Gdy rząd chciał wprowadzić dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, wszyscy krzyczeli przerażeni: „Zrobią odpłatne leczenie, podzielą pacjentów na lepszych i gorszych, biednych i bogatych!". My sami przestrzegaliśmy przed ubezpieczeniem od kolejek do lekarza.
Efekt protestów? Zapowiedzianej dwa lata temu ustawy nie ma. I raczej nie będzie, bo rynek sam sobie poradził. Prawnicy nie mają wątpliwości: choć placówki, które podpisały kontrakt z NFZ, nie mogą leczyć odpłatnie pojedynczych pacjentów (bo nie mogą oni wpłacać pieniędzy bezpośrednio do kasy szpitala), to wolno im przyjmować klientów firm ubezpieczeniowych.
Można więc wyobrazić sobie sytuację, gdy do operacji w szpitalu są przygotowywane dwie osoby. Jedna czekała najwyżej ?30 dni, druga – rok. Jedna leży w jednoosobowym pokoju z łazienką, druga ?– w wieloosobowej sali z toaletą na korytarzu. Jedna opłaciła nie tylko składki na NFZ, ale też ubezpieczyła się dodatkowo. Druga poprzestała na standardowym państwowym ubezpieczeniu zdrowotnym.
Firmy ubezpieczeniowe szukają odważnych szpitali, które zgodzą się na takie rozwiązanie: podpiszą kontrakt i z nimi, i z NFZ. Pionierem jest PZU. Z naszych informacji wynika, że na razie firmie tej udało się znaleźć jednego chętnego – warszawski szpital św. Rodziny. ?Ale placówek, w których taka praktyka jest możliwa, podobno jest więcej. ?Nikt nie chce ich głośno wymienić. Zapewne ?z obawy przed Ministerstwem Zdrowia i NFZ, ?które piętnują takie praktyki.
Ktoś zapyta: o co chodzi, skoro szpital może dostać pieniądze z dwóch ?źródeł, a pacjenci na tym ?nie tracą? A o to, że teraz rzeczywiście możemy ?zostać podzieleni na tych biednych i tych bogatych. Wszyscy płacimy składkę ?na NFZ, ale lepiej potraktowani będą ci, którzy ?wykupią specjalną polisę ?od kolejki.