Wbrew twierdzeniom środowiska sędziowskiego problemy wymiaru sprawiedliwości nie biorą się z braku pieniędzy i nadmiaru spraw, lecz z niekompetencji, wręcz nieudolności sędziów. Im wyższa instancja, tym większa ich niewiedza, jako że absolwenci wydziałów prawa sprzed 1990 r. nie byli kształceni na potrzeby gospodarki wolnorynkowej i społeczeństwa obywatelskiego. Tymczasem za szkolenie i przygotowanie do tego zawodu, poza studiami, odpowiedzialni są sędziowie wyższych instancji, którzy sami wymagają systematycznego i gruntownego szkolenia.
Pytanie tylko, kto ich szkolić powinien. Odpowiedź brzmi: sami powinni się uczyć. Prawda jest bowiem taka, że jeżeli sędzia, który znalazł się w zawodzie przed 1990 r., sam sobie nie narzucił nauki zmieniającego się wraz z transformacją ustrojową prawa, to dobrym sędzią nie będzie. Mozolą się więc sędziowie nad sprawami po kilka lat, zamiast je rozpatrzyć na jednej lub – w zależności od skomplikowania – na dwóch lub więcej rozprawach.Oczywiście to wymaga dobrego przygotowania rozprawy, wiedzy, mądrości oraz doświadczenia w zawodzie. Nagminne bowiem jest przesłuchiwanie świadków na okoliczności niemające związku ze sprawą, co świadczy o tym, że sędzia ma kłopoty z ustaleniem podstawy materialnoprawnej roszczenia. Na przykład w sprawie prowadzonej przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie (sygn. VI C 1092/11) sąd mimo bezspornego braku czynnej legitymacji procesowej powództwa nie oddalił, co oznacza, że nie rozpoznał istoty sporu. Uznał też, że opłata arbitrażowa od pozwu to zobowiązanie powoda w rozumieniu art. 353 kodeksu cywilnego; w sprzeczności z art. 38 k.c. przyjął, że działanie pracownika powodowej spółki jako osoby prawnej jest działaniem samej spółki, chociaż nie brał w nim udziału organ ją reprezentujący, a wbrew art. 167 kodeksu postępowania cywilnego uznał procedowanie przez sąd polubowny nad nieopłaconym w terminie pozwem za ważne, chociaż zgodnie z obowiązującym w sądzie polubownym regulaminem postępowania pozew nieopłacony w terminie podlega zwrotowi i sąd polubowny „nie rozpoznaje wniosku ani nie dokonuje czynności, jeśli we właściwym terminie nie zostanie w całości uiszczona należna opłata lub zaliczka na pokrycie wydatków". Jeszcze mniej zrozumiałe jest to, że wyrok z takimi błędami zatwierdził bez zmian Sąd Okręgowy w Warszawie V Wydział Cywilny (sygn. V Ca 1641/12).
W sprawach cywilnych i gospodarczych sędziowie nie inicjują i nie nakłaniają stron do ugody, interpretując przepisy, nie stosują wykładni systemowej i celowościowej, ograniczając się do wykładni gramatycznej, która nie zawsze prowadzi do rozstrzygnięć zgodnych ze zdrowym rozsądkiem, nie korzystają z zasady kontradyktoryjności w stopniu zgodnym z tą zasadą; zbyt często opierają wyroki wyłącznie na opinii biegłych; tolerują notoryczne spóźnianie się biegłych z wydaniem opinii; w postępowaniu odwoławczym unikają wydawania wyroków zmieniających, preferując wyroki uchylające, wskazujące błędy i przekazujące sprawę sądowi pierwszej instancji do ponownego rozpoznania – do czego może dochodzić nawet kilkakrotnie. Wcale lub prawie wcale nie opierają rozstrzygnięć na ogólnych normach społecznych (klauzule generalne), np. na art. 5 k.c., w myśl którego podmiot uprawniony nie może czynić ze swego prawa użytku w sposób sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego, gdyż takie działanie lub zaniechanie nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony. Szczególnie przydatny jest ten przepis w sytuacjach nietypowych, w zmieniających się dynamicznie warunkach ekonomicznych, politycznych i społeczno-gospodarczych, z którymi obecnie mamy do czynienia i w których niezbędne jest odstąpienie od rygoryzmu prawnego konkretnego przepisu.
Artykuł 5 k.c. zdaje się nawiązywać do instytucji precedensów. Można sobie zatem wyobrazić, że w wielu wypadkach rozstrzygnięcia oparte na tym przepisie byłyby w społecznym odczuciu bardziej sprawiedliwe. Rozstrzygający w jego duchu sędzia musi, rzecz jasna, wznieść się na wyższy poziom orzecznictwa, niż gdy rozstrzyga sprawę tylko zgodnie z literą prawa.
Aby sprostać tym wymaganiom, sędziami powinny być osoby doświadczone i odpowiedzialne, w wieku co najmniej 35 lat, po studiach prawniczych, z nieposzlakowaną opinią i niekoniecznie z drogą zawodową od aplikanta do sędziego. Wręcz przeciwnie, aby odświeżyć skostniałe środowisko, sędzia spełniający kryteria formalne jak wyżej powinien być mianowany nie tylko z pokrewnych zawodów, lecz również z innych środowisk zawodowych. Sędzia z wiedzą i doświadczeniem wyniesionym z pracy w innych środowiskach zawodowych miałby bowiem poczucie znajomości rzeczy i tym samym większe kompetencje i autorytet do sądzenia. Taka droga dojścia do godności zawodu sędziego wpłynęłaby pozytywnie na poziom orzecznictwa i szybkość rozpatrywania spraw. Środowisko przestałoby być hermetyczne, co zwiększyłoby zaufanie do trzeciej władzy.