Jak karać sędziów i prokuratorów

Kilka dni temu otrzymałem w poczcie mailowej informację o precedensowym skazaniu prokuratora za rozmyślne wypaczenie przebiegu śledztwa - pisze Andrzej Jankowski, publicysta prawny.

Publikacja: 15.01.2014 12:21

Jak karać sędziów i prokuratorów

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Prokurator został skazany w grudniu na ograniczenie wolności w wymiarze 500 godzin nieodpłatnych prac publicznych oraz na dziesięć dni aresztu. Pozbawiono go także prawa wykonywania zawodu. W akcie oskarżenia zarzucono, że świadomie pominął w śledztwie dowody, które świadczyły o niewinności podejrzanego. Sprawa nie była wcale błaha, gdyż dotyczyła zabójstwa żony oskarżonego. Sąd skazał mężczyznę na 25 lat pozbawienia wolności, a prokurator, który w dochodzeniu pominął dowody jego niewinności, piął się w górę po szczeblach zawodowej kariery. Z czasem przeszedł do sądu, gdzie wykonywał zawód sędziego, a po kilku latach zasilił swoją obecnością palestrę. W końcu jednak sprawiedliwości stało się zadość i prokurator, symbolicznie bo symbolicznie, ale został skazany za ukrywanie z premedytacją dowodów niewinności człowieka, którego oskarżał przed sądem.

Bezpodstawne ?oskarżenia i skazania

Każdemu, kto w tym momencie przeciera oczy ze zdumienia, należy się  krótkie wyjaśnienie. Otóż do skazania prokuratora doszło nie w Polsce, tylko w Teksasie, a prokurator nie nazywał się Jan Kowalski, tylko Ken Anderson. Przytoczony przykład amerykański wywołuje jednak nie tylko niedowierzanie. Na usta ciśnie się każdemu pytanie: czy do takiego skazania mogłoby dojść w Polsce? Bo przecież nikt nie powinien mieć złudzeń, że w śledztwach i dochodzeniach prowadzonych przez policję i prokuratury dochodzi do żonglerki wykraczającej daleko poza granice swobodnej oceny materiału dowodowego. I nie chodzi tu jedynie o rozpaczliwe listy skazanych i tymczasowo aresztowanych, z których trzy czwarte zaczyna się od stwierdzenia: „jestem niewinny". Mnożą się sprawy znacznie lepiej udokumentowane. Z raportu Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) wynika, że co roku w Polsce dochodzi co najmniej do 200–300 niesłusznych oskarżeń i skazań. Autorzy raportu jako główną przyczynę pomyłek sądowych wskazują niekompetencję sędziów i prokuratorów. Skarb Państwa wypłaca pokrzywdzonym przez wymiar sprawiedliwości coraz wyższe odszkodowania i zadośćuczynienia za poniesione krzywdy, ale próżno byśmy szukali w Ministerstwie Sprawiedliwości informacji o odpowiedzialności sędziów i prokuratorów za drastyczne wypaczanie sprawiedliwości. Główni sprawcy sądowych pomyłek są szczelnie ukryci za swoimi immunitetami i dobrać się im do skóry to nie lada sztuka.

Kordony zawodowej solidarności

Czy tylko immunitety zawodowe blokują odpowiedzialność prokuratorów i sędziów? Przytoczony przykład prokuratora Kena Andersena   pochodzi wprawdzie z kraju, w którym prokuratorów łatwiej skazać, bo odpowiadają przed sądami karnymi tak jak każdy zwykły obywatel, a do etyki zawodowej przywiązuje się znacznie większą wagę niż u nas, ale i tam ich odpowiedzialność za błędy w sztuce prawniczej należy do rzadkości.

Okazuje się, że dzisiaj dla sprawiedliwości jeszcze trudniejsze do pokonania stają się kordony utworzone przez solidarność zawodową prawników. Ustawy deregulacyjne przełamały monopol korporacyjny i otworzyły zawody prawnicze dla młodych ludzi. Gdy jednak chodzi o odpowiedzialność za rażące pomyłki sądowe i śledcze, solidarność zawodowa prawników pozostała nienaruszona. Tak jak solidarność lekarzy, architektów czy psychologów. Na jej ślady w wymiarze sprawiedliwości nie tak łatwo trafić, gdyż korporacyjne poczucie więzi występuje pod wieloma, niekiedy bardzo subtelnymi, postaciami. Najgorsze jest jednak to, że ten korporacyjny zew jest jakże często silniejszy od wszystkich kodeksów etycznych razem wziętych.

Odszkodowanie ?za sądowe pomyłki

Poszukując wyjścia z tej niewątpliwie szkodliwej dla sprawiedliwości sytuacji, grupa posłów z PSL złożyła do laski marszałkowskiej projekt nowelizacji kodeksu postępowania karnego. Przewiduje on możliwość uzyskania odszkodowania i zadośćuczynienia za krzywdę wynikłą z „oczywistego braku podstaw oskarżenia". W listopadzie ubiegłego roku odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie i projekt został skierowany do komisji sejmowych. Zaproponowane rozwiązanie jest oczywiście krokiem w dobrym kierunku, ale tak naprawdę do odpowiedzialności prokuratorów i sędziów nie wnosi ono nowej jakości.

W gruncie rzeczy projekt poszerza jedynie możliwości prawne, które już dzisiaj dają pokrzywdzonym przepisy o stosowaniu oczywiście bezpodstawnego aresztowania. Obydwa rozwiązania kładą nacisk na odszkodowanie, które, rzecz jasna, będzie wypłacał Skarb Państwa. Grobowe milczenie panuje natomiast wokół odpowiedzialności osób, które doprowadziły do bezpodstawnych aresztowań i oczywiście bezzasadnych aktów oskarżenia. A przecież to właśnie te osoby, a nie jakieś koszałki opałki, przynoszą najwięcej szkody sprawiedliwości. To sędziowie i prokuratorzy powodują, że nasz wymiar sprawiedliwości zaczyna tracić równowagę, że coraz mniej jest w nim sprawiedliwości.

Szwankuje nie tylko szybkość postępowań i stanowczość. Wyczerpują się już nawet pokłady zdrowego rozsądku.

Bójka z czołgami i helikopterami w tle

Na przykład śledztwo w sprawie  zabójstwa generała Papały prowadzą równolegle dwie prokuratury, warszawska i łódzka. W tej samej sprawie szykują się dwa różne akty oskarżenia. O jeden i ten sam czyn będą oskarżane dwie zupełnie niepowiązane z sobą grupy podejrzanych. Inne postępowanie, które miało wyjaśnić szokujące zaniedbania prokuratorów w sprawie Olewnika, zostaje umorzone z powodu przedawnienia. Zaniechanie przez prokuratorów przeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej, po sprowadzeniu ciał do Polski – sprawa umorzona. Wypadki grudniowe na Wybrzeżu w 1970 r. zostają zakwalifikowane przez sąd jako bójka ze skutkiem śmiertelnym. W ten sposób nasz wymiar sprawiedliwości może pochwalić się jedyną w Europie  konstrukcją prawną bójki, w której brały udział czołgi, wozy opancerzone i helikoptery wojskowe. Kto by się spodziewał, że knajackie reguły gry Zdzicha, Rycha, Krzycha znajdą tak łatwo swoich naśladowców nawet w Sądzie Najwyższym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym, w gabinetach Bogusia, Henia i Janeczka. Kto by się spodziewał, że zaledwie w ciągu kilku lat  tak nisko upadnie  etos wymiaru sprawiedliwości.

Przestępstwo ?wypaczenia prawa

Obowiązujące w kodeksie karnym przepisy, zwłaszcza art. 231 k.k., z którego od czasu do czasu odpowiadają prokuratorzy i sędziowie za swoje wypaczenia w prawie, przestaje już wystarczać. Jego ogólna formuła, o „funkcjonariuszu, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego", nie oddaje  istoty choroby, która rozwija się we wnętrzach Pałacu Sprawiedliwości. Jest to choroba wstydliwa, ale nie bójmy się nazywać jej po imieniu: to sędziowska i prokuratorska niesprawiedliwość.

Naszemu wymiarowi sprawiedliwości, który naszpikowany jest tak niestworzonymi sytuacjami, nie jest potrzebna wyrozumiałość dla sędziów i prokuratorów, pobłażliwość i jeszcze większe zaufanie. Nasz wymiar sprawiedliwości, by wyjść z zapaści, potrzebuje normalnej terapii wstrząsowej. Mówią o niej głośno nie tylko anonimowe komentarze internautów. Profesor Witold Kulesza z Uniwersytetu Łódzkiego w niedawno wydanej książce „Crimen lease iustitiae" proponuje, by do kodeksu karnego wprowadzić dodatkowy przepis, art. 247a, w takim oto brzmieniu: „Sędzia, ławnik lub prokurator, który przekraczając swe uprawnienia lub nie dopełniając obowiązku, wypacza prawo i wyrządza poważną szkodę sprawiedliwości, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat".  Przepis ten miałby zastosowanie wyłącznie do zachowań sędziego i prokuratora podejmowanych w ramach sądzenia i prowadzenia śledztwa. Zaproponowane rozwiązanie kładzie nacisk na ochronę sprawiedliwości  jako dobra prawnego samego w sobie. Przytoczony przepis ma chronić sprawiedliwość przed bezprawnymi, świadomymi zamachami sędziów i prokuratorów. Nie chodziłoby w tym wypadku rzecz jasna o zwykłe naruszanie przepisów, wynikające z samej istoty stosowania prawa. Profesor Witold Kulesza przyjmuje założenie, że do odpowiedzialności karnej można by pociągnąć tych sędziów i prokuratorów, którzy „wydając rozstrzygnięcie, posługują się przepisem prawa w sposób stwarzający niebezpieczeństwo dla sprawiedliwości o takim stopniu, który nie jest prawnie tolerowany".

Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nawet najlepiej skonstruowany przepis nie zagwarantuje od razu więcej sprawiedliwości w sądach i prokuraturach. W sytuacji  jednak, w jakiej znajduje się nasz wymiar sprawiedliwości, przechodzenie do porządku dziennego nad takimi propozycjami byłoby skrajną nieodpowiedzialnością.

Prokurator został skazany w grudniu na ograniczenie wolności w wymiarze 500 godzin nieodpłatnych prac publicznych oraz na dziesięć dni aresztu. Pozbawiono go także prawa wykonywania zawodu. W akcie oskarżenia zarzucono, że świadomie pominął w śledztwie dowody, które świadczyły o niewinności podejrzanego. Sprawa nie była wcale błaha, gdyż dotyczyła zabójstwa żony oskarżonego. Sąd skazał mężczyznę na 25 lat pozbawienia wolności, a prokurator, który w dochodzeniu pominął dowody jego niewinności, piął się w górę po szczeblach zawodowej kariery. Z czasem przeszedł do sądu, gdzie wykonywał zawód sędziego, a po kilku latach zasilił swoją obecnością palestrę. W końcu jednak sprawiedliwości stało się zadość i prokurator, symbolicznie bo symbolicznie, ale został skazany za ukrywanie z premedytacją dowodów niewinności człowieka, którego oskarżał przed sądem.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie