Rz: Czym tak naprawdę jest raj podatkowy?
Andrzej Marczak:
Często nazywa się tak kraje, które po prostu mają wyjątkowo przyjazny system fiskalny, zwłaszcza dla kapitału zagranicznego. Na ogół są to małe państwa, w których nie ma przemysłu, ?a niskie podatki bądź ich brak są jedną ?z niewielu zachęt do inwestowania. ?Dla miejscowej ekonomii jest to dodatkowe źródło dochodów. Często takie „raje" są atrakcyjnymi tropikalnymi wyspami. Przepływy finansowe do nich muszą być przejrzyste dla świata zewnętrznego. ?Jeżeli jednak taki kraj jest „czarną podatkową dziurą", do której wyprowadza się pieniądze, a nie podpisał on żadnych traktatów zapewniających wymianę informacji, to współpraca z nim musi być brana pod lupę. Wówczas transakcje są oczywiście restrykcyjnie traktowane pod względem podatkowym, zresztą nie tylko w Polsce. ?To praktyka wszystkich państw rozwiniętych.
A czy nasz kraj walczy z takim procederem? skutecznie?
Uchylanie się od opodatkowania przez naruszanie przepisów podatkowych to oczywiście proceder naganny, a kary za to są przewidziane m.in. w kodeksie karnym skarbowym. Czymś innym jest jednak optymalizacja zobowiązań fiskalnych z wykorzystaniem legalnych możliwości, jakie daje inwestowanie w krajach z niskimi podatkami. To zjawisko dość powszechne na świecie i bynajmniej nie jest ograniczone do podatników z krajów zachodnich czy do wielkich przedsiębiorstw. Zresztą nawet nasz Naczelny Sąd Administracyjny zauważał, że podatnik nie musi płacić podatku według najwyższej ze stawek, ?bo może wykorzystać legalne możliwości jego obniżenia. ?I tak postępuje każdy racjonalnie myślący przedsiębiorca: stara się maksymalizować swoje zyski przez obniżanie kosztów, w tym podatkowych. To może się przyczynić do wzrostu efektywności biznesu i w konsekwencji obniżenia cen towarów i usług dla konsumentów. Oczywiście wszystkie rozwinięte kraje starają się ograniczać takie możliwości, bo nawet legalne obniżanie podatków prowadzi do tak zwanej erozji bazy opodatkowania. ?Jej rezultatem są niższe wpływy do budżetów państw. Nasz kraj też, ale zabraliśmy się do tego przez nakładanie coraz to nowych obowiązków. Próbujemy likwidować skutek, a nie przyczynę. Zabrakło równoczesnych zachęt do ekspansji polskiego biznesu poprzez polskie, a nie zagraniczne spółki. Innymi słowy: jest kij, ale nie ma marchewki.