć i na tym warto się skoncentrować, a nie na walce z wiatrakami i dokręcaniu śruby bezrobotnym.