Odkąd w grudniu 2009 r. znowelizowano ustawę o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, zdarza mi się zdumiewać zagranicznych ekspertów prawa zamówień publicznych stwierdzeniem, że podjęcie czynności przez sąd powszechny w celu rozpoznania sprawy dotyczącej udzielenia zamówienia kosztuje w Polsce ponad 1 milion euro. Po chwili każdy z nich stwierdza, że takie rozwiązanie jest niezgodne z dyrektywą w sprawie koordynacji procedur odwoławczych i wkrótce zostanie zmienione. Teraz będzie okazja, aby zadziwić kolegów jeszcze bardziej, bo polski Trybunał Konstytucyjny nie dopatruje się w tej regulacji nieprawidłowości.
Istotna bariera
Trybunał rozpatrywał skargi wykonawców zamówienia, którzy wnieśli o zbadanie, czy zgodny z Konstytucją RP jest przepis ustawy z 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, w brzmieniu nadanym ustawą z 5 listopada 2009 r. o zmianie ustawy – Prawo zamówień publicznych oraz ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych. Przepis ten stanowi, że od skargi na orzeczenie Krajowej Izby Odwoławczej wnoszonej do sądu okręgowego po otwarciu ofert pobiera się opłatę w wysokości 5 proc. wartości przedmiotu danego zamówienia (nie więcej niż 5 mln zł).
Zastrzeżenia takie pojawiają się od momentu wejścia przepisu w życie, a uzasadniane są dotychczasowym orzecznictwem TK, który wielokrotnie stwierdzał, że wysokie koszty utrudniają dostęp do sądu, i postulował, aby ustawodawca ustalał opłaty na najniższym poziomie, nieprzekraczającym rzeczywistych kosztów postępowania. Zdaniem TK gwarancja dostępu do sądu nie sprowadza się do zwalniania najuboższych z kosztów sądowych, barierę stanowi także sytuacja, w której „rzeczywista możliwość korzystania z prawa dostępu do sądu istnieje [...] jedynie wówczas, gdy prowadzenie sporu sądowego o prawa majątkowe jest opłacalne z ekonomicznego punktu widzenia".
W wyroku z 14 stycznia 2014 r. Trybunał zaprezentował jednak stanowisko odmienne. Powołując się m.in. na swobodę ustawodawcy co do wyboru metody ustalenia opłaty sądowej w sprawach cywilnych, stwierdził, że „Wybór metody [ustalania opłaty sądowej], sam w sobie, nie przesądza jeszcze rezultatu testu konstytucyjności, ponieważ decydujące znaczenie ma nie algorytm obliczania kosztów, ale wpływ całego „unormowania kosztowego" na prawa i wolności gwarantowane ustawą zasadniczą". Uznał też, że mechanizm naliczenia opłaty od skargi na orzeczenie KIO nie różni się od tego w sprawach o prawa majątkowe, określonego jako 5 proc. wartości przedmiotu sporu lub przedmiotu zaskarżenia i że wspólna wysokość procentowego określenia wysokości wpisu nie prowadzi do naruszenia istoty prawa do sądu w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego.
Szkoda, że Trybunał nie pochylił się nad tym, że barierą w dostępie do sądu są wysoki maksymalny pułap i podstawa obliczenia opłaty sądowej będąca sumą kosztów realizacji całej inwestycji objętej zamówieniem.