Maturzyści niedługo podejmą ostateczne decyzje o wyborze kierunku studiów. To dobry moment na powrót do dyskusji o skróconych studiach prawniczych. Wielokrotnie w gronie przedstawicieli Wydziałów Prawa i w innych gremiach wyrażałyśmy zdanie, że tworzenie uzupełniających studiów magisterskich na kierunku prawo (SUM) z wielu przyczyn uważamy za niewłaściwe. Rozumiemy powody, dla których niektóre ośrodki akademickie zdecydowały się na otwarcie SUMów prawniczych.
Nie jest nam bynajmniej obca sytuacja kryzysowa, która dotyka wszystkie Wydziały Prawa w Polsce. Jednak przypomnijmy, że jej przyczyną są nie tylko niż demograficzny i zła sytuacja finansowa społeczeństwa. Co najmniej w równym stopniu winna jest „nadprodukcja" prawników, która miała miejsce w latach 90., i to ona powoduje zmniejszony napływ kandydatów na studia prawnicze. Jak wynika z wielu badań, absolwenci studiów prawniczych coraz częściej zasilają szeregi bezrobotnych i nie zmieni tego uchwalona już deregulacja zawodów prawniczych, której skutków jeszcze nie znamy. W tej sytuacji wszelkie działania mające na celu pozyskanie większej liczby studentów, a do takich należy zaliczyć tworzenie SUM, są obliczoną na krótki czas i chwilową formą radzenia sobie z problemami. Odrębnym zagadnieniem, oczywiście, pozostaje, czy tworząc tego typu studia, nie postępujemy w sposób niewłaściwy w stosunku do studiujących na nich młodych ludzi, liczących na otrzymanie pełnego wykształcenia prawniczego.
Nie bez przyczyny, wprowadzając system boloński, zdecydowano się nie poddawać studiów prawniczych zabiegowi podziału na dwustopniowe. Wykształcenie prawnika – o czym nie musimy przekonywać – jest procesem, który ma doprowadzić do przekazania wiedzy zawodowej, wykształcenia ogólnego i postawy etycznej. Często trudno zmieścić zrealizowanie tych zadań w pięcioletnim trybie studiów. I nie ulegajmy złudzeniom, że uda się to w czasie dwukrotnie krótszym. Na takich studiach spotkają się różni studenci, tworzący niejednorodną grupę. Jej poziom wyznaczać będą ci najsłabsi, absolwenci gorszych uczelni i egzotycznych studiów pierwszego stopnia. I nie pomoże tu ograniczanie naboru do absolwentów określonych kierunków, bo w grupie nauk humanistycznych i społecznych zróżnicowanie poziomu studiów jest ogromne.
Absolwenci innych kierunków (np. medycyny, farmacji czy administracji), którzy dzięki dwuletnim studiom prawniczym chcieliby uzyskać kolejny stopień zawodowy, z pewnością nie będą dominować. Będą to zaledwie jednostki i nie one wyznaczać będą poziom merytoryczny grupy. Natomiast, i to stanowi największe zagrożenie, można przewidywać, że nabór na aplikacje prawnicze stanowić będzie swoiste kryterium prawdy i wykaże, że liczba absolwentów studiów jednolitych i uzupełniających przyjętych na aplikacje będzie się zasadniczo różnić na niekorzyść tych drugich. Z tego więc powodu również pozwalamy sobie przypuszczać, że tworzenie tego rodzaju studiów jest zabiegiem doraźnym.
Znacznie właściwszą i efektywniejszą drogą do poprawy sytuacji na Wydziałach Prawa jest zwiększenie i zróżnicowanie oferty dydaktycznej. Zdajemy sobie sprawę, że niejednokrotnie „opór materii" ze strony pewnej grupy pracowników jest w tej sprawie trudny do przezwyciężenia, ponieważ same doświadczyć mogłyśmy go wiele razy. Krajowe Ramy Kwalifikacji, które są na ogół oceniane krytycznie, jako kolejne zwiększanie obowiązków biurokratycznych, mają tę jedną niewątpliwą zaletę, że pozwalają dowolnie kształtować program studiów i tym samym czynić go bardziej konkurencyjnym. Możemy także uruchamiać studia o charakterze specjalistycznym. Na UJ zamierzamy otworzyć takie studia poświęcone własności intelektualnej. Naszym zdaniem będą one przydatne dla wielu osób pracujących w rozmaitych zawodach, zwłaszcza związanych z nowymi technologiami. Ich ukończenie jednak nie będzie dawać uprawnień do starania się o przyjęcie na aplikacje prawnicze.