Orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego z 8 października 2013 r. w sprawie I OSK 1674/13 (Rzeczpospolita z 9 października C1), z którego wynika, że Rada Warszawy nie mogła wprowadzić mandatów za niewyłożenie za szybę samochodu biletu z parkometru – wydaje się kuriozalne. Wprawdzie sędziowie przyznają, że rada gminy może nałożyć obowiązek wykładania w określony sposób dowodów opłat, jednak nie może karać za samo ich niewyłożenie. Kierowca, który tego nie zrobił, musi się liczyć z wszczęciem postępowania, w którym udowodni, że zapłacił za parking.
Obowiązek czy sugestia
Po pierwsze: możliwość nakładania określonego obowiązku bez prawa weryfikacji jego wykonania oraz nałożenia sankcji za jego niewykonanie, czyni ten obowiązek iluzorycznym, a praktycznie nieistniejącym. Nie ma sensu nakładać obowiązku, jeżeli nie możemy go wyegzekwować. Nieodłączną cechą obowiązku prawnego jest zagrożenie sankcją natury prawnej w razie jego zlekceważenia. W przeciwnym razie obowiązek traci charakter prawny, a staje się tylko moralnym czy obyczajowym. Nakładanie obowiązku, którego wykonanie nie podlega karze, jest tylko uprzejmą sugestią, że mile widziane jest pewne zachowanie, ale brak akceptacji dla tej sugestii nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji prawnych.
Pokusa oszczędzania
Orzeczenie NSA może też prowadzić do następujących sytuacji: co najmniej dwa samochody mogą zajmować miejsca parkingowe za jedną opłatą. Dlaczego? Otóż jeden kierowca kupuje bilet parkingowy i wykłada go za szybę samochodu. Drugi parkuje za darmo. W razie wszczęcia postępowania w sprawie braku opłaty za parkowanie przedstawia dowód opłaty za parking – użyczony lub sprzedany za pół ceny bilet kolegi. Nikt nie udowodni, że kierowcy wspólnie oszczędzają, jeżeli sami tego nie przyznają.
Taka sytuacja mogłaby się wydawać nieprawdopodobna. Jednak nie można nie doceniać ludzkiej inwencji. Przecież jest wielu znajomych, którzy w tych samych godzinach stawiają auta na tych samych parkingach. Na bilecie parkingowym nie zaznacza się numeru rejestracyjnego pojazdu ani precyzyjnego miejsca parkowania, czyli dokładnego określenia części powierzchni parkingu zajętej przez dany pojazd. Czy zatem pokusa zaoszczędzenia dziennie kilkunastu czy więcej złotych, co w skali miesiąca daje kilkaset złotych, nie będzie kusząca?
Okazja czyni złodzieja
Zapewne takie kombinacje z parkowaniem nie przyszły do głowy składowi orzekającemu w komentowanej sprawie. Trzeba jednak zauważyć, że w obrębie kraju mogą oznaczać poważne straty dla coraz bardziej napiętych budżetów samorządowych. W dobie pogłębiającego się kryzysu nie można stwarzać nowych możliwości oszczędzania dla jednej grupy – sprytnych i zorganizowanych posiadaczy samochodów – kosztem reszty społeczeństwa.