Największym wykroczeniem, deliktem konstytucyjnym prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki i szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, jaki wyłania się z ujawnionych we „Wprost" nagrań rozmów, jest ten, że dwaj dygnitarze państwowi stanęli ponad prawem i ustalali, jak wpłynąć na wynik przyszłych wyborów.
Można się w ich zachowaniu dopatrywać złamania art. 4 konstytucji, który mówi, że „władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu, a Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio", czyli przez wolne, niczym niekrępowane, niemanipulowane wybory. Tymczasem prezes Belka i minister Sienkiewicz planują w trakcie rozmowy, że w razie złych sondaży, a ściślej – dobrych dla PiS, NBP rzuci rządowi finansowe koło ratunkowe, krótko mówiąc – dodrukuje pieniędzy. Sprzyjając ożywieniu gospodarki, ułatwiłoby to rządowi i PO utrzymanie władzy. Dymisja ministra Rostowskiego i przygotowanie noweli ustawy o NBP, na której zależało Belce, mogą świadczyć o tym, że były nie tylko plany, ale i realizacja deliktu konstytucyjnego.
– Wydaje się, że najbliższe nadużyciu konstytucji jest usiłowanie zapewnienia finansowania przedwyborczego oraz „kupowanie" urzędu ministra finansów – mówi prof. Piotr Winczorek, znany konstytucjonalista.
Nie znajdziemy przepisu wyraźnie zabraniającego takiego polityczno-finansowego wpływania na wynik wyborów, w szczególności karnego (twórcy kodeksu najwyraźniej nie przewidzieli podobnej sytuacji). Można jednak dopatrywać się nadużycia władzy, a w przypadku prezesa Belki także odejścia od apolityczności jego urzędu, do czego Sienkiewicz go podżega. A podżegacz czy pomocnik, co do zasady, odpowiada tak samo jak sprawca czynu zabronionego, szkody. Apolityczność prezesa NBP wynika wprost z konstytucji, która w art. 227 stanowi, że nie może on należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością jego urzędu. – Oznacza to nie tylko zachowanie niezależności od wpływu politycznego (a tym bardziej partyjnego), prezes NBP nie może też wpływać na inne organy władzy i wkraczać w ich kompetencje – mówi Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z UW. – W tym przypadku nie wolno mu nalegać na odwołanie (nominacje) ministra. Szef MSW ma większą swobodę, jednak nie dość, że wspierał Belkę, to jeszcze sam przekroczył najwyraźniej swoje kompetencje, bo szef MSW nie ma nic do polityki finansowej państwa. Zgodnie zaś z art. 7 konstytucji organy władzy publicznej działają „na podstawie i w granicach prawa". Bezprawne są wreszcie pogardliwe wypowiedzi na temat konstytucyjnego organu — Rady Polityki Pieniężnej, której prezes NBP przewodniczy, a która składa się z osób wyróżniających się wiedzą z zakresu finansów, tym bardziej że Belka wychodzi z tą oceną na zewnątrz. To są jednak delikty drobniejsze.
Tylko Trybunał Stanu może ustalić (formalnie), czy doszło do naruszenia konstytucji, zarówno wobec prezesa NBP, jak i ministra. Zgodnie z ustawą o Trybunale Stanu wstępny wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności przed TS może złożyć prezydent lub 115 posłów. Wnioskiem zajmuje się następnie Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która przedstawia Sejmowi sprawozdanie z wnioskiem o pociągnięcie do odpowiedzialności przed TS lub o umorzenie postępowania. O pociągnięciu do odpowiedzialności decyduje Sejm w uchwale, co powoduje zawieszenie oskarżonego w czynnościach.