Minister sięga po władzę nad sądami

Resort sprawiedliwości chce mieć prawo ?wglądu w akta prowadzonych spraw sądowych – pisze publicysta prawny Andrzej Jankowski.

Publikacja: 12.03.2014 05:15

Andrzej Jankowski

Andrzej Jankowski

Foto: materiały prasowe

Red

Andrzej Jankowski

Jeszcze nie wrócił do równowagi rozmontowany przez resort sprawiedliwości system doręczeń sądowych, a już w oczy Temidy zagląda nowa katastrofa. W przygotowanym w Ministerstwie Sprawiedliwości projekcie nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych znalazły się rozwiązania, które pod znakiem zapytania stawiają konstytucyjną zasadę trójpodziału władz, a wraz z nią sędziowską niezawisłość. Minister sprawiedliwości tym razem niczego już nie owija w bawełnę: chce mieć prawo wglądu w akta prowadzonych spraw sądowych.

Niebezpieczne narzędzia nacisku

I niech nikogo nie zwiodą gładkie słówka o zwiększeniu „efektywności nadzoru", które mają uzasadniać tę zmianę. Jest to w gruncie rzeczy najprawdziwszy zamach stanu władzy administracyjnej na gwarancje niezawisłego sądzenia. Doprawdy, strach pomyśleć, jak niebezpiecznym narzędziem nacisku mogą stać się akta spraw sądowych w rękach ministra sprawiedliwości, członka rządu, a więc gremium zmotywowanego politycznie.

Oczywiście, i bez tego resortowego wspomagania znajdą się sędziowie, którzy zapotrzebowanie władzy odgadywać będą bez zbędnych słów, kwalifikując np. grudniowe wydarzenia na Wybrzeżu w 1970 r. jako bójkę ze skutkiem śmiertelnym, ale ufam, że z takimi patologiami upora się nadzór instancyjny. Tak naprawdę jest to jedyny nadzór, który ma rację bytu w wymiarze sprawiedliwości. Nadzór administracyjny, jak zresztą każdy nadzór, sugeruje zawsze istnienie mniejszej lub większej podległości. Sugeruje też brak partnerstwa, co nasi sędziowie w relacjach z resortem sprawiedliwości odczuwają szczególnie boleśnie. Śledząc kolejne zmiany prawa o ustroju sądów, dochodzę do wniosku, że ich podstawowym celem jest zaspokajanie wilczego apetytu władzy wykonawczej na rozszerzanie swojego imperium nad sądownictwem. Czy chcącemu efektywnie troszczyć się o działalność organizacyjną sądów, ministrowi potrzebne są akta sądowe? A może akta sądowe są  mu potrzebne, by mógł efektywnie dbać o poprawę warunków wykonywania działalności orzeczniczej?

Tylko w uzasadnionych przypadkach

Jedno jest pewne: ministrowi sprawiedliwości przestały już wystarczać informacje i dokumenty o wykonywaniu obowiązków nadzorczych, które rutynowo przekazywane są do resortu przez zaufanych prezesów sądów apelacyjnych. Minister chce mieć na swoim biurku jeszcze akta sądowe. Nie wiem, czy nie dowierza prezesom z apelacji. Chce mieć wgląd w akta sądowe i już. Artykuł 37g § 1  pkt 3  projektu z 13 2013 r. dodaje wprawdzie, że takie żądanie może się pojawić tylko w „uzasadnionych przypadkach", ale jest to sformułowanie raczej standardowe. Ot, taki bardzo wygodny listek figowy. I nawet osoby, które z przepisami mają kontakt jedynie od święta, wiedzą już, że takie kurtuazyjne zwroty pojawiają się w prawie zawsze, ilekroć ustawodawca chce z wstydliwego wyjątku uczynić powszechną praktykę.

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że pomysłowość resortowych legislatorów wyczerpała się w tym jednym lakonicznym paragrafie. Apetyt na władztwo nad sądami ma zaspokoić jeszcze kilka innych nie mniej niepokojących przepisów. I tak, do art. 22 ustawy projekt przewiduje dodanie § 2a, który stanowi, że „Prezes sądu apelacyjnego, na żądanie ministra sprawiedliwości, przedstawia mu niezwłocznie informacje o toku postępowania w sprawach". Jak sędzia, czytając taki przepis, ma nie załamywać rąk? Jak to możliwe, że w sporze między niezawisłym sędzią a prezesem sądu w roli arbitra ma występować minister sprawiedliwości? Rozwiązania, które proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości, będą sprzyjać jedynie zwiększaniu liczby ingerencji ministra w stosunku do sądów powszechnych.

Przygotowując taką a nie inną nowelizację, resort sprawiedliwości daje jasno do zrozumienia, że minister nie potrafi dzisiaj wykonywać swojego nadzoru administracyjnego  bez ściągania w zacisze resortowych gabinetów akt sądowych. Powiedzmy otwarcie: minister sprawiedliwości najwyraźniej źle znosi odseparowanie od bezpośredniego nadzoru nad sądami. A przecież jeszcze nie tak dawno jeden z wiceministrów, o ile dobrze pamiętam Wojciech Hajduk, chwalił się, że od 2012 r. do resortu nie ściągnięto żadnych akt sądowych. Cóż takiego wyadarzyło się przez ten czas, że Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło powrócić do tej niechlubnej praktyki. Otóż nic się nie wydarzyło.

Projekt prawa o ustroju sądów powszechnych, który daje ministrowi możliwość ściągania do resortu akt sądowych, cofa po prostu nasze gwarancje niezawisłości sędziowskiej do epoki kamienia łupanego. A tak byliśmy z nich dumni. Tak gratulowaliśmy prof. Adamowi Strzemboszowi, ówczesnemu pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego, że udało mu się z grupą prawników stworzyć konstytucyjny system gwarancji dla wymiaru sprawiedliwości, którego mogła nam pozazdrościć Europa, z Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu włącznie. Projekt nowelizacji przygotowany przez administrację rządową wszystkie te osiągnięcia wywraca teraz do góry nogami.  Czyni to    bezpardonowo, a autorzy tych niebezpiecznych zmian w prawie nawet nie silą się na wykazanie, dlaczego dotychczasowy system nadzoru administracyjnego nie zdaje egzaminu. A przecież zaczął on obowiązywać niespełna rok temu. Jeszcze na tych przepisach nie obeschła farba drukarska, jeszcze nie było okazji, by sprawdziły się  w praktyce, a już są złe, już nie wystarczają ministrowi sprawiedliwości, który chce odzyskać pełnię władzy nad sądami, jak to w nieodległej przeszłości bywało.

W stronę Sądu Najwyższego

Powiedzmy to wprost: zmiany w prawie o ustroju sądów powszechnych są dyktowane politycznie, a nie merytorycznie. Że tak jest w istocie, świadczy najlepiej brak poważnej dyskusji w środowisku prawniczym nad rozwiązaniami alternatywnymi. A takie rozwiązania istnieją. Buduje się je na takim samym ciężkim, grząskim gruncie jak u nas. Bo przecież nikt nie ma wątpliwości, że wytyczanie granicy między działalnością administracyjną a orzeczniczą sądów nie jest rzeczą łatwą. Dlatego w systemach demokratycznych pierwszeństwo przed nadzorem resortowym daje raczej systemom wspomagającym administrowanie sądami. Zajmują się tym specjalnie wyłonione przedstawicielstwa, np. rady sądownictwa, które funkcjonują rzecz jasna poza strukturami rządowymi. Istnieją także systemy w pełni menedżerskie, przy czym w tym przypadku, takiego menedżera powołuje prezes sądu.

Zmiany w prawie o ustroju sądów powszechnych  mają podłoże polityczne, a nie merytoryczne

Przenosząc te doświadczenia na Polski grunt, można spojrzeć wymownie w stronę Krajowej Rady Sądownictwa. Być może jeszcze lepszym kandydatem do przejęcia nadzoru administracyjnego nad sądami powszechnymi byłby Sąd Najwyższy. Takie nieśmiałe propozycje już padały przy różnych okazjach, ale nigdy nie odniosłem wrażenia, że wzbudziły one jakiekolwiek zainteresowanie urzędników z Ministerstwa Sprawiedliwości. Oni wolą krzątać się wokół prawa o ustroju sądów powszechnych i z roku na rok powiększać swoje imperium przy okazji nowelizacji ustawy.

Andrzej Jankowski

Jeszcze nie wrócił do równowagi rozmontowany przez resort sprawiedliwości system doręczeń sądowych, a już w oczy Temidy zagląda nowa katastrofa. W przygotowanym w Ministerstwie Sprawiedliwości projekcie nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych znalazły się rozwiązania, które pod znakiem zapytania stawiają konstytucyjną zasadę trójpodziału władz, a wraz z nią sędziowską niezawisłość. Minister sprawiedliwości tym razem niczego już nie owija w bawełnę: chce mieć prawo wglądu w akta prowadzonych spraw sądowych.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi