Zmiany w zakresie opodatkowania nieruchomości postrzegane są jako miecz Damoklesa wiszący nad głowami podatników. Kojarzą się z nowym podatkiem katastralnym, który oznacza wyłącznie zwiększenie dochodów gmin kosztem podatnika.
Jak w takiej sytuacji przekonać społeczeństwo do pozytywnego myślenia o podatku od wartości rynkowej nieruchomości, służącej w większości przypadków zaspokojeniu potrzeb bytowych podatnika, niejednokrotnie pozostającej w jego posiadaniu od pokoleń?
Obecny system opodatkowania nieruchomości jest jednym z ostatnich bastionów nieobjętych reformą podatkową, do których to zmian Polska jest zobowiązana na mocy traktatów unijnych. Proponowaną koncepcję konstrukcji podatku katastralnego skupiającego dotychczasowe trzy podatki (podatek od nieruchomości, rolny i leśny) w jeden od wartości nieruchomości (ad valorem) w odróżnieniu od obecnie liczonego podatku od jej powierzchni należy uznać za słuszną. Wprowadzenie tego podatku wymagałoby jednakże opracowania systemu okresów przejściowych. Trzeba też racjonalnie skalkulować stawki procentowe, po to, by podatek katastralny nie stał się podatkiem fikcyjnym.
Jeden rejestr
Warunkiem dokonania reformy w zakresie opodatkowania nieruchomości jest wprowadzenie katastru jako rejestru zawierającego połączone i uporządkowane dane będące w posiadaniu gminy, starostwa oraz sądów wieczysto-księgowych. Powinien on tworzyć jeden zintegrowany system, stanowiący kompletną informację o nieruchomościach.
Przyjmowane aktualnie przy ustalaniu podstawy opodatkowania nieruchomości kryterium określane jest w literaturze przedmiotu jako anachroniczne. Brak powiązania podstawy opodatkowania nieruchomości z jej wartością rynkową oznacza, że każda gmina w kraju otrzymuje taki sam podatek od nieruchomości o porównywalnych powierzchniach. Nie uwzględnienia on ich wartości rynkowej, w tym miejsca położenia, standardu, wyposażenia (lub jego braku), mediów, jak i całej infrastruktury wykonanej i utrzymywanej przez gminę.