Obaj ci antagoniści z lat 30-tych XXw. prowadzili swoją działalność „przeciw" albo „za" ubojowi rytualnemu z wielką pasją i oddaniem, a lektura ich dzieł jest pasjonująca i poszerza pole spojrzenia na zagadnienie uboju rytualnego, które znów stało się w Polsce aktualne.
Przestrzec chcę również, że produkcja żywności nie ma z estetyką nic wspólnego, czego doświadczyłem w czasach licealnych zwiedzając cukrownię. To, co tam zobaczyłem skutecznie zniechęciło mnie do słodzenia herbaty. Wizyta w rzeźni z pewnością milszych odczuć by mi nie dostarczyła.
Ubój rytualny wynika z przepisów religijnych islamu i wyznania mojżeszowego, a jego zagwarantowanie w ustawach o stosunku państwa z tymi wyznaniami jest przejawem realizacji wolności religijnej. W Polsce, z uwagi na znikomą liczbę przedstawicieli tych dwóch mniejszości, ubój rytualny bardziej ma znaczenie ekonomiczne, podnosi dochodowość hodowli oraz przetwórstwa mięsa.
Obecnie ubój zwierząt reguluje ustawa o ochronie zwierząt, co jest paradoksem ale taki był wymóg UE. Jej akt prawny w tym zakresie - rozporządzenie Rady (WE) nr 1099/2009 z dnia 24 września 2009 r. w sprawie ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania, podobnie jak Dyrektywa Rady 93/119/WE z dnia 22 grudnia 1993 r. w sprawie ochrony zwierząt podczas uboju już w tytułach zawierają sprzeczność, no bo jak można mówić o ochronie czegoś, co właśnie ma być unicestwione.
W okresie międzywojennym zagadnienie regulowała ustawa z 1936r. o uboju zwierząt gospodarskich w rzeźniach i rozporządzenia wykonawcze do niej, które dość szczegółowo określało wszelkie czynności uboju rytualnego. Przepisy te uchyliła ustawa z 1997r. o zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa oraz o Inspekcji Weterynaryjnej, a zagadnienie uboju przejęła ustawa o ochronie zwierząt, która do jej nowelizacji z 2003r. dopuszczała ubój rytualny, czyli bez ogłuszania.