Polska zwalcza transfer zysków do rajów podatkowych

To zrozumiałe, że państwo zwalcza transfer zysków do rajów podatkowych. Powinno też jednak wprowadzić zachęty do inwestowania za granicą – twierdzi doradca podatkowy i partner w KPMG w rozmowie z Pawłem Rochowiczem.

Publikacja: 27.10.2014 08:15

Rz: Czym tak naprawdę jest raj podatkowy?

Andrzej Marczak:

Często nazywa się tak kraje, które po prostu mają wyjątkowo przyjazny system fiskalny, zwłaszcza dla kapitału zagranicznego. Na ogół są to małe państwa, w których nie ma przemysłu, ?a niskie podatki bądź ich brak są jedną ?z niewielu zachęt do inwestowania. ?Dla miejscowej ekonomii jest to dodatkowe źródło dochodów. Często takie „raje" są atrakcyjnymi tropikalnymi wyspami. Przepływy finansowe do nich muszą być przejrzyste dla świata zewnętrznego. ?Jeżeli jednak taki kraj jest „czarną podatkową dziurą", do której wyprowadza się pieniądze, a nie podpisał on żadnych traktatów zapewniających wymianę informacji, to współpraca z nim musi być brana pod lupę. Wówczas transakcje są oczywiście restrykcyjnie traktowane pod względem podatkowym, zresztą nie tylko w Polsce. ?To praktyka wszystkich państw rozwiniętych.

A czy nasz kraj walczy z takim procederem? skutecznie?

Uchylanie się od opodatkowania przez naruszanie przepisów podatkowych to oczywiście proceder naganny, a kary za to są przewidziane m.in. w kodeksie karnym skarbowym. Czymś innym jest jednak optymalizacja zobowiązań fiskalnych z wykorzystaniem legalnych możliwości, jakie daje inwestowanie w krajach z niskimi podatkami. To zjawisko dość powszechne na świecie i bynajmniej nie jest ograniczone do podatników z krajów zachodnich czy do wielkich przedsiębiorstw. Zresztą nawet nasz Naczelny Sąd Administracyjny zauważał, że podatnik nie musi płacić podatku według najwyższej ze stawek, ?bo może wykorzystać legalne możliwości jego obniżenia. ?I tak postępuje każdy racjonalnie myślący przedsiębiorca: stara się maksymalizować swoje zyski przez obniżanie kosztów, w tym podatkowych. To może się przyczynić do wzrostu efektywności biznesu i w konsekwencji obniżenia cen towarów i usług dla konsumentów. Oczywiście wszystkie rozwinięte kraje starają się ograniczać takie możliwości, bo nawet legalne obniżanie podatków prowadzi do tak zwanej erozji bazy opodatkowania. ?Jej rezultatem są niższe wpływy do budżetów państw. Nasz kraj też, ale zabraliśmy się do tego przez nakładanie coraz to nowych obowiązków. Próbujemy likwidować skutek, a nie przyczynę. Zabrakło równoczesnych zachęt do ekspansji polskiego biznesu poprzez polskie, a nie zagraniczne spółki. Innymi słowy: jest kij, ale nie ma marchewki.

Ma pan na myśli ustawę nakładającą polski podatek na zagraniczne spółki kontrolowane przez polskiego przedsiębiorcę?

Tak, ale nie tylko. Zauważmy, że od dawna są regulacje zwalczające przerzucanie zysków między spółkami z jednej grupy. Mam na myśli konieczność stosowania przepisów dotyczących cen transferowych, które są jeszcze bardziej restrykcyjne wobec rajów podatkowych. Od dawna istnieje też tzw. podatek dochodowy u źródła, obciążający 20-proc. stawką transakcje z takimi terytoriami. Są też przepisy o tzw. cienkiej kapitalizacji, ograniczające zaliczanie do kosztów odsetek od pożyczek udzielanych przez powiązane spółki. Zawarto również wiele umów podatkowych z krajami i terytoriami uznawanymi dotychczas za raje. Inne umowy odpowiednio zmieniono. Ustawa o zagranicznej spółce kontrolowanej, zwana z angielska CFC [od Controlled Foreign Corporation – red.], jest tylko uzupełnieniem wcześniejszych regulacji, pod wieloma względami niedoskonałym.

Jeszcze przed zamieszaniem z opóźnioną publikacją tej ustawy NIK zainteresowała się, czy Ministerstwo Finansów prawidłowo walczy z wyprowadzaniem zysków za granicę. Kontrola trwa. Na co by pan zwrócił uwagę, gdyby to panu przypadło takie kontrolerskie zadanie?

Mam nadzieję, że kontrola będzie oceniała nie tylko formalne działania, ale też ich celowość i to, czy odpowiednie przepisy tworzy się tylko na potrzeby dochodów budżetu czy ogólnego rozwoju gospodarki. Nie jestem pewien, czy w tej chwili ustawa CFC jest tak pilnie potrzebna. Jest niezwykle restrykcyjna, choćby ze względu na jej zastosowanie do polskich posiadaczy zaledwie 25 proc. udziałów zagranicznej spółki. Jak, mając taki udział, można spółkę kontrolować? W wielu podobnych regulacjach na świecie ten próg to 50 proc. Jeśli już miałbym być rozsądnym kontrolerem, to zapytałbym, na ile celowe są takie wymogi i czy przypadkiem w ten sposób nie tworzymy nadmiernej biurokracji i nie osłabiamy podatkowej konkurencyjności naszego kraju.

A co rozsądny kontroler powiedziałby ?o przepisach wprowadzających tę ustawę?

W pierwotnej wersji były bardzo zagmatwane. Umieszczono je nie tylko na końcu ustawy, ale i w jednym z artykułów w środku. Żeby odczytać, kiedy tak naprawdę ustawa wchodzi w życie, musiałem sobie to wręcz rozrysować. Wiem, że wielu moich kolegów po fachu miało podobne trudności. Dlatego nie dziwię się, że znakomici skądinąd prawnicy z Rządowego Centrum Legislacji nie mieli świadomości, że spóźnienie publikacji choćby o jeden dzień skutkowało odsunięciem wejścia w życie ustawy o rok. Tymczasem rozporządzenie prezesa Rady Ministrów w sprawie zasad techniki prawodawczej przewiduje, że przepisy wprowadzające ustawę powinny być formułowane jednoznacznie i bez wyjątków. A w ustawie CFC zapisano w jednym miejscu w miarę konkretne daty, a w innym przewidziano jej zastosowanie do roku podatkowego „rozpoczynającego się nie wcześniej niż w dniu wejścia w życie ustawy". Skoro nad takimi sformułowaniami muszą się głowić fachowcy, doradcy podatkowi, to co ma powiedzieć przeciętny odbiorca tego prawa? Jest w ustawie wiele innych niejasnych pojęć, np. rzeczywistej działalności gospodarczej. Nie do końca określone są obowiązki ewidencyjne i rejestracyjne. Czuję, że będzie uciążliwa nie tylko dla podatników, ale i aparatu skarbowego.

Może i dla Trybunału Konstytucyjnego?

Niewykluczone! Wątpliwe konstytucyjnie jest nowelizowanie ustawy w czasie vacatio legis i jego zdecydowane skrócenie. ?Jej regulacje mogą być też niezgodne z umowami o unikaniu podwójnego opodatkowania, które są przecież jednym z nadrzędnych źródeł prawa. Mogło dojść do naruszenia zasady, że podatek należy płacić w kraju, w którym ma się siedzibę lub prowadzi działalność. Tymczasem według ustawy CFC zagraniczne spółki mają być opodatkowane w Polsce, bo tu jest jeden z ich udziałowców. Podobne przepisy zostały zakwestionowane przez sąd wyższy w Brazylii – właśnie z powodu niezgodności z umowami międzynarodowymi.

Wspomniał pan o braku w ustawie marchewki dla podatników. Co miałoby nią być?

Kraje, które wprowadzają opodatkowanie zagranicznych spółek zależnych, zachęcają równocześnie do utworzenia podobnych struktur w kraju. U nas – i to bym wytknął naszym decydentom – zabrakło takiego innowacyjnego podejścia. Chodzi, ogólnie mówiąc, o to, by ulokowany za granicą kapitał powrócił do kraju, żeby był uwolniony od podatku dochodowego, gdy jest przesuwany do innych podmiotów w celu dalszych inwestycji. Innymi słowy, chodzi o reinwestowanie zysków ze sprzedaży udziałów lub akcji. Gdyby te zyski przeznaczono na zakup luksusowej rezydencji czy limuzyny – oczywiście trzeba by zapłacić podatek. Podobnie przy inwestowaniu spekulacyjnym, krótkoterminowym lub giełdowym. ?Gdyby jednak ustalić warunki, że takie reinwestowanie miałoby nastąpić np. na kilka lat, to uwolnienie tego kapitału od podatku dochodowego miałoby sens. ?Dziś są wprawdzie regulacje o funduszach inwestycyjnych zamkniętych, ale mają bardzo ograniczony zakres.

W jakich krajach są takie zachęty?

Taki model, zwany reżimem spółki holdingowej, wprowadzono w większości państw europejskich, także w naszym regionie. Są takie regulacje na mało liberalnych podatkowo Węgrzech, a także w Słowenii, w Czechach czy na Łotwie. Polska spółka holdingowa bardzo by się przydała i u nas, bo nasi przedsiębiorcy są dyskryminowani wobec konkurentów z sąsiednich krajów. Tu nie chodzi o odpuszczanie podatków, ale o tworzenie zachęt do wzrostu polskiego kapitału. O to wnioskowały organizacje biznesowe, ale najwyraźniej uznano tę prośbę za kaprys bogatych firm. Chyba powinniśmy troszczyć się o polski kapitał trochę bardziej.

Taka troska już się zdarzała. W 2007 roku zwolniono z podatku spadki i darowizny między członkami najbliższej rodziny. Uzasadniano to koniecznością akumulacji kapitałów rodzinnych. Odpowiednia ustawa przeszła w Sejmie niemal jednogłośnie.

Ależ w spółce holdingowej chodzi o to samo! Tu też przesuwa się kapitał między „matką" a „córką" w ramach jednej „rodziny" biznesowej. Oczywiście pod warunkiem – zaznaczmy to wyraźnie – że chodziłoby o transfery w celach dalszych inwestycji, a nie konsumpcji. ?Może politycy boją się wydźwięku społecznego takich regulacji? A przecież chodzi o akumulację majątku polskich firm, która tak naprawdę dokonuje się dopiero od ćwierć wieku. Konkurenci z Europy Zachodniej mieli na to dużo więcej czasu. Nasi sąsiedzi już mają takie zachęty. Co istotne, prawo Unii Europejskiej nie ogranicza takich rozwiązań. Ich brak w Polsce to przejaw braku nowoczesnego patriotyzmu gospodarczego. Stworzono kij, a nie wyhodowano marchewki. Być może z owej marchewki – czyli z polskich spółek holdingowych – byłyby dla kraju większe pieniądze niż z kija, czyli ustawy o CFC. Takie polskie spółki posiadałyby dużo kapitału ulokowanego w polskich bankach, zatrudniałyby też wielu pracowników, korzystałyby z zewnętrznej obsługi biznesowej itd. Niewykluczone, że przedsiębiorcy zlikwidowaliby struktury cypryjskie czy luksemburskie na rzecz tych z centralą w Polsce.

Na razie MF nie tylko nie proponuje owej marchewki, ale też nie chce podać, ile budżet zarobi na ustawie CFC albo jaka jest skala inwestycji polskich spółek za granicą.

Bo to nie jest proste do policzenia, zwłaszcza że informacji z rajów podatkowych nie da się łatwo uzyskać.

Przecież CFC nie będzie ostatnią ustawą dotyczącą powiązań polskich spółek z zagranicznymi. Może warto się o takie wyliczenia pokusić?

Tak, choćby po to, by wiedzieć, o problemie jakiej skali mówimy. Może nie da się obliczyć wszystkich transferów z Polski, ale we współpracy z krajami Unii i z bankami można wyliczyć to przynajmniej częściowo. To by wymagało czasu i wysiłku, ale przecież mamy sztab specjalistów. To by była cenna wiedza dla nas wszystkich na przyszłość. Uniknięto by wówczas zarzutów prasy czy kontrolerów, że nie dopełniono obowiązku podania finansowych skutków odpowiednich ustaw.

Rz: Czym tak naprawdę jest raj podatkowy?

Andrzej Marczak:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne